Keep walking

W cztery miesiące przeszedł przez siedem krajów, z Katowic do Santiago de Compostela i na koniec świata. W nogach ma blisko 3,5 tys. km. Po co Szymon poszedł na Camino?

Reklama

Niespodzianki drogi

Choć Szymon na wyprawę ruszył sam, na szlaku spotykał też innych pielgrzymów, którzy przez pewien czas towarzyszyli mu w drodze. Szedł przez kawałek Polski, dalej przez Czechy, Austrię, Niemcy, trochę Szwajcarii, Francję i Hiszpanię. – Miałem określony budżet – mniej więcej 10 euro na dzień. Teraz wiem, że można by to zrobić o wiele taniej. Polskę, Czechy i Niemcy przeszedłem za darmo! Nie wydałem ani grosza – wspomina. – Nigdy nikogo nie prosiłem o pieniądze – podkreśla. – Ale mile zaskoczyło mnie to, jak bardzo ludzie w drodze mi pomagali. Nie wiem, czy bez ich pomocy byłbym w stanie przejść to Camino. Szedł z małą butelką wody. Pół litra miał w ręce, litr albo półtora – w plecaku.

– Ludzi prosiłem jedynie o uzupełnienie zapasów wody. Ale jak prosiłem ich o wodę, to zaczynali się mną interesować, dobrą robotę zrobiła też muszla (symbol Camino, który pielgrzymi niosą na szyi albo plecaku – przyp. red.). Początkowo bagaż Szymona ważył 12 kg, później, ze względu na to, że na szlaku nie było sklepów, w plecaku musiało znaleźć się też jedzenie. I to najlepiej na dwa dni. – Pewnego razu z innym pielgrzymem postanowiliśmy, że rozbijemy się gdzieś na dziko. Było wtedy jakieś święto we Francji, sklepy były więc pozamykane. Kończyło nam się jedzenie. On nie miał już nic. Dałem więc wszystko, co miałem. Mieliśmy superucztę, ale na drugi dzień znowu nie było sklepów. Właśnie w tym dniu spotkaliśmy Klaudię, ok. 50-letnią kobietę, która co chwilę podrzucała nam jedzenie!

Potem poszliśmy razem na jeden z kempingów. Ciągle nie udało mi się kupić nic do jedzenia. Wieczorem rozbiłem namiot, poszedłem do łazienki, wracam, a pod namiotem... sterta jedzenia! Dzień wcześniej oddałem całe jedzenie, a na drugi dzień dostałem dwa razy więcej! – wspomina zadowolony. Inna niespodzianka spotkała go wcześniej, w Czechach, gdzie na farze zapytał o nocleg. Okazało się, że ksiądz nie bardzo chciał przenocować Polaka, bo – jak twierdził – nie miał odpowiednich warunków. Pozwolił mu jednak się wykąpać. Kiedy Szymon zobaczył pokój, który „nie nadaje się dla pielgrzyma”, przekonał księdza, by ten pozwolił mu zatrzymać się na noc.

– Ten ksiądz zaprosił mnie na obiad i na sam koniec dał mi 111 euro w monetach i 1000 koron. Tysiąc koron to ok. 5 posiłków w Czechach – mówi. – Kiedy szedłem sam, miałem czas, żeby zadawać sobie jakieś pytania, gdy szedłem z ludźmi, zacząłem znajdować na nie odpowiedzi. Na Camino na pewno jesteśmy bliżej siebie. A przez to możemy być bliżej Boga. Takie jest moje doświadczenie – ocenia. Zaraz później wymienia dwie sytuacje, których nie potrafi racjonalnie wyjaśnić.

– Niemcy. Idę do dosyć dużego miasta, ok. 20 tys. mieszkańców. Wiedziałem, że znajdę tam kościół i miejsce na plebanii. Widziałem też, że znajdę tam polskich księży i że będzie mi łatwiej. Okazało się, że księża byli na wakacjach. Robi się ciemno, jestem w dużym mieście, nie mam jedzenia, postanawiam więc rozbić się poza miastem. Gdy wcześniej dochodziłem do miasta, byłem pewny, że wszystko jest idealne. To był chyba 40. dzień drogi i do tamtego momentu wszystko szło jak po maśle. Znalazłem się na wzgórzu. To nie była przyjemna noc. Spałem na dziko, było bardzo wilgotno, musiałem się natrudzić, żeby znaleźć bezpieczne miejsce. Wszystko zaczęło się psuć. Powiedziałem: „OK, jeżeli jesteś, to akceptuję to, co się stało”. Schodząc z tego wzniesienia, rano wszedłem do małej wsi, a na rozdrożu stał człowiek. Zapytał się: „Gdzie idziesz, jadłeś coś? Chodź, właśnie z żoną przygotowujemy śniadanie” – wspomina.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7