O widzeniu tłumu aniołów, umieraniu Kościoła, jodze i Bogu na manowcach z o. Josephem-Marie Verlinde rozmawia Marcin Jakimowicz.
Gdy mój przyjaciel zanurzony po uszy w New Age nawrócił się, usłyszał: Idź, pomódl się. Ale jak? – pytał. – Módl się, jak chcesz. Jesteś wolny. To było objawienie. Ale po latach może pojawić się pokusa: kiedyś za pomocą konkretnej techniki (np. regulacji oddechu) uzyskiwałem wymierny duchowy efekt. A Pan Bóg się wymyka. Nie ma metody, by „złapać Go za nogi”…
– Znam świetnie tę pokusę. Też ją przeżywałem. Ogromną pokusą w czasie duchowej pustki jest skorzystanie z technik jogi, by wprowadzić się w stan przemienionej świadomości i doznać czegoś niezwykłego. Na początku, przyznam, próbowałem to zrobić, ale zauważyłem z niepokojem jedną rzecz: słabła moja miłość do Eucharystii.
Msza św. jest papierkiem lakmusowym?
– Tak. Doświadczyłem tego przy wychodzeniu z bioenergoterapii. Techniki zamykają mnie w sobie, sprowadzają do mojego własnego doświadczenia. Jestem skupiony na sobie i doświadczam głębokich pokładów mojego własnego „ja”. A droga wolności polega na wyjściu poza samego siebie, na obumieraniu dla siebie, by pozwolić narodzić się drugiemu. A to bardzo boli. „Już nie ja żyję, ale Chrystus” – wołał św. Paweł. W chrześcijaństwie umieramy dla siebie po to, by żył ten drugi. Stary człowiek nie potrafi tego dokonać. Można tego dokonać tylko w wierze.
Ludzie, których poraniły wschodnie duchowości, często, gdy mówią świadectwo, spotykają się z szyderczym parsknięciem, niedowierzaniem. Mój znajomy opowiada, że medytując nad kartami tarota, doświadczył konkretnych osobowych bytów, a sala kręci głową: Co za bajki opowiadasz?
– Nie znam sytuacji w Polsce, ale we Francji młodzież z takich rzeczy się nie śmieje. Tam wiele osób miało doświadczenie jakichś obcych bytów, duchów. Okultyzm jest szeroko rozpowszechniony. Nawet rząd jest zaniepokojony; stworzył ostatnio specjalne grupy, które mają zajmować się problemem satanizmu. Mówienie o istnieniu jakiegoś równoległego świata nie wywołuje śmiechu. Problem jest inny: młodzi, nie wierząc już w Boga, zwracają się ku tym duchom. Wielu ludzi mówiło mi: ponieważ Bóg nie istnieje, prosiliśmy te duchy, by się nami opiekowały. Filozofie, które chciały wymazać istnienie Boga, nie przewidziały, że to puste miejsce będzie zapełnione przez jakieś inne istoty. Pisał o tym św. Augustyn: nie możemy pozostawać w stanie neutralności duchowej. Człowiek ma naturalną potrzebę relacji z bytem, który jest ponad nim. Jeśli ta otwartość nie zostanie wypełniona przez miłość Boga, wypełni ją ktoś inny. Nieprawdziwa jest filozoficzna wizja człowieka absolutnie niezależnego, autonomicznego.