Przychodzą ludzie młodzi, tak zawiedzeni światem, że nie widzą sensu życia. To nas rani, że oni – w wieku 14,15 lat – odrzucają życie! Są pełni bólu i złości, w głębi mszczą się na sobie i bliskich dlatego, że rodzice dali im życie tylko po to, aby ich otoczyć rzeczami, przedmiotami. Nie dali im miłości.
Powoli, dzień po dniu, rozumiałam, że ci chłopcy z ulicy potrzebowali innej miłości – miłości Bożej. Oni zauważyli moje zrozumienie i zaufali mi – bo to nie była moja miłość, to była miłość, która przechodziła przeze mnie! I która ciągle przechodzi! Miłość, która stawia wymagania! Młodzi nie boją się ubóstwa, trudów, poświęcenia – w naszych domach tak żyjemy od 25 lat! Chłopcy i dziewczęta, którzy do nas przychodzą, wszystko w naszych domach robią sami – sprzątają, piorą, gotują, pracują w ogrodach… i modlą się od rana do wieczora. A Chrystus leczy ich zranione dusze – to się właśnie nazywa Chrystoterapia. Narkomani, uzależnieni od wielu lat wracają do życia wolni i pełni godności dzięki Miłości Chrystusa – bez żadnej chemii i psychologii!
I wszystko zawierzamy Bożej Opatrzności! Nie chciałam przyjąć pieniędzy od państwa i czesnego od rodziców. Powiedziałam: „nie”! W przeciwnym razie bylibyśmy uzależnieni od kogoś, od czegoś! Opatrzność daje nam wszystko w odpowiednim momencie! Bo Bóg jest naprawdę Ojcem Miłosiernym i hojnym.
Ciągle dużo młodych ludzi popada w nowe uzależnienia: od Internetu, hazardu, pornografii. Dlaczego?
Bo brakuje im brakuje wszystkiego, co nie jest do kupienia! Obecności, rozmowy, radości, miłości… Wszystkiego, co naprawdę niezbędne człowiekowi. muszą się nauczyć żyć ze swoimi dziećmi, nie zostawiać ich na boku. Muszą się nauczyć dzielić się wszystkim ze swoimi dziećmi. Ci młodzi, którzy czują się niczyimi, właśnie dlatego chcą zabrudzić sobie życie pornografią, alkoholem, łatwym seksem, przemocą, złem różnego rodzaju – dlatego, że nie doświadczyli prawdziwej słodyczy ludzkiej rozmowy. Nie poznali świadectwa prawdziwego chrześcijańskiego życia. Nade wszystko, nie widzieli modlących się razem rodziców!
Matka Boża w Fatimie powiedziała: jeśli rodzina nie zacznie razem odmawiać różańca – zaczyna obracać się w ruinę. Ulega zniszczeniu. Musimy modlić się razem: mama, tata i dzieci. Niektórzy mówią, że 14, 15-letnie dzieci i tak odchodzą. Odchodzą, bo słyszą tylko „jąkaninę”, bezładną, bez owoców. Modlitwa musi pokazać owoce – w mamie, tacie, dziadkach – że dzięki niej naprawdę stają się lepsi, pełni prawdziwej miłości, wyrozumiałości, przebaczenia, uśmiechu.
Co siostra poradziłaby rodzicom, którzy często zdesperowani szukają ratunku dla swojego dziecka?
Musimy rozpocząć od rodziców, nie od dzieci. Muszą oni przede wszystkim zacząć modlić się – solidnie, konkretnie. Modlitwa zmienia rzeczywistość, pomaga biednym… Dzieci widzą przemianę – jeśli rodzice nie krytykują sąsiadów, są skłonni dać jałmużnę biednym, są naprawdę radośni, szanują się nawzajem, przytulają się. Właśnie to muszą zauważyć – wtedy i oni zechcą się zmienić, zerwać z uzależnieniem. To pomaga im podjąć decyzję o wstąpieniu do wspólnoty. I kiedy przychodzą do wspólnoty, jesteśmy przekonani, że są z nami Miłosierdzie, i Miłość, i Dobroć Boga i Jezusa Zmartwychwstałego i Maryi, która jest zawsze z nami, która nas prowadzi. Owszem, mamy do czynienia z tajemnicą tego powszechnego zła, które dziś nas otacza, ale wszystko jest możliwe dla tego, który wierzy.
Każdego wieczoru na spotkaniu mówię, że mamy ogromne bogactwo – wiarę w Boga Miłosiernego zawsze i wszędzie. Boga, który przygarnia i wszystkim daje nadzieję.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.