Gdy wszedłem do sklepu (nie wiedziałem, że pracują w nim sami chrześcijanie), jeden chłopak miał duchowe doświadczenie, że wszedł sam diabeł. Poszedł na zaplecze i zaczął się modlić.
Przez wiele lat mówiłem, że jestem niewierzący, ale oszukiwałem sam siebie – opowiada Bogdan Krzak, terapeuta pracujący z uzależnioną młodzieżą w Bielsku-Białej. – Ja wierzyłem, tyle że byłem na tego Pana Boga niesamowicie wkurzony. Delikatnie mówiąc.
Ratuj!
Gdy miałem trzy lata, rozwiedli się rodzice. Mój starszy brat trafił do ojca, ja zostałem z matką. Uciekła z moim ojczymem. Czyja wina? Mama mówiła, że ojca, tata – że matki. A w środku piekła trzylatek, który traci kontakt z bratem i któremu rozpada się świat.
Alkohol był na porządku dziennym. Pamiętam scenę: mama była w sklepie, ja kręciłem się na karuzeli. Nagle spadłem, a karuzela huknęła mnie w głowę. Lekarz zabandażował mi łeb. Pomyślałem: „Przyjdzie tata, to zrobi to na nim wrażenie”. Stanąłem za drzwiami. Ojciec przyszedł na bani i huknął mnie drzwiami w tę chorą głowę. Zabolało. Nie zrobiłem na nim wrażenia. Okazało się, że w ogóle nie jestem dla niego ważny. Nie liczyłem się.
Z nowego związku mamy rodziły się dzieci. Młodszy brat, siostry. Moje dzieciństwo? Jedno wielkie pilnowanie rodzeństwa. Mama dużo pracowała, a na mojej głowie pozostawał cały dom. Mieszkaliśmy na parterze, więc zdarzało mi się zwiewać przed ojczymem przez okno. Biegłem półtora kilometra do jego szwagra. To był duży facet, ćwiczył dżudo. Ojczym się go bał. Krzyczałem: „Ratuj!”, a on przychodził i na chwilę się uspokajało.
Trauma rozpoczynała się już w chwili, gdy matka i ojczym wychodzili na imprezę. Nie wiedziałem, co będzie się działo, gdy wrócą. Bywało ostro. Moim priorytetem było to, by uchronić rodzeństwo, więc wychodziłem do przodu, by wszystko brać na klatę. Bywało różnie.
Dlaczego obraziłem się na Pana Boga? Miałem czternaście lat, w domu się nie przelewało, byliśmy głodni. Pomyślałem: „Pójdę do księdza, który buduje kościół, i poproszę o pieniądze. Przecież wyczuje, że jestem głodny”. To nie był dobry pomysł. Odesłał mnie z kwitkiem. „Jeśli taki ma być Bóg, to dziękuję bardzo. Koniec!”. Na długie lata obraziłem się na Kościół. „Nie ma żadnego Boga” – to była moja śpiewka. Nie wiedziałem jeszcze, że On desperacko szuka ze mną relacji i naprawdę nie obrazi się, gdy wywalę Mu całą prawdę.
Uwiązany jak pies
Mój kumpel często bywał w salonie gier niedaleko bielskiego dworca. Raz zabrał mnie ze sobą. Przychodzili tam regularnie chłopcy ze stadionu. Zafascynowali mnie, bo trzymali się razem. Byłem wtedy strasznie samotny. Rówieśnicy grali w piłkę, włóczyli się, a ja przesiadywałem przy piaskownicy, pilnując dzieciaków. Byłem uwiązany jak pies. Nie chciało mi się żyć.
Zacząłem się buntować. „Nie będę żył tak, jak chcą tego dorośli!”. Szybko przylgnęła do mnie ksywa „Kryzys”. Pewnego dnia grałem w piłkę, a ponieważ miałem dziurawe trampki, ktoś rzucił hasło o kryzysie. Wiesz, jak to brzmiało w latach osiemdziesiątych? Nie wiedziałem, jak ukryć biedę. Jak się skutecznie zamaskować. „Gorzej być nie może” – pomyślałem. W szkole rozdawali kurczaki dla najbiedniejszych, a ja wstydziłem się po nie chodzić. Dostałem za to od mamy po głowie. Powiedziałem, że ich zabrakło, a tak naprawdę zżerał mnie wstyd. Zaraz po tym, jak wyśmiano moje dziurawe trampki, ukradłem buty kuzynowi. Przyznałem się mu niedawno, ale nie pamięta sytuacji. (śmiech) Zbuntowałem się przeciw dorosłym. Ksywa zaczęła pasować jak ulał. Zacząłem palić, pić, urywać się na imprezy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.