Teraz jest czas na refleksję, troskę o powołania, czas szacunku do kapłaństwa i życia zakonnego - ocenia w rozmowie z KAI ks. prof. Krzysztof Pawlina, rektor Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Warszawie.
Krajowa Rada Duszpasterstwa Powołań co roku publikuje w styczniu raport na temat powołań. Reakcją mediów na tegoroczne statystyki były alarmujące teksty o kryzysie największym od kilku czy nawet kilkunastu lat. Jak Ksiądz Rektor odbiera te statystyki?
- Jasno trzeba sobie powiedzieć: od pewnego czasu obserwujemy spadek liczby powołań, najpierw do zakonów żeńskich, później męskich, a teraz przyszedł czas na seminaria diecezjalne. Ale trzeba też pamiętać, że np. lata 60., 70. - do wyboru Jana Pawła II - nie obfitowały w Polsce w powołania kapłańskie. W perspektywie czasu większej niż ostatnie kilkanaście lat widać, że statystyki powołaniowe ulegają naturalnym fluktuacjom. Owszem, jest teraz ogólny spadek, ale bywa też tak, że diecezja, która do tej pory miała średnio 8 kleryków na pierwszym roku – tak było we Włocławku – w tym roku przyjęła 20. Z kolei wrocławska i przemyska archidiecezja, do tej pory szczycąca się wieloma powołaniami, odnotowała spadek. Ale statystki nie wszystko wyjaśniają.
Socjologia nie jest jedynym narzędziem badania rzeczywistości – tym bardziej powołań. Ona jest potrzebna do diagnozy, wyciągania wniosków. Wynika z niej, że na pewno teraz jest czas na refleksję, troskę o powołania, czas szacunku do kapłaństwa i życia zakonnego. Ale nie powinniśmy tego czasu trawić jedynie na wieszczenie kryzysu.
Media narzucają nam specyficzne spojrzenie na świat i na Kościół, karmiące się sensacjami. A życie nie składa się z sensacji. Na jednego kapłana, który zrobił coś złego, przypada 50, których codzienna ciężka praca nie jest zauważana, bo nie niesie żadnych sensacji.
Z jakiegoś powodu jednak tych powołań jest mniej.
Nie ma jednej przyczyny. Wpływa na taki stan rzeczy i niż demograficzny, i emigracja młodych ludzi, i obraz Kościoła w mediach, i osłabienie naszej wiary. Czy to nie jest smutne, że przeciętny polski katolik więcej dowiaduje się o misji księdza w serialach państwowej telewizji: „Plebania”, „Ranczo”, „Ojciec Mateusz”, niż w katolickich periodykach i rozgłośniach? Już dawno nie spotkałem artykułu, w którym byłoby ukazane piękno kapłaństwa, sens kapłaństwa czy życia zakonnego.
Moim zdaniem dar powołania otrzymuje bardzo wiele młodych osób. Brakuje im jednak wsparcia ze strony rodziców czy środowiska, w którym żyją. Świat pracuje bardzo mocno nad tym, by powołania obumierały. W warszawskim seminarium co roku jest 2-3 kandydatów, którzy nie rozpoczynają studiów ze względu na sprzeciw rodziców. Dawniej rodzina, w której rodziło się powołanie do kapłaństwa czy życia zakonnego, czuła się wyróżniona, obdarzona łaską. Dziś rodzice pytają swoje dzieci: dlaczego chcesz sobie życie zmarnować? Nie ma – nawet wśród katolików regularnie chodzących na msze – wsparcia dla młodego człowieka, który czuje powołanie i staje przed podjęciem decyzji. Jeśli wszyscy mówią, że seminarium czy zakon oznacza zmarnowanie życia, to osoba obdarzona powołaniem zaczyna się zastanawiać czy nie mają racji.
«« | « |
1
|
2
|
3
|
»
|
»»