Pachnie kadzidło przywiezione przez mnichów ze świętej góry Athos, jaszczurki wygrzewają się na rozgrzanych murach a Bułgarzy zapalają świece w Baczkowskim Monasterze. I czekają na chwilę, gdy ziemia pod Kristovą Gorą rozstąpi się, a ukryte w niej drzewo krzyża objawi się w pełnej krasie.
Samochód wspina się po serpentynach wąskich dróg. Widoki zapierają dech w piersiach. Rodopy – potężne, postrzępione dzikie góry przypominają nasze Tatry. Jedziemy do skrytych w dolinach monasterów.
Roślinność rozsadza skały, wodospady z hukiem spadają w rozpadliny gór, a z samochodowych głośników sączy się bałkańska muzyka. Toni Dimitrova śpiewa: „Na krańcu Europy żyjemy sobie jak w raju, mówią o nas, że jesteśmy biedni, ale my wiemy, że i tak jesteśmy »naj«. Jeden pije, drugi płaci. Mamy wirusa, który nazywa się bałkański syndrom”. To wirus nieuleczalny. Nawet w tętniącym życiem Baczkowskim Monasterze.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).