Zakon Braci Mniejszych Kapucynów
Odkrycie Piły
W tym kontekście historia dotycząca kapucynów i ich pracy w Pile zatoczyła koło, choć dziś już w innych uwarunkowaniach i w odpowiedzi na nieco inne wyzwania niż wówczas, kiedy leżącą na północ od Poznania Piłę - ja sam wyznaje - odkrył o. Jerzy Rumak. W drugiej połowie kwietnia 1945 r., zaledwie po oddaleniu się frontu, został on wezwany z Krosna do prowincjała w Krakowie, który polecił mu w celu objęcia nowych placówek pracy przez kapucynów przeprowadzić rozmowy w Kurii biskupiej w Katowicach, Poznaniu, Gnieźnie i w Pelplinie. Zgodnie z pozostawionymi przez niego wspomnieniami, poza grzecznościowymi konwersacjami i wymijającymi odpowiedziami, niewiele udało mu się zdziałać.
W końcu w Poznaniu kanclerz wspomniał mu o leżącej na północ Pile, wówczas poza granicami polskich diecezji. Niewiadomo dlaczego o. Rumak potraktował te słowa jako wyrocznię i proroctwo. Toteż ruszył w jej kierunku tak szybko, jak tylko było to możliwe. Ważny węzeł kolejowy i 70-tysięczne miasto zostało zamienione przez front w miejsce śmierci i ciszy grobowej. W zniszczonej w 80 proc. Pile stale wybuchały pożary, trawiąc resztki pozostałych budowli. Wśród nich o. Rumak odnalazł nowoczesny, choć zniszczony kościół pw. św. Antoniego. Po wstępnych oględzinach uznał, że bardzo szybko da się przystosować go do pełnienia zadań budowli sakralnej. Nie było przy nim wprawdzie plebanii, ale na jej budowę nadawał się przyległy duży ogród. Poza tym tymczasowo mogłaby ją zastąpić ocalała ochronka.
Po uzyskaniu z magistratu pilskiego pozwolenia na objęcie przez oo. kapucynów kościoła pw. św. Antoniego, o. Rumak pojechał do Krakowa szukać pionierów gotowych przybyć z nim do grodu Staszica. Znalazło się ich oprócz niego czterech. Rozpoczęli ciężką pracę, własnymi rękami czyszcząc kościół i gasząc pożary, pracując dzień i noc o suchym chlebie i wodzie. W uroczystość Bożego Ciała 8 czerwca 1945 r. można było już poświęcić kościół i rozpocząć codzienne nabożeństwa. Wraz z coraz liczniej przybywającymi do miasta ludźmi rozpoczynała się praca duszpasterska, dojżdżanie do okolicznych kościołów, nauka religii, całymi dniami otwarta kancelaria, przy konfesjonałach ustawiały się coraz dłuższe kolejki, zawiązały się Żywy Różaniec, III Zakon, a potem Sodalicja i Krucjata Eucharystyczna, powstała i rozwijała się Caritas...
Zakon Braci Mniejszych Kapucynów
należy do wielkiej rodziny franciszkańskiej. Założycielem jest św. Franciszek z Asyżu (1181-1226). Chciał, aby bracia idąc przez świat byli cisi, spokojni, skromni, łagodni i pokorni, aby wszystkim ludziom nieśli pokój i dobro. Szybko rozwijający się zakon w wieku XVI przechodził reformy, które doprowadziły do podziału na trzy gałęzie: Bracia Mniejsi Konwentualni, Bracia Mniejsi i Bracia Mniejsi Kapucyni. W roku 1525 Mateusz z Bascio i inni bracia postanowili wierniej naśladować św. Franciszka, zakładając odrębną wspólnotę braci w charakterystycznych habitach z dużymi kapturami (cappuccini - z jęz. włoskiego: kapturowcy). Zakon Braci Mniejszych Kapucynów został zatwierdzony przez Kościół bullą Religionis zelus, wydaną przez papieża Klemensa VII 3 lipca 1528 r. Dziś zakon liczy ponad 11 000 braci, którzy pracują w 93 państwach.
O Braciach Mniejszych Kapucynach mówią
Jan Sindrewicz - Wałcz
Kapucyni dzięki swojej pracy i zaangażowaniu pokazują, na czym polega idea Kościoła. Dzięki zróżnicowanym pomysłom, które przychodzą wraz ze zmieniającą się kadrą w parafiach i domach zakonnych, skupiają wokół Kościoła wiernych w różnych grupach wiekowych.
Eugeniusz Sendlewski, działacz apostolstwa trzeźwości
Kapucynom bardzo wiele zawdzięczam. Dawno temu uczestniczyłem w rekolekcjach trzeźwościowych z o. Benignusem Sosnowskim w Zakroczymiu, które odmieniły moje życie. Uważam, że powrót do tej tradycji jest dzisiaj konieczny.
Marcin Koniecko - Wałcz
Słyszałem o nich wiele dobrego. Jak byłem mały, chodziłem do nich na religię i czułem się tam naprawdę dobrze. Jeżeli kiedyś miałbym wstąpić do zakonu, na pewno byliby to kapucyni.
Leszek Laskowski, historyk
Kapucyni wywołują u mnie skojarzenie z tradycją franciszkańską. Biedaczyna z Asyżu wciąż jest postacią czczoną i szanowaną na całym świecie. Nie powinno się jednak robić z niego tylko patrona ekologów, ale trzeba dostrzec głęboki chrześcijański sens jego posłannictwa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).