Pytam, co od dawnych czasów aż po nasze, wygodnickie czasy wypędza ludzi z domów i każe im pielgrzymować? Nie ma jednej odpowiedzi.
Ilu ludzi wyszło tego roku na pielgrzymie szlaki? O jasnogórskich drogach myślę, bo w tych dniach kończy się ich apogeum. Podziwiam naszą redakcyjną koleżankę Anię, która kolejny raz z aparatem fotograficznym i laptopem dokumentowała strumienie opolskiej pielgrzymki do Częstochowskiej Matki. Dzięki temu oraz technicznej możliwości przesyłu zdjęć i tekstów nawet z polany w lesie wyłaniał się w czasie rzeczywistym obraz tego niesamowitego wydarzenia. Bliscy mieli ogląd pełniejszy w domu niż nawet sami pielgrzymi. Temat dla komentatora niełatwy.
Ładnych parę lat temu z mojej okolicy, z czeskiego sanktuarium w Zlatych Horach wyruszała pielgrzymka „Młodzieży Różnych Dróg”, popularnie zwana pielgrzymką hippisów zainicjowana przez ks. Andrzeja Szpaka. Szli na Jasną Górę. Pojechałem „na godzinę”, żeby „zrobić materiał”. Wróciłem do domu późnym wieczorem. Tak mnie to wciągnęło, że potem przez cztery dni jeździłem za nimi. Ludzie – bardzo różni zewnętrznie a i wewnętrznie, do tego dwa psy i dwa koty, polowa kuchnia rodem z „Czterech pancernych”, chwilami prawie cygański tabor, chwilami oddział wojska maszerujący w ordynku. I zadziorne pytanie pod moim adresem (na widok samochodu oklejonego logo Gościa Niedzielnego): „Jak ksiądz będzie o nas pisał??” Zagonili mnie do improwizowanego konfesjonału... Tak przygotowane spowiedzi, i to jedna w jedną, rzadko się spotyka. I to byli ludzie „różnych dróg”? A no tak.
Wędrówkami były za czasów mojej kapłańskiej młodości oazy rekolekcyjne. Bo to, że mieliśmy jakieś siedziby (bez adresu), nie przekreślało tego, że wszystko było dwutygodniową „wyprawą otwartych oczu” – to jedno z programowych określeń oazowych programów. Bo rzeczywiście – było gdzie spać, gdzie (i co) jeść, ale to nie był dom. To była w istocie droga. I też nas było tysiące, dziesiątki tysięcy nawet. Piszę w czasie przeszłym, bo w którymś momencie życie pokierowało mnie na inne duszpasterskie pola. Ale duch oazy i jej ponadprzestrzennego stylu uformował mnie.
Czy nie trzeba wspomnieć sięgającego średniowiecza ruchu pielgrzymkowego do grobu św. Jakuba w Santiago de Compostella? To – fizycznie biorąc – pół świata i długie miesiące w drodze. Źródła historyczne są stosunkowo obfite i zaskakują nas dzisiaj. Średniowieczne Camino de Santiago słusznie można nazywać już nie tylko pielgrzymką, a sposobem na życie. A za naszych dni obserwujemy odradzanie się Camino.
Pielgrzymkowych przykładów można przytaczać wiele. Ale chodzi o coś więcej, niż kronikarskie fakty. Pytam, co od dawnych czasów aż po nasze, wygodnickie czasy wypędza ludzi z domów i każe im pielgrzymować? Nie ma jednej odpowiedzi. Bez wątpienia jednak motywem fundamentalnym jest wiara. Wiara potrzebuje z jednej strony uzewnętrznienia – taka jest jej natura. Z drugiej strony wiara jednego człowieka musi karmić się wiarą innych ludzi. I to wcale nie wiarą ludzi wielkich, oczytanych, rozmodlonych czy wręcz rozanielonych. Doktor teologii może karmić się wiarą dziecka, a świątobliwa zakonnica wiarą kobiety z przetrąconym kręgosłupem moralnym. Każdy może każdemu coś ze skarbów wiary przekazać. Sceneria i atmosfera pielgrzymki sprzyja temu wyjątkowo. Każdej pielgrzymki.
Innym motywem pielgrzymowania jest spełnienie się naturalnej tęsknoty i potrzeby wspólnoty. Innej niż domowa, klasztorna czy plebanijna. Wspólnoty najczęściej nie wybieranej, a narzuconej przez różne czynniki organizacyjne. Obserwowałem to na oazach rekolekcyjnych. Koleżeńskie związki z różnych powodów bywały nie do utrzymania. Reakcją było najpierw przygnębienie, a po kilku dniach odkrycie nowych przyjaciół. Wtedy dotychczasowe znajomości zyskiwały nową jakość i siłę.
Ktoś powie, że we wszystkim kryje się także ciekawość świata, szukanie przygody, chęć sprawdzenia swoich sił fizycznych i psychicznych. Bez wątpienia tak. Ale czy to coś złego albo wartego pogardy? Odpowiedziałbym słowami piosenki: „Gdy szukasz Boga, popatrz na kwiaty, popatrz na góry i ciemny las...” Albo i strofą najbardziej bodaj znanego wiersza Josefa v. Eichendorffa:
Dla kogo Bóg swą radość chowa,
Otwiera mu szeroki świat.
I gór, i lasów cud od nowa
Objawia od tysięcy lat.
Jeszcze inny powie, że pielgrzymka to ucieczka przed codziennością, domem, rodziną. Prawie każdy urlop tym jest. Tyle, że pielgrzymka wypełniona tyloma bogatymi i duchowymi treściami pozwala pogłębić pojemność swojego serca i ducha, źle urządzony urlop, choćby we dwoje, potrafi wszystko spłycić. A poza tym – czy pielgrzymka nie bywa szczególnym czasem rodzinnym? Z zaręczynami, ślubem po drodze, z dziećmi w wózku i nosidełku?
A po powrocie każdy dzień bliżej Boga i ludzi. To owoc i sprawdzian pielgrzymki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.