Szczęsne serca dwa

Zygmunt Szczęsny lubi majsterkować, oglądać kreskówki i jeździć na rowerze. Jest zwykłym siedmiolatkiem. No, prawie zwykłym...

Reklama

– Byłam w trzecim miesiącu. Nie znałam jeszcze płci dziecka. Wtedy przyśnił mi się dziwny sen: taki nierealny i jednocześnie bardzo... prawdziwy – Marzenie wilgotnieją oczy i zaczyna drżeć głos. - Na pięknej, starej kanapie, siedział mężczyzna. Był około czterdziestki, ubrany na ciemno. Obok siedział mały chłopiec. Chłopiec wydał mi się taki... mój. Bąk machał nogami, śmiał się. Mężczyzna pochylony nad nim patrzył uważnie. A gdy dziecko chciało odejść z kanapy, mężczyzna przytrzymał go za rękę, uśmiechnął się i powiedział: – Jeszcze nie teraz...

Marzena wiedziała, że chłopiec ze snu to jej dziecko. Ale kim był mężczyzna? Szukała w starych, rodzinnych zdjęciach. Na próżno. – Jakiś czas później przeglądałam książkę o bł. Felińskim. Tam były jego fotografie... I to był On! Dlaczego wcześniej Go nie rozpoznałam? Bo na obrazach, do których jesteśmy przyzwyczajeni, jest w stroju arcybiskupim. Wygląda nieco inaczej, niż na starych zdjęciach i w... moim śnie.

Boży humor o poranku
Dereszowie postanowili (co już i tak było chyba postanowione): mały będzie nosić imiona Zygmunt Szczęsny. Miał się urodzić 13 grudnia, ale już w listopadzie szpital był wybrany, położna nagrana, wyprawka przygotowana. Wiadomo – ciąża ryzyka. Modlitewne pogotowie zakonne cały czas działało. – Rano, dwudziestego listopada, obudziłam się z delikatnymi bólami krzyża – wspomina Marzena. – Ponieważ ból nie ustawał, zaczęłam się szykować na wizytę u położnej. Chwilę potem Marzena wiedziała: rodzi! Teraz. I w samym momencie, z drugiego pokoju wyskoczyła najstarsza córka z okrzykiem: „Mamo, przyśnił mi się Zygmuś! I powiedział, że się rodzi. Teraz!”

Telefon na pogotowie. „Moja żona rodzi”. Głos w słuchawce: „Co ile skurcze?”. „Jakie skurcze. Rodzę i koniec”. Zamknęli się w pokoju. Minuty stresu: a co będzie, jeśli dziecko okaże się chore? Jeśli nie będzie oddychać? Błogosławiony Zygmuncie, ratuj!

Zygmuś wyszedł sam. Ważył trzy kilo. Okaz zdrowia. Dopiero wtedy pojechali do szpitala.
– Pan Bóg ma poczucie humoru – śmieje się Marzena. – Tyle było zachodu: gdzie rodzić, jak rodzic? A urodziłam w domu. I drugi Boży chichot: przed porodem wymyślałam piękną wyprawkę, żeby w szpitalu „wyglądać”. No to dojechałam w stanie... cóż. Jak kobieta po błyskawicznym porodzie domowym...

Zygmunt, kim będziesz?

– Co oznacza imię Szczęsny?
– No szczęśliwy chyba – odpowiada Zygmunt.
– Będziesz księdzem? – to pytanie często zadają Zygmuntowi.

Nie przepada za nim. I kiedyś prosto do kościelnego mikrofonu, zapytany przez znajomego księdza, wypalił: „Nie! Policjantem będę!” Bo Zygmunt jest indywidualistą i zwykłym siedmiolatkiem, co lubi majsterkować i jeździć na rowerze.

– Wiem kto to był Zygmunt Feliński – odpowiada jednak niezwykle poważnie. – Jadę na Jego kanonizację do Rzymu, bo to mój patron. Może nawet spotkam się z Benedyktem XVI.

W kaplicy sióstr, na Żytniej, przy obrazie abp. Zygmunta, wisi wotum od Dereszów i Zygmusia. Na srebrnym sercu napis: „Dzięki Tobie, biją dwa serca”.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7