Posłanka Joanna Senyszyn tak bardzo chce zdyskredytować Kościół, że gotowa jest krytykować nawet... papieski dokument zakazujący gotowania ludzkich zwłok!
Nauka nie wie, więc Kościół milczy
Rzecz w tym, że dopiero w 1901 r. austriacki uczony Karl Landsteiner odkrył grupy krwi, zaś antygeny krwi (Rh) odkryto dopiero w roku 1940. Od tego momentu można mówić o bezpiecznym dla pacjenta przetaczaniu krwi. Gdyby Kościół wcześniej zaaprobował transfuzję krwi jako metodę leczniczą, to podżyrowałby swoim autorytetem prowadzone na ślepo eksperymenty. Nie tylko w tej sprawie Kościół wstrzymywał się z wydawaniem ostatecznych rozstrzygnięć moralnych co do dopuszczalności metod leczenia. Podobna sytuacja dotyczy obecnie bioenergoterapii. Niektórzy ludzie Kościoła utrzymują, że metoda ta opiera się na ingerencji demonicznej. Takie jest wynikające z praktyki przekonanie egzorcystów. Ich duchowe doświadczenie to jednak dla Kościoła zbyt mało. Nie wydał on dokumentu zawierającego jednoznacznie negatywną ocenę moralną poddawania się przez wiernych takim praktykom. Dlaczego? Dlatego, że natura bioenergoterapii nie została dostatecznie zbadana przez naukę. Kościół zawiesił więc swój sąd. Ja sam, na własną odpowiedzialność, najgoręcej odradzałbym wizyty u bioenergoterapeutów. Ale jeśli chce się pozostać na gruncie oficjalnych dokumentów Kościoła, to można jedynie radzić wiernym, by rozważyli, czy warto ryzykować, a jeśli już się na to zdecydują - by jednocześnie badali stan swej duszy z udziałem kompetentnego kierownika duchowego.
Tak się robi propagandę
Blogową twórczość prof. Senyszyn, można byłoby zbyć wzruszeniem ramion. Czegoż to ludzie nie wypisują w internecie! Cytowany tekst jest jednak fragmentem toczącej się w Polsce kampanii na rzecz legalizacji i dostępności zapłodnienia in vitro. Wydaje się, że myśl prof. Senyszyn jest następująca: „jestem za in vitro, a skoro Kościół się temu sprzeciwia, to trzeba uderzyć w jego wiarygodność”. A wzmianka o Bonifacym VIII i sekcjach zwłok nieźle się do tego nadaje, niezależnie od tego, czy jest prawdziwa, czy nie. Bo jeśli jest prawdziwa, to świetnie wpisuje się w scenariusz dyskredytacji Kościoła. A jeśli jest nieprawdziwa, to i tak mało kto się zorientuje, bo iluż Polaków ślęczy w bibliotekach nad dokumentami trzynastowiecznych papieży? Ja też nie miałbym o tym wszystkim pojęcia, gdyby nie profesor Uniwersytetu Opolskiego, ks. dr hab. Piotr Morciniec, który jest najprawdopodobniej jedynym polskim uczonym, który badał stanowisko Kościoła dotyczące sekcji zwłok od starożytności aż po czasy współczesne i przygotowuje na ten temat obszerną publikację. Uwzględnia ona także opinie zachodnich uczonych, którym nawet się nie śniło, że ten temat może się pojawić w kontekście polskich sporów o in vitro. Podsumowując, cień, który, jak się zdaje, miał w zamyśle misjonarki in vitro paść na Kościół, położył się raczej na jej własnej wiarygodności.