Kościół, którego mury świadczą niewątpliwie o jego charakterze obronnym, bo ich grubość na pewno nie była podyktowana względami konstrukcyjnymi, został wzniesiony ok. 1350 r. Początkowo jednonawowy, został w XV w. poszerzony o nawy boczne. Kościół przetrwał w stanie nienaruszonym II wojnę światową.
Pożar i odbudowa – Starzy mieszkańcy wspominają, że w 1945 r. wyglądał tak samo, jak przed wojną – mówi ks. Leszek. Całe wyposażenie protestanckiego od 1530 r. kościoła spłonęło w roku 1945. Dzieła zniszczenia i kompletnej destrukcji dokonały ładunki wybuchowe, umieszczone w zaminowanej wieży. Po prawdzie z dawnego wyposażenia kościoła ocalał jedynie dzwon, który obecnie znajduje się na terenie Niemiec w Lubece. – W sprawę jego zwrotu niesłychanie mocno zaangażował się urodzony w Nowej Cerkwi pan Pohl. Jest pasjonatem historii i człowiekiem zakochanym w tych ziemiach – cieszy się proboszcz z Cedrów. On też opracował m.in. spis protestanckich proboszczów od 1562 r. aż do końca wojny, kiedy to ostatnim proboszczem był ks. Walter Kurowski. Nie ma żadnych ksiąg parafialnych, prawdopodobnie i one spłonęły. W każdym brak jakichkolwiek ich śladów w Niemczech.
Kościół w Cedrach nie ma też podziemi, bo na Żuławach woda, jak wiadomo, stoi wysoko. Co nie znaczy jednak, że Cedry nie mają swoich tajemnic. Pomijając wielość interpretacji nazwy miejscowości, tajemnica kryje się tuż przy kościele, na zewnątrz. – Dawniej cały kościół był otoczony cmentarzem. Ocalał jedynie grób pruskiego oficera. Jak wspominano, przy odbudowie kościoła grób został otwarty. Znaleziono wtedy szablę i oficerską czapkę – mówi tajemniczo ks. proboszcz. Niestety, do dzisiaj nie ustalono, kto został tam pochowany. Cedry Wielkie to jedna z bardzo bogatych dawniej wsi żuławskich.
– Tu w każdej miejscowości znajdował się kościół, albo nawet dwa, jak byli katolicy. Wiele niestety nie przetrwało wojny – zauważa ks. Leszek. Trudno być może w to dawne bogactwo uwierzyć, bowiem z ogromnych słynnych żuławskich domów podcieniowych, symbolu bogactwa, w Cedrach nie ocalał ani jeden. Nie ma też śladu po dawnej stacji kolejki wąskotorowej, której sieć była używana jeszcze po wojnie. Potężną infrastrukturę tworzyła też sieć kanałów i przepompowni wody. – Zachował się tu jednak dom zarządcy majątku Cedry z przełomu XVIII i XIX w., w którym dzisiaj mieszkają trzy rodziny i każda dysponuje dużą ilością pomieszczeń. Dom był wyposażony już wtedy w centralne ogrzewanie i w kanalizację – podkreśla ks. Leszek.
Ziemia gojących się ranW skład parafii w Cedrach wchodzi jeszcze kościół w Leszkowach, których nazwa pochodzi od Konrada Leczkowa, dawnego członka Rady Miejskiej w Gdańsku. Leczkow przybył na Żuławy w 1387 r. Wieś filialna najeżdżana była przez Krzyżaków, Szwedów, Sasów i Rosjan. Pewnie dlatego, że we wsi znajdowała się przeprawa przez Wisłę, używana aż do końca ostatniej wojny. Z dawnych i nielicznych zapisów wiemy, że wieś musiała m.in. wysyłać konie po rosyjskiego cara, który udawał się do Gdańska. Współcześnie na Żuławach żyje już zupełnie inne pokolenie ludzi niż ci, którzy przybyli tu po wojnie. – Dzisiaj młody człowiek, kiedy mówi: „u nas”, to znaczy, że tutaj, na Żuławach, a nie na kielecczyźnie czy w innych rejonach Polski – podkreśla mój rozmówca.
Na pewno w integracji pomogła wspólna odbudowa kościoła, która de facto trwa do dzisiaj. Największe zmiany przyniosły ostatnie lata i otwarcie się Polski na Europę. Bardzo sympatyczne są kontakty z niewielu już żyjącymi, dawnymi mieszkańcami Cedrów. Być może przyjadą wszyscy, którzy będą mogli, jeśli w tym roku uda się sprowadzić wspomniany dzwon. – Chcemy, żeby zawisł na specjalnym rusztowaniu przed kościołem. Żeby był widoczny jako widomy znak, łączący przeszłość z przyszłością – podkreśla ks. Laskowski.