Od 350 lat franciszkanie opiekują się najważniejszym sanktuarium na Opolszczyźnie - przypomina NTO.
W bardzo ciekawym reportażu czytamy:
Pracuje ich na Górze św. Anny dwudziestu czterech, osiemnastu zakonników mieszka w klasztorze, sześciu w domu pielgrzyma.
Jest ich niemal dokładnie tylu co 350 lat temu, gdy po raz pierwszy franciszkanie reformaci przyjechali na Górę św. Anny.
- Nasza obecność tutaj to chyba jedyne dobrodziejstwo szwedzkiego potopu - śmieje się ojciec Jozafat, obecny gwardian klasztoru, 154. przełożony w jego historii.
Do sprowadzenia franciszkanów na Opolszczyznę przyczynił się hetman Stefan Czarniecki. Kiedy Szwedzi szykowali się do zdobycia Krakowa, kazał on zburzyć wszystkie budynki przylegające z zewnątrz do murów miasta. Zakonników przeniesiono do Gliwic, gdzie w budynku przeznaczonym dla dwudziestu mnichów mieszkało ich siedemdziesięciu. Chętnie więc przystali na prośbę właściciela Góry św. Anny, hrabiego Melchiora Ferdynanda de Gaschin, który chciał, by franciszkanie objęli opieką duszpasterską annogórskie sanktuarium. Fundator obiecał zbudować dla nich klasztor i wziął na siebie utrzymanie braci. W listopadzie 1655 roku 22 zakonników odpowiedziało na jego zaproszenie. Początkowo mieszkali przy kościele w Leśnicy, a klucze do nowego, drewnianego klasztoru na Górze św. Anny dostali 350 lat temu - 6 sierpnia 1656 roku. Pierwszym przełożonym został Franciszek Rychłowski.
Ubodzy, ale nie dziady
Poza opinią o świętości pozostał po nim portret i księga z jego kazaniami, które można oglądać w klasztornym muzeum. Przechowuje się tu także dawne wyposażenie celi zakonnika. Składa się na nie tabliczka z napisem "Memento mori” (pamiętaj o śmierci), brewiarz, skórzana dyscyplina i trupia czaszka. Podobnych atrybutów, poza brewiarzem, trudno byłoby szukać w obecnych pomieszczeniach zakonników.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).