„Nazywamy go darem, łaską, namaszczeniem, oświeceniem, szatą niezniszczalności, obmyciem odradzającym, pieczęcią i wszystkim, co może być najcenniejsze. Chrzest jest najpiękniejszym i najwspanialszym darem Boga” (św. Grzegorz z Nazjanzu).
Imię, czyli dlaczego nie powinieneś nazwać dziecka Belzebubem
„Rodzice, chrzestni i proboszcz powinni troszczyć się, by nie nadawać imienia obcego duchowi chrześcijańskiemu”. To sformułowanie zaczerpnięte wprost z kodeksu obowiązującego w Kościele prawa. Pozornie dziwne, bo co to znaczy „imię obce duchowi chrześcijańskiemu”? Tak, imię może sprawiać problemy. I nie chodzi o te ludowe opowiastki i anegdoty o ojcu, który po narodzinach syna był tak szczęśliwy, że przez tydzień nie wrócił do domu, a kiedy po tygodniu na chwiejnych nogach pofatygował się do urzędu, to wybrał mu imię ukochanego modelu samochodu. Chodzi o coś więcej – czasem nawet o formę prowokacji, a ta nigdy nikomu nie wychodzi na dobre. Głośna była sprawa dziecka, które miało być ochrzczone jako Belzebub. Głośna i spektakularna. Takich jest niewiele, niemniej jednak po każdym odcinku kolejnego amerykańsko-meksykańskiego serialu sprawy się komplikują.
Imię to również temat kontrowersyjny, bo mocno kojarzony z rzekomą niechęcią księdza, potocznie określaną słowami „ksiądz robi problemy”… Niesłusznie, bo imię nadane zaraz po urodzeniu towarzyszyć ma człowiekowi przez całe jego życie, nie może być więc przypadkowe i jest również wyrazem miłości. Miłości wobec dziecka, nie wobec siebie samego i własnego gustu. W dobie wszechobecnych seriali może stać się przyczyną trudności w życiu obdarowanego imieniem bohatera kreskówki albo miłosnej historii. Odnosi się też do konkretnej osoby noszącej to imię, czyli patrona, który towarzyszy następnie wierzącemu w całym jego życiu. Jest to zapewne temat na zupełnie odrębny tekst i z pewnością wielu czytelników wyraziłoby chętnie swoje poglądy. Bo chodzi o coś niezwykle istotnego. Nie tylko o estetykę. Chodzi o odpowiedzialność.
Odkrywanie Boga
Zakończenie będzie być może trochę kaznodziejskie, ale istotne. Nie pamiętam, gdzie i jak zetknąłem się z historią pewnego krucyfiksu i dwóch przyjaciółek, które spotkały się na targu staroci. Jedna wychodziła już z sali, a druga zamierzała dopiero rozejrzeć się, co jest do kupienia. Wychodząca stwierdziła: „Nawet tam nie wchodź, nie ma po co, same śmieci”. Wchodząca postanowiła jednak sprawdzić sama, co jest do kupienia, i po kwadransie wyszła, niosąc stary krzyż, zniszczony, zabrudzony. Zakupiła go za grosze, odrestaurowała, odnowiła, wyczyściła. Ostatecznie okazało się, że to bardzo piękny krucyfiks. Powiesiła go na ścianie. Któregoś dnia mały chłopiec, zapewne wnuczek, bardzo przygnębiony, powiedział jej, że jest mu smutno, bo w salonie zobaczył coś, na czym był bardzo cierpiący człowiek. Historia to nieco naiwna. Pewnie nieprawdziwa. Ale z pewnością bardzo dobrze oddaje pewną rzeczywistość, mianowicie stosunek ludzi, człowieka, do wyznawanej wiary, do Jezusa Chrystusa. Dlaczego? Bo jedna z tych kobiet widziała na wyprzedaży same śmieci. Nic wartościowego. Druga dostrzegła piękno przedmiotu cennego i kunsztownego, jakim był krucyfiks. Chłopiec zaś dostrzegł nie piękno srebra, kunszt sztuki, misterne zdobienia, lecz raczej istotę – wizerunek Chrystusa. Chrystusa cierpiącego.
Podsumowanie nasuwa się samo. Są na tym świecie trzy typy ludzi. Pierwszy: ci, którzy kompletnie nie widzą w fakcie bycia ochrzczonym nic atrakcyjnego. Drugi: ci, dla których chrzest jest czymś bardzo zewnętrznym. Tradycją, motywem scalającym grupę ludzi, może rzeczywistością piękną, historią sztuki, przeżyciem… I trzeci: ci, którzy naprawdę odkrywają wiarę, która została im podarowana przez rodziców i przez wspólnotę Kościoła. Odkrywają Jezusa Chrystusa. Nawiązują z Nim personalną więź. Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu poszczęściło się w życiu tak bardzo, że mieli szansę tej personalnej więzi uczyć się od rodziców albo chrzestnych. Zawsze jednak jest czas na to, by zadać sobie pytanie, co właściwie oznacza dla mnie fakt bycia ochrzczonym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.