Wszyscy lubią mieć szansę na wybór i wybrać to co jest najlepsze albo najciekawsze, ja także dokonałam takiego wyboru; wybrałam Siostry Białe, a razem ze zgromadzeniem misje w Afryce!
Jak wygląda codzienne życie ludzi w Dar es- Salaam?
Jak wszędzie i tu są kontrasty; biedni i bardzo bogaci... ci co jedzą raz dziennie i ci co nie wiedzą co robić z pieniędzmi i dlatego jeżdżą na wakacje do Europy... itd.
W naszym centrum w Tandale mamy szkołę, a raczej klasę dziewczyn, które uczą się szyć. 10 młodych kobiet, wszystkie skończyły już 18 lat. Wiele z nich ma trudne doświadczenia rozbitych rodzin, jedna nawet urodziła i potem straciła dziecko. Aby uczyć się szyć trzeba mieć co... i tu pojawiają się problemy.
Wiele z nich żyje z dnia na dzień, jak rodzice coś zarobią no to jest do jutra, a jak nie to nie ma. Aby być uczciwą muszę powiedzieć, że planowanie budżetu dla wielu to zupełnie nie znana sprawa. Ludzie mają ogromne pragnienia i marzenia aby żyć lepiej i piękniej, ale nie da się jeśli sytuacja jest tak niestabilna. Każdy grosz wydawany jest na podstawowe potrzeby, żadnego zabezpieczenia na przyszłość. Wielu nie umie pisać i czytać.
W klasie analfabetów mamy teraz 15 osób, głównie kobiety, które są na tyle odważne by się uczyć, aby móc znaleźć pracę albo po prostu nie dać się oszukać. Jedna z nich, Maria, przychodzi z dzieckiem, które ma na imię Klara, bo nie ma jej z kim w domu zostawić. Wspólnie się nią opiekujemy, a poza tym oczywiście problemy małżeńskie i domowe, AIDS i wiele innych codziennych bolączek, jak zdobyć lekarstwa dla chorych czy książki dla dzieci do szkoły. Kto w Polsce nie zna tych problemów? Tu też są ludzie jak i u nas i te same podziały i ta sama niesprawiedliwość, ale i to samo dobro i wzajemna pomoc w czasie nieszczęścia. Nie łatwo jest odpowiedzieć na to pytanie w kilku słowach a przykładów mogę podać cale tomy.. tylko czasu na pisanie nie mam.
Jak zrodził się pomysł powstania ośrodka dla dzieci ulicy, w którym siostra też posługuje?
To pomysł proboszcza Yago Abeledo (Misjonarza Afryki), który chciał ochronić dzieci przed prostytucją i wyzyskiem. Zdobył pieniądze aby otworzyć ten ośrodek. Obecnie uczę tam tylko sztuki, a raczej rysunku bo pracuję w naszym Centrum i tam mam więcej odpowiedzialności.
Jak wygląda Wasza codzienna praca w Centrum dla młodzieży w tej samej parafii?
To już będzie nudne, ale odpowiem. Wstaję o 5.00 rano 2 razy w tygodniu, przygotowuję śniadanie dla wspólnoty. O 6.15 już jestem na drodze do pracy i do kościoła na 7. 00. Po Mszy Św. kontynuuję drogę do pracy. Tam już przyjmowanie potrzebujących, nauczanie, załatwianie spraw w mieście, robienie rachunkowości, planowanie, łamanie sobie głowy kto będzie uczył angielskiego jak pan Shayo odejdzie itp.
W Centrum jesteśmy teraz dwie: s. Marie Carmen z Hiszpanii, która jest koordynatorem wszystkich projektów socjalnych w parafii i Ja - administruję "Salome Learning Center", gdzie mamy dwie klasy szwaczek, jedną klasę analfabetów, dwie klasy angielskiego dla dorosłych i bibliotekę. Pracują z nami ludzie świeccy. Jakby ktoś z Polski chciał przyjechać do pomocy to serdecznie zapraszam. Pracy nie braknie. Domek maleńki, ale w centrum parafii już się remontuje i mamy jeden pokój gościnny (będzie więcej). Tak cały dzień mija. Jesteśmy tam do 5 po południu, czasem dłużej by znów wsiąść w daladaala (miejski autobus) by wrócić do domu. Potem modlitwa i wspólne dzielenie się ze wspólnotą.
Jakie są największe pragnienia młodzieży z Waszego Centrum?
By być wykształconym i niezależnym człowiekiem, by mieć dobre ubrania i jedzenie, być kimś wartościowym. Wielu chce studiować, uczyć się, skończyć szkołę średnią. To jest największe marzenie, bo wiedzą, że edukacja to klucz do przyszłości i choć szkoły państwowe są za darmo, muszą płacić za mundurki. Poziom jest tam tak słaby, że często w czwartej klasie nie umieją pisać, więc wykształcenie jest największym marzeniem dzieci. Oby dzieci w Polsce miały takie marzenia!!!
Jakie mają trudności?
Całe mnóstwo związane z naturalnym rozwojem dziecka, jak wszystkie dzieci na świecie, ale poza tym także te materialne, o których wspomniałam. Największy problem to rozbite rodziny, śmierć rodziców z powodu AIDS i innych chorób, brak książek i jedzenia, mieszkanie daleko od rodziców (to jest coś, co mnie szczególnie boli i jest trudne do zrozumienia, rodzice proszą swoich krewnych, tych, którzy mają lepszą sytuację finansową, aby zabrali dziecko do miasta i pomogli w edukacji; taki dzieciak rośnie bez mamy i taty, niejednokrotnie ta dalsza rodzina wykorzystuje to dziecko do prac domowych, jako pomoc domowa). Nie jest to łatwe ani ocenić ani zrozumieć.
Jak jesteście postrzegane przez okolicznych mieszkańców?
Bardzo różnie; czasem jak przyjaciele, jako siostry, czasem jako ludzie z pieniędzmi, wiec słyszę żądania o pieniądze, a czasem jak turyści. Ci co nas znają i pracują z nami, traktują nas jak swoich.
[w szkole] Czy ludzie młodzi z Polski mogą w jakiś sposób zaangażować się w działalność tego Centrum?
Oczywiście, przez rożnego rodzaju pomoc materialną, także przesyłając pomysły, dzieląc się doświadczeniami i jak wspomniałam - pracując tutaj przez jakiś czas. Myślę, że młodzi ludzie mają więcej pomysłów ode mnie, może tylko brakuje im odwagi by o tym powiedzieć, by coś z siebie dać!
Jakie jest siostry największe marzenie?
Zielony park w okolicy parafii z boiskiem do piłki nożnej i placem zabaw... i jeszcze z ławeczkami do siedzenia i czytania książek?
Co pomaga siostrze trwać na misjach, co daje siłę?
Jedyną pomocą taką prawdziwą i głęboką jest modlitwa, codzienna Msza Św. i wiara, że Bóg mnie powołuje tu i teraz by mu służyć. Poza tym, pomoc bliskich, nie finansowa, ale ta, która nazywana jest miłością; jak moja siostra dzwoni i mogę porozmawiać z rodzicami i oni mi mówią kochamy Cię, dbaj o siebie jesteśmy z tobą, to już więcej nie potrzebuję nic. Mówiąc "bliscy", mam na myśli także przyjaciół w Polsce, a także tych tutaj w Afryce.
Modlitwa, msza św. miłość bliskich, to jest całe bogactwo, które nosimy w sobie jako misjonarze i za które nie trzeba dopłacać do biletu lotniczego, jest czystym darem Bożym.
No dobrze, wspomnę też o owocach mango i pomarańczach, które mam na co dzień przez cały rok :-)
Przypomina mi się wiersz ks. Twardowskiego
gdyby wszyscy byli silni jak konie,
gdyby każdy miał po cztery jabłka
gdyby każdy był tak samo bezbronny w miłości
nikt nikomu nie byłby potrzebny...
Potrzebuję ciebie, twej modlitwy i twego zainteresowania by być misjonarką. Potrzebujesz mnie, by nie być zamkniętą w swoim własnym świecie i abyśmy wiedzieli, że po drugiej stronie świata żyją moi bracia i siostry, że są też potrzebujący i ci, co mogą się dzielić swoim bogactwem. Potrzebujemy siebie by iść do Boga razem trzymając się za ręce aby nie zbłądzić. Mogę na Was liczyć?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.