Bp Donald Kettler z Fairbanks na Alasce zaprasza polskich księży do pracy w swojej diecezji. Podczas wizyty w Polsce spotyka się z seminarzystami i biskupami, wraz z towarzyszącym mu ks. Mirosławem Woźnicą, od trzech lat pracującym w Fairbanks. Biskup z Alaski odwiedził m.in. Lublin.
Bp Kettler, ordynariusz Fairbanks od siedmiu lat, jest czwartym biskupem w diecezji powołanej w 1962 r. Wcześniej była to administratura apostolska. To największa diecezja w USA pod względem powierzchni, liczy 600 tys. kilometrów kwadratowych, a 20 proc. jej mieszkańców stanowią Indianie Atabaskowie i Eskimosi. Na całej Alasce żyje około 700 tys. ludzi, z czego ok. 10 proc. to katolicy.
- Jestem w Polsce, by prosić o księży, bo jest nas za mało. W tym momencie w diecezji mamy 18 księży, zakonnych i diecezjalnych, oprócz nich pracuje 12 sióstr i 2 braci zakonnych – wyjaśnia bp Kettler.
Problem duszpasterski stanowią przede wszystkim odległości i niedostępność niektórych terenów, a kapłani potrzebni są zwłaszcza w wioskach. - Księża pracujący w Fairbanks mają w zasadzie takie same warunki jak w innych miejscach w USA. Ale poza miastami, tam gdzie mieszkają głównie Eskimosi i Indianie, nie ma dróg, więc księża najczęściej poruszają się samolotami, zimą używają skuterów śnieżnych a latem łodzi – mówi ordynariusz. Księża mają pod opieką od 5 do 7 parafii i przemieszczają się, pozostając kolejno w każdej wiosce przez dwa tygodnie. - Można łatwo obliczyć, że w niektórych miejscach msze św. są odprawiane raz na 6-7 tygodni, a w niektórych raz na trzy miesiące – zauważa biskup. Jego zdaniem, gdyby w diecezji przybyło sześciu kapłanów, sprawiłoby to już wielką różnicę, choć nie zagwarantowałoby jeszcze, żeby msze odprawiane były we wszystkich wioskach każdego tygodnia.
Hierarcha szuka kapłanów w Polsce, bo ma dobre doświadczenia z Polakami. W tym momencie w jego diecezji pracuje trzech Polaków, w tym od siedmiu lat ks. Stanisław Jaszek z archidiecezji lubelskiej oraz ks. Mirosław Woźnica z archidiecezji katowickiej. Bp Kettler prowadzi rozmowy także z biskupami w USA. Powołania w diecezji nie są częste. Półtora roku temu, po 128 latach, został wyświęcony pierwszy ksiądz z Fairbanks. - Jeżeli chodzi o plemienne powołania, u Eskimosów problemem jest celibat, a u Indian ważne znaczenie ma fakt systemu matriarchalnego, stąd z powołaniami jest bardzo ciężko. Mamy wielu diakonów stałych wśród Eskimosów, którzy posiadają rodziny, ale żadnych wśród Indian. Tych powołań trzeba się dopiero dopracować – zauważa biskup.
Ksiądz czy siostra zakonna, którzy chcieliby pracować na Alasce, powinni być świadomi panujących tam warunków klimatycznych i, co podkreśla bp Kettler, powinni szanować i rozumieć kulturę ludzi, do których przyjadą. – Jeśli przyjeżdża do nas misjonarz, pierwszy rok spędza w Fairbanks, by obyć się z pogodą, poznać ludzi, ich kulturę i środowisko, zanim trafi do wiosek eskimoskich czy indiańskich – mówi. Praca duszpasterska zdąża też w kierunku kształtowania świeckich liderów. Na Alasce, jak zwraca uwagę hierarcha, zamieszkuje wielu ludzi, którzy chcą odpocząć od zinstytucjonalizowanego sposobu życia, zacząć na nowo. Niechęć do instytucji przekłada się też na niechęć do Kościoła. Z kolei młodzi ludzie w wioskach muszą najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcą wychowywać się w swojej kulturze, czy też w kulturze białego człowieka, pieniędzy i komercjalizacji, a potem, czy chcą być w Kościele.
- Jestem wdzięczny za ciepłe przyjęcie w Polsce i za możliwość przedstawienia mojej prośby – mówi bp Kettler. Do tej pory odwiedził w Polsce czterech biskupów i cztery seminaria, spotkał się także z księdzem, który w Warszawie przygotowuje się do wyjazdu na Alaskę. Ostatnim punktem wizyty będą Katowice.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.