Córka królewska

Rozariana położyła na tabernakulum list z prośbą o modlitwę i z szelmowskim uśmiechem powiedziała: Żebyś potem nie mówił, że nic nie wiedziałeś. A Bóg słuchał tej mniszki – córki rabina. Pochodziła z rodziny samego Jezusa.

Reklama

Święta bezczelność
Gdy przychodziły listy z prośbą o modlitwę, mniszka kładła je na tabernakulum i głośno mówiła: Żebyś potem nie mówił, że nie wiedziałeś… Święta bezczelność. Cecha świętych. Kto potrafi tak rozmawiać z Bogiem? Święta Katarzyna, Mała Tereska. Rozariana przyjaźniła się duchowo z Kwiatuszkiem z Lisieux. Korespondowała z jej rodzonymi siostrami. Jako 23-letnia mniszka dzięki Teresie została uzdrowiona z ciężkiej choroby. Zawiadomiła o tym Karmel w Lisieux, gromadzący świadectwa przed kanonizacją Teresy. Nieprzypadkowo obie zmarły tego samego dnia: 30 września. Rozariana rozmawiała z Jezusem tak, jakby należeli do tej samej rodziny. Ale przecież należeli! Pochodziła z królewskiego rodu Dawida, z pokolenia Judy. Ukrzyżowany Jezus był jej dalekim krewnym. Płynęła w nich ta sama krew. Urodziłam się jak On – śmiała się – o północy 24 grudnia 1900 roku, w Wigilię! Lampa spadła, mama się przestraszyła i mnie urodziła – opowiadała. Często składając nowicjuszkom życzenia, uśmiechała się zawadiacko: Życzę ci, abyś była taka… jak ja!

A potem siostrom wyjaśniała: W pokorze nigdy nie byłam mocna. Kiedyś, stojąc pod słynną figurą Jezusowej babci, świętej Anny, powiedziała z szelmowskim uśmiechem: Ona też była z mojej rodziny. – To ciekawe, nie powiedziała: ja należę do rodziny Anny, ale ona należy do mojej. Cała Rozariana – śmieją się dominikanki. – Ona niezwykle kokietowała Boga, żyła nieustannie w Jego obecności, ale też, jak prawdziwa kobieta, chciała być zauważana. Kiedyś siostry usłyszały, jak mówiła Mu w kaplicy: Żebyś mnie tylko nie zrobił starą i brzydką. Rozbrajała dominikanki szczerością. Gdy złamała nogę, pogroziła laską w stronę obrazu Madonny i powiedziała: Jak Tyś Syna wychowała? Zobacz, do czego dopuścił? Gdy siostry w ciszy przygotowywały się do wspólnej modlitwy, usłyszały głośne stąpanie. Weszła Rozariana. Na środku kaplicy stuknęła stanowczo laską w podłogę i zawołała: „Jezu, jestem! Rozariana przyszła! Rozmawiaj ze mną!”. Siostry z trudem powstrzymywały śmiech. A jednocześnie uczyły się prostoty modlitwy. Czy Bóg mógłby jej nie wysłuchać? – Ona z Bogiem załatwiła mnóstwo ważnych interesów. Prawdziwa żydówka – śmieją się mniszki.

Mnóstwo dzieci
Zaczyna się kompleta. W czasie cichego rachunku sumienia rozlegają się charakterystyczne głośne kroki. Rozariana podchodzi do siostry, która od kilku dni ma bardzo smutną twarz, wyciąga spod szkaplerza jabłko i teatralnym szeptem mówi: Masz, ale żebyś tylko sama zjadła! I jak tu pobożnie zaśpiewać do końca kompletę? Mniszka patrzy na siostry i, wzruszając ramionami, pyta: A one to co? O co im chodzi?
– Miała niesamowity kontakt z niebem, a przy tym była bardzo normalna. Surowa i wymagająca wobec siebie i sióstr. Potrafiła spojrzeć w oczy małżonków i powiedzieć: będzie dziecko, nie będzie dziecka. Ba, często od razu określała nawet płeć! Miała wymodlone tabuny dzieci. Rodziły się w sytuacjach medycznie beznadziejnych. – Oczy siostry Józefy błyszczą. To ona towarzyszyła Rozarianie do końca. Rok temu pisaliśmy o niezwykłym charyzmacie klasztoru. Mniszki od lat wypraszają bezdzietnym małżeństwom pociechy. Niewielu jednak wie, że charyzmat ten, który był właściwie monopolem siostry Rozariany, jest też dziś udziałem siostry, która 30 IX 1990 roku miała swą Mszę profesyjną. W czasie tej Eucharystii zmarła siostra Rozariana. Charyzmat przeszedł i na inne mniszki. Kto wie, czy nie przyczyniła się do tego córka rabina?

Ojciec Jan Góra opowiada wprost: – Ona mnie wychowała. Bardzo jej zależało, abym był dobrym i świętym zakonnikiem. Dlatego mnie beształa, że mam za długie włosy, że niechlujnie siedzę. Upominała mnie, żebym bardziej kochał Pana Jezusa. Sama zresztą kochała Go nad życie. Kiedyś powiedziała pod krzyżem: „Oj, Żydku, Żydku, żebyś Ty wiedział, jak ja Ciebie kocham!”, czym się bardzo zgorszył jeden profesor scholastyki. A ja się nie gorszyłem. Czy ja umiem tak kochać?



Za: Gość Niedzielny 04/2007
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama