Generał Jaruzelski nie lubi, kiedy się pojawiają dokumenty dotyczące czegokolwiek z przeszłości, w których jest on wymieniony.
- Dlaczego gen. Jaruzelski tak bardzo zirytował się notatką z narady, która odbyła się z jego udziałem 25 października 1984 roku?
- Generał Jaruzelski nie lubi, kiedy się pojawiają dokumenty dotyczące czegokolwiek z przeszłości, w których jest on wymieniony. Nie przypadkiem kazał zniszczyć stenogramy Biura Politycznego. Tego typu dokumenty, zwłaszcza cytowane przeze mnie zapiski Wiesława Górnickiego, nie są formalne. Tam są zanotowane reakcje emocjonalne, opis odruchów. Generał tego nie lubi.
- Czy można powiedzieć, że ten dokument to swego rodzaju dowód niewinności generała w sprawie porwania i zabójstwa ks. Popiełuszki?
- Oczywiście, że nie. Owszem, może być taka interpretacja, że rzeczywiście nie mieli z tym nic wspólnego, skoro tak emocjonalnie i gwałtownie zareagowali. Ale na przykład premier Olszewski uważa, że ten dokument mógł powstać właśnie po to, by zamazać odpowiedzialność. Albo że oni postanowili znaleźć kozła ofiarnego w osobie Milewskiego, żeby w ten sposób odciągnąć uwagę od siebie. Różne interpretacje są możliwe.
- Dlaczego nie podjęli kroków wobec towarzysza Milewskiego?
- Jaruzelski obawiał się komplikacji w Biurze Politycznym i w kontaktach z aparatem.
- A sprawa ewentualnych powiązań gen. Milewskiego z Moskwą w tej notatce się nie pojawia?
- Z notatki nie wynika, żeby uczestnicy spotkania podchwycili ten wątek. Dziś generał Jaruzelski nie przypomina sobie w ogóle tego spotkania.
- Jak skomentowałby Pan głosy, że ujawniona notatka może być przełomem w badaniach historyków i w śledztwie w sprawie zabójstwa ks. Popiełuszki?
- To jest nadinterpretacja wynikająca po części z nieznajomości tej notatki, ale też po prostu z szukania sensacji. Owszem, ten dokument jest bardzo interesujący dla kogoś, kto zajmuje się historią wewnętrzną PZPR. Natomiast gdy chodzi o śledztwo w sprawie zamordowania ks. Popiełuszki, według mnie, on nic nie wnosi.
- Czy dzisiaj żałuje Pan, że ujawnił dokument, który miał ujrzeć światło dzienne za sześć lat?
- Z jednej strony tak, bo jednak złamałem słowo, które dałem, ale z drugiej strony może ta notatka stanie się małym bodźcem, który posunie sprawę do przodu. Może ktoś jeszcze zacznie na ten temat myśleć, może ktoś coś powie, a może ktoś inny znajdzie jakiś dokument? Jeżeli tak się stanie, uznam, że gra była warta świeczki, choć oczywiście ja tego nie planowałem. Jeśli natomiast nie będzie żadnej reakcji, poza prokuratorem Witkowskim, uznam, że niepotrzebnie to wszystko zrobiłem.
«« | « |
1
| » | »»