Powołani do służby

Mówi się o powołaniu macierzyńskim, ojcowskim, nauczycielskim, pielęgniarskim, dziennikarskim. Musimy jednak pamiętać, że oprócz powszechnego powołania wszystkich ochrzczonych do świętości istnieje jeszcze powołanie - kierowane bardzo indywidualnie - do wyłącznej służby Bogu i ludziom w kapłaństwie oraz w życiu konsekrowanym.

Reklama

Ludzie dali się uwieść...

Wiele spraw rozwiązał współczesny człowiek. Ma wiele sukcesów. Ale nie rozwiązał trzech rzeczy: nie rozwiązał problemu szczęścia, problemu cierpienia i problemu śmierci. A więc - tak naprawdę nie rozwiązał niczego. Dlatego konieczna jest Męka Chrystusa i jego Zmartwychwstanie. To Chrystus tłumaczy do końca i konsekwentnie, bez podstępu, wszystko - i życie, i śmierć. A przez posługę sakramentalną, sprawowaną przez kapłanów w Kościele, daje wszystkim ludziom udział w tajemnicy zbawienia. To główne zadanie kapłanów. Wszystko inne jest czymś pomocniczym. Owszem, często bardzo ważnym, ale tylko pomocniczym.



Także i dziś Chrystus pragnie uwolnić człowieka od infantylnego i bałwochwalczego zapatrzenia się zarówno w bogactwo, jak i w nędzę. Chodzi o to, aby ziemskie sprawy nie przysłoniły ludziom właściwych horyzontów. By pamiętali, że Chrystus „ogołocił samego siebie, uniżył się, przyjąwszy postać sługi” (Flp 2,6-4). Co więcej, Cierpiącego Sługi. On przeszedł pierwszy - i każde powołanie w Nim się spełnia i powinno iść Jego tropem.



Powołanie, wszelkie powołanie chrześcijańskie, trzeba rozpatrywać w kontekście żywej wiary. Jeżeli ludzie dają się dziś uwieść pozorom i poczuciu samowystarczalności, to nie dziwmy się temu, że nie rozumieją kapłaństwa, a niejedno powołanie młodego człowieka jest dla nich zaskoczeniem.



Biskup Pragi kard. M. Vlk mówi w wywiadzie prasowym tak: „Wyszedłem jako kapłan z podziemia. Pamiętam działalność duszpasterską w roku 1989. Wtedy były tłumy ludzi. Przychodzili, słuchali, sycili się poczuciem wolności. Kiedy jednak nadszedł moment aksamitnej rewolucji - prawie wszyscy odeszli. Dziś ten mój Kościół jest pusty. Kiedy zacząłem wymagać, kiedy mówiłem o potrzebach ewangelicznych - ludzie odeszli.



Mówili, że to „twarda” mowa, że nie godzą się na to, aby im ktoś „dyktował”, że są wdzięczni za pomoc w czasach komunistycznych, ale teraz już poradzą sobie sami. Akurat! Jak mogą poradzić sobie sami, zwłaszcza z problemem cierpienia, szczęścia i śmierci? Jak to rozwiązywać bez Boga?”.



Ci ludzie nie wymyślili niczego nowego. Oni po prostu dali się „uwieść” na nowo, w nowych warunkach, starej pokusie o „samozbawieniu”. A takiego przecież nie ma na ziemi, i być nie może. Dlatego Chrystus, obecny w swoim Kościele i działający mocą swego Ducha, wciąż na nowo, do bardzo różnych ludzi, mówi: „Pójdź za Mną!”.
 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama