Każdy, kto z Kościołem się zetknął, ma swoje zdanie o nim. Zawsze uproszczone. I dlatego każdy, kto Kościoła szuka, albo do Kościoła należy, musi go wciąż na nowo odnajdywać.
Wielowymiarowość Kościoła
Naszkicowałem kilka sytuacji Kościoła. Billy i jego rodzina – należą do Kościoła. Młodzież zebrana na oazie – także. Biskup – oczywiście. Stare kobiety z domu pomocy również. Trzy, co najmniej trzy różne wcielenia Kościoła. Trójkąt – jeśli by chcieć rozmieścić to na płaszczyźnie. Dobrze wiemy, że rozmaitych – jak ja to nazywam – sytuacji Kościoła można mnożyć w tysiące. To po pierwsze. A po drugie: one nie układają się na jednej płaszczyźnie. Powstaje raczej przestrzenna, wielowymiarowa bryła. Bryła? Czy raczej budowla? Ta wielowymiarowość osadzona jest także w czasie, w zmienności nie tylko czasu jako takiego, ale zmienności uwarunkowań historycznych, kulturowych, cywilizacyjnych. Zatem: Kościół jest, czy Kościół dzieje się – lub lepiej: Kościół żyje? Odpowiedź jest oczywista. Kościół żyje. Z tego powodu tak trudno poddaje się definicji – bo nie dość, że jest rzeczywistością bosko-ludzką, to nawet w tej ludzkiej perspektywie niemożliwe jest uchwycenie jego pełnego kształtu.
Dlatego każdy, kto z Kościołem się zetknął, ma swoje zdanie o nim. Zawsze uproszczone. I dlatego każdy, kto Kościoła szuka, albo do Kościoła należy, musi go wciąż na nowo odnajdywać. Droga odnajdywania Kościoła nie jest łatwa. Ta trudność jest następstwem nie tylko ciągle zmieniającego się w naszych oczach obrazu Kościoła, ale także funkcją zmienności nas samych w biegu życia. Nas – jednostek i całych społeczności. A jednak – i w to uwierzyliśmy – bez Kościoła obejść się nie możemy. Nawet Billy – do dziś nie wiem, czy sam ochrzczony – przyszedł do urzędowego przedstawiciela Kościoła. Już to było uznaniem potrzeby Kościoła. I prosił o chrzest małego Harry’ego – a to już było wyznaniem wiary złożonym wobec Kościoła. Sądzę, że jestem bliżej Kościoła niż Billy. Sądzę, choć pewien nie jestem.
Kościół w zamyśle Boga
Kościół jest dziełem Jezusa. Wobec tego szanownego audytorium nie muszę powtarzać biblijnego wykładu na ten temat. Wszyscy wiemy: Jezus gromadzi uczniów, formuje, ustanawia Dwunastu, Dyskretnie grupuje w kilkuosobowe zespoły, rozsyła Siedemdziesięciu Dwóch. Wreszcie Piotr – Skała, na której widzialna budowla Kościoła się wzniesie. I strażnik kluczy Królestwa (Mt 16,18n). Zamysł Jezusa sięgał dalej i był zamysłem Boga Trójedynego. Lawinowo zaczęło wszystko narastać w Dniu Pięćdziesiątnicy. Czy jednak Boży zamysł tylko tego dnia sięgał? Bynajmniej. Czy był – i jest – zamysłem tylko w skali „makro”, czy także dotyczy każdego człowieka z osobna? Otóż jest w Piśmie św. myśl, której nie wolno przeoczyć. Słowa wypowiedziane do Mojżesza „Znam cię po imieniu i jestem ci łaskawy” (Wj 33,12) dopełnione zapowiedzią księgi Apokalipsy: „Zwycięzcy dam manny ukrytej i dam mu biały kamyk, a na kamyku wypisane imię nowe, którego nikt nie zna oprócz tego, kto je otrzymuje” (Ap 2,17). Wolno odczytywać – zgodnie z tradycją – oba miejsca, jako świadectwo bardzo osobistego, wręcz intymnego, a na pewno indywidualnego stosunku Boga do każdego z nas. Dla Boga nie jestem cząstką bezimiennego tłumu. To domaga się wiary. I to szalenie zobowiązuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).