Z o. Maciejem Jaworskim OCD, sekretarzem ds. misji w krakowskiej prowincji karmelitów bosych, rozmawia Dobromiła Salik
- A więc przewijał się przez ten pobyt wątek męczeństwa. Czy były jeszcze inne charakterystyczne akcenty?
- Tak, był jeszcze wątek zatrzymania się. Afryka wymaga przygotowania: nie językowego, nie medycznego, nie technicznego, ale przygotowania się na zwolnienie kroku, zrozumienia, że zmieniam tempo życia. Stało się to jasne już w pierwszym kontakcie z Afryką, w Etiopii, kiedy oczekiwałem pięć godzin na lotnisku. Te godziny wydawały się masą czasu; tyle czasu trzeba stracić - myślałem. Ale okazuje się, że to nie jest strata czasu, takim czasem ludzie tutaj żyją! Nawet gdy nie mają nic do zrobienia. W tym oczekiwaniu biali wyszukiwali się, jakby instynktownie, bo ta pustka oczekiwania wydawała się jałowa. A Afrykańczycy przeżywali ten czas inaczej: potrafili rozmawiać, po prostu być ze sobą, bez presji czasu - nieważne, czy pięć, czy siedem godzin…
- Niedawno minęło 75 lat od chwili ogłoszenia św. Teresy od Dzieciątka Jezus patronką misji. Karmelitanka - patronką misji... Jaki jest, zdaniem Ojca, związek między kontemplacją a działaniem apostolskim?
- Towarzyszy mi wciąż przekonanie, że Marta i Maria nie są konkurentkami. Są siostrami i siedzą przy jednym stole. Dopóki św. Franciszek Ksawery był jedynym patronem misji i misjonarzy, mogło się wydawać, że misje to domena tylko dla orłów, dla wybranych, dla nielicznych. Ale od 75 lat to już jest nieaktualne! Tereska pokazała nam, że misje są dla wszystkich, że w Kościele nie ma miejsca na ekskluzywizm. Wszystko ma wartość, niezależnie od tego, gdzie żyjemy, w jakim stanie, z kim; wszędzie jako wspólnota Kościoła mamy wpływ na siebie nawzajem. Bardziej niż grzech wpływa na świat dobro. Uderzyło mnie bardzo papieskie zdanie z bulli ogłaszającej Wielki Jubileusz Roku 2000 Incarnationis mysterium. Brzmi ono tak: “... między wiernymi dokonuje się przedziwna wymiana darów duchowych, która sprawia, że świętość jednego wspomaga innych w znacznie większej mierze niż grzech jednego może zaszkodzić innym”. Kiedy Ojciec Święty był w Lisieux, bezpośrednio po jednej z pielgrzymek afrykańskich, mówił: “Ty, Tereso, byłaś tylko pozornie odcięta od świata”. Klauzura klasztorna nie odgradza od życia. Ona pomaga w odnalezieniu serca świata i pomaga w nim być. To święci potrafili odkryć punkt ciężkości, ten newralgiczny punkt świata, decydujący moment. Na przykład jeden z kamedułów miał zwyczaj nanosić na mapę wszystkie miejsca, do których pielgrzymował Papież. Wodził tylko palcem po mapie, ale przecież w ten sposób “czuł puls” Kościoła! Teresa nie opuściła klauzury, a w sercu nosiła cały świat. Nie jest nawet najistotniejsze, by każdy szczegół oddzielnie omadlać, nie trzeba tworzyć nieustannie litanii próśb i intencji, ale tak jak Teresa mówi: “Pociągnij mnie, a pobiegniemy”. Jesteśmy jak wartka rzeka, która wpływając do oceanu, zabiera ze sobą wszystko, co napotyka. I my pociągamy za sobą wszystko, co kochamy, w ocean miłości Bożej.
- Czy chce Ojciec powrócić do Afryki?
- Ten krótki pobyt - to było tylko dotknięcie, i rozpalił się głód... Wciąż widzę twarze afrykańskich dzieci. I wierzę, że kiedyś będę mógł znów ocierać ich łzy...