Rozariana położyła na tabernakulum list z prośbą o modlitwę i z szelmowskim uśmiechem powiedziała: Żebyś potem nie mówił, że nic nie wiedziałeś. A Bóg słuchał tej mniszki – córki rabina. Pochodziła z rodziny samego Jezusa.
Te wizyty sporo ją kosztowały. Wkraczała na obcy, nieznany sobie wcześniej, teren obrazów, ksiąg, świętych, nowenn i litanii. Kiedyś nieśmiało podeszła do konfesjonału ks. Stefana Zawadzkiego. Gdy zaczęła opowiadać o swoich pragnieniach, łagodnie jej przerwał: Drogie dziecko, zanim zacznę badać twoją duszyczkę, powiedz mi, czy nie czynisz tego wszystkiego za namową kogoś lub z musu? – Nie. Długo badałam swe pragnienia. Wzywają mnie ukrzyżowany Jezus i Maryja – opowiadała. Długo rozmawiali. Żar bijący ze słów dziewczynki musiał zrobić na księdzu spore wrażenie. Była nadzwyczaj dojrzała. Jak młodziutka, nastoletnia żydówka Mariam, odpowiadała na najważniejsze pytanie życia. – Po rozmowie podeszłam do ołtarza Maryi i łzami gorącemi zalewałam stopień ołtarza – pisała. Przyjęła chrzest, wróciła do domu, ale poczuła się w nim obco. Rodzina coś podejrzewała. Róża zdecydowała się na ostateczność. Uciekła.
Kozak i biały habit
Dwunastoletni Jezus tuż po swej bar micwie zranił rodziców. Bezradni, przestraszeni szukali go aż trzy dni. Był w domu Ojca. Dwunastoletnia Róża zdecydowała się na podobny czyn: opuściła rodzinny dom. Czy było jej w nim źle? Nie. Miała wszystkiego w bród „W mej duszy rozbłysło jednak nieznane wcześniej światło” – wyjaśniała. Opuściła najbliższych. Nie pogodzili się z tym do końca. Ukrywała się w klasztorze wspomożycielek dusz czyśćcowych, gdzie, wychowana w luksusach, zakosztowała ubóstwa. Nie przeraziła się. Poznała katechizm, zmieniła nazwisko. Jako Maria Torbusówna wyruszyła do krakowskich sióstr oblatek. Tu spotkała Brata Alberta i zaraziła się jego miłością do ubogich. W 1917 roku została nauczycielką w Woli Mokrzeskiej. Ludzie we wsi przecierali oczy ze zdumienia: kto to widział, by nauczycielka po zajęciach opatrywała chorych? Zapamiętali ją do końca życia.
Trwała zawierucha I wojny światowej. Do izby nauczycielki wpadł przerażony kozak. Gonią mnie! – zawołał. Róża ukryła go w łóżku, a pościg przywitała świętym oburzeniem: jak śmiecie podejrzewać pannę, że ukrywa w pokoju mężczyznę?
Tuż po nawróceniu napisała wzruszający list do… świętego Stanisława: „Kochany święty, po chrzcie świętym byłam w domu rodzicielskim trzy tygodnie. Zmuszona byłam progi rodzinne opuścić dla Miłości Chrystusa. Ty, Stanisławie, masz trochę życie podobne do mojego. Wcześnie opuściłeś dom, ojca, matkę i wszystko i puściłeś się w odległe kraje. Byłeś prześladowany przez swoich. Tyś jest pierwszym świętym, do którego zaczęłam się modlić – pisała wprost. – Módl się za Żydów i o to, abym została zakonnicą klauzurową. Proszę cię, aby Pan wskazał mi klasztor, gdzie mają habity białe, abym mogła pamiętać ciągle, że mam być niewinną na duszy i ciele”.
Święty Stanisław nie próżnował. Po latach pełnych burzliwych przejść, w 1918 roku, Róża znalazła się za wysokim murem klasztoru w Świętej Annie. Czy trzeba pisać, że było to zgromadzenie klauzurowe, a siostry nosiły białe habity? Młoda żydówka Róża stała się siostrą Rozarianą (czyli Różańcową). Imię zachowało swój rdzeń i pokazywało coś istotnego: mniszka nie rozstawała się z różańcem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).