Działanie na rzecz rozwoju różnych form przedsiębiorczości powinno obejmować również kraje „skazane na wykluczenie i marginalizację w świecie ekonomii globalnej.” Odpowiedzialność za podejmowane projekty powinna być rozkładana proporcjonalnie, to znaczy pierwszym, który powinien podjąć obowiązek rozwoju jest sam zainteresowany.
Współpraca w rozwoju to okazja do spotkania ludzi i kultur – zauważa Benedykt XVI. Zdarza się jednak, że nadchodząca pomoc nie uwzględnia tożsamości kulturowej ani własnej ani ludów, do których jest skierowana. Taka postawa przekreśla możliwość nawiązania dialogu, a przyjmowanie bez rozeznania każdej propozycji kulturowej sprawia, że ludzie nie będą potrafili przyjąć odpowiedzialności za swój rozwój.
Z drugiej strony wyższość ekonomiczna i technologiczna nie oznacza wyższości kulturowej. „Społeczeństwa technologicznie zaawansowane […] powinny odkryć w sobie zapomniane czasem cnoty, które pozwoliły im rozkwitać na przestrzeni dziejów. Społeczeństwa rozwijające się powinny pozostać wierne temu wszystkiemu, co jest prawdziwie ludzkie w ich tradycjach, unikając automatycznego narzucania sobie mechanizmów zglobalizowanej cywilizacji technologicznej” – pisze Ojciec Święty.
To także wymiar odpowiedzialności za własny rozwój.
Spotkanie kultur to także spotkanie religii. „Również inne kultury uczą braterstwa i pokoju” – zauważa Benedykt XVI, dodaje jednak, że nie brakuje i takich, które „hamują prawdziwy rozwój ludzki albo wprost mu przeszkadzają”. „Dzisiejszy świat jest przeniknięty pewnymi kulturami o podłożu religijnym, które […] izolują [człowieka] w poszukiwaniu indywidualnego dobrobytu, ograniczając się do zaspokajania jego oczekiwań psychologicznych” – pisze Ojciec Święty. Obecne są także „spuścizny kulturalne i religijne zamykające społeczeństwo w statycznych kastach społecznych, w magicznych wierzeniach lekceważących godność osoby ludzkiej, w postawach uległości wobec tajemnych sił.”
„Rozwój potrzebuje religii i kultur różnych narodów” – zauważa Benedykt XVI, jednak „konieczne jest odpowiednie rozeznanie […] odnośnie do ich wkładu do budowania wspólnoty społecznej i dobra wspólnego”. Religie – chrześcijańska i niechrześcijańskie – mogą wnieść swój wkład w rozwój, o ile Bóg znajdzie miejsce w przestrzeni publicznej, a prawo do publicznego wyznawania wiary i działania na rzecz kształtowania życia publicznego zgodnie z prawdami wiary nie będzie negowane. Wykluczenie religii ze sfery publicznej jest szkodliwe podobnie jak fundamentalizm – zubaża w motywacje, a polityka staje się „narzędziem ucisku i agresji”.
Globalizacja stwarza ryzyko synkretyzmu religijnego. To zjawisko nie może być akceptowane przez Kościół - „wolność religijna nie oznacza obojętności religijnej”. Sytuacja, gdy różne kultury/religie uważa się za równoważne i zamienne, jest jednak niebezpieczna również dla samej społeczności. Pojawiają się wówczas dwie opcje: albo poszczególne grupy społeczne żyją faktycznie bez spotkania i dialogu, co przecina możliwość integracji, albo dochodzi do zrównania kulturowego. Tymczasem „człowieka […] nie można zrozumieć nie uwzględniając tego kontekstu jego egzystencji”*. W kontekście kultury, w której został ukształtowany, człowiek odpowiada m.in. na pytania o sens własnej egzystencji. Zatracenie własnej tożsamości kulturowej może oznaczać zagubienie odpowiedzi na pytanie o sens i cel życia.
Prawdziwa odpowiedzialność za własny rozwój i rozwój własnego narodu, podobnie jak prawdziwa pomoc w rozwoju tym, którzy jej potrzebują, nie może kończyć się na zagadnieniach ekonomicznych i pomijać aspektów kulturowych i religijnych.
Zdjęcie: Henryk Przendziono, Agencja GN