Parafia św. Franciszka w Cisowej - dzielnica Kędzierzyna-Koźla - uroczyście obchodziła jubileusz 50-lecia kapłaństwa pochodzącego stamtąd ojca Ernesta Golly SVD.
Legion – moi bracia i siostry
Decydującym, jak sam przyznaje, przeżyciem dla misjonarza było poznanie Legionu Maryi. Na Nową Gwineę sprowadził go bp Noser, który widział działanie tego ruchu, gdy był na misjach w Afryce. – Pamiętam, jak dziś, zaprosili mnie na zebranie w 1981 r. Świecki prowadzący powiedział: ojcze, w czasie spotkań nazywamy kobiety siostrami, a mężczyzn braćmi. Ja słucham, patrzę na moją białą skórę i na skórę tych ludzi. Patrzę na Weronikę – moja siostra, patrzę na Karola – mój brat. Jechałem samochodem z powrotem na stację misyjną i wciąż sobie myślałem: to ta Weronika to jest moja siostra, a ten Karol to jest mój brat. Byłem już księdzem od 23 lat, ale dopiero wtedy stałem się nim rzeczywiście. Zasadą Legionu Maryi jest, że patrzy się na drugiego człowieka, że to jest Chrystus. To mi bardzo dużo dało w moim życiu kapłańskim. To było dla mnie nawrócenie do rzeczywistego apostolstwa – wspomina o. Ernest Golly, który jest koordynatorem krajowym liczącego 80 tysięcy członków Legionu Maryi na Papui-Nowej Gwinei.
Całe życie jest cudem
– Dziękuję, że tu są ludzie, którzy sprowadzają błogosławieństwo. Jest ich więcej niż tych 10 sprawiedliwych, jakich szukał Pan Bóg w Sodomie i Gomorze. Codziennie chodzą do kościoła, a większość z nich z kryczką. Moja bratowa wczas rano się modli, o 3 po południu czy krowy ryczą, czy nie, ona tu klęczy i odmawia Koronkę do Miłosierdzia Bożego. A ilu jest takich, którzy cierpią, leżą w łóżkach i modlą się. Tu w Cisowej Pan Bóg jest ważny, niestety, nie dla wszystkich, ale na szczęście są ci, którzy ratują tę parafię – mówi o swojej rodzinnej Cisowej o. Ernest Golly. – Ja tego Pana Boga podziwiam. Cały czas, od małego seminarium czułem i nadal czuję się niegodny wybrania i łaski bycia kapłanem. Największym cudem jest więc to, że trwam w kapłaństwie! – odpowiada misjonarz z Cisowej na pytanie o największe osiągnięcie na misjach. – A emeryturę mam w niebie – rzuca na zakończenie z uśmiechem.