Do Kalwarii Pacławskiej trafia każdy franciszkanin na formację nowicjacką. – To miejsce to moja pierwsza miłość – mówi o. Paweł, gwardian posługujących tu franciszkanów, liturgista.
Mogłoby jej się coś stać. Ale Matce Bożej nic się nie stanie. Dla mnie Najświętsza Panna to największy skarb, jaki Bóg dał na ziemię człowiekowi. Taka radość być z Nią, mogę Ją przytulić, ucałować. Najbardziej boi się dnia pogrzebu Matki Bożej: – Jak dziewczęta narzucają te wianki z ziela na grotę, to potem jakby pani figury Matki Bożej dotknęła, to się z niej woda leje. I kurzu pełno. Jak już pogrzeb przeżyję, żyć mogę. Pierwszego dnia jej tutaj siedzieć samotnie. – Dawniej to tu było nasadzone buraków, zboża. Teraz jeden gospodarz mówi: „Dam pani pole, niech se pani wybuduje dom”. A ja do Maryi pójdę, tam mieć dom będę. Ona mnie tu samej nie zostawi.
Pech sanktuarium
– To miejsce od początku miało historycznego pecha – mówi o. Paweł. W XVII w. Kalwarię Pacławską, na wzór jerozolimskiej, stworzył Andrzej Maksymilian Fredro, polityk, teoretyk działań batalistycznych, marszałek sejmu, wojewoda podolski. Oddał swoje ziemie pod klasztor, kościół, dróżki, ale nie dopełnił formalności prawnych. Po jego śmierci spadkobiercy przez 100 lat procesowali się z zakonem. O. Paweł: – Fredro nie do końca był obliczalny, trzy zakony odmówiły mu przyjęcia opieki nad kalwarią, przed śmiercią miał 9 lat na uregulowanie spraw spadkowych.
Może dopiero po wybudowaniu zmienił zamiary? W XVIII w. pojawił się kolejny fundator, sekretarz powiatu Szczepan Drewnicki, który cały majątek przepisał na istniejący do dziś kościół, klasztor i kapliczki dróżkowe (pierwotnie były krzyże), pospłacał spadkobierców Fredry. – Kiedy Fredro tworzył kalwarię, wiedział, że to ważny punkt obronny, że jej powstanie ożywi gospodarczo teren – opowiada ojciec. – Powstała wieś Swoboda, dziś Kalwaria, zwolniona z pańszczyzny w zamian za opiekę nad pielgrzymami. Potem teren był nękany przez powstanie Chmielnickiego. W XVIII w. klasztor został formalnie skasowany, ale praktycznie istniał. W czasie I wojny złupili go Kozacy, tak że nie trzeba było orać pól, bo przekopali je w poszukiwaniu kosztowności. W czasie II wojny przemieszkiwali tu raz Niemcy, raz Rosjanie. Przed wojną przychodzili tu ze Wschodu, spod Lwowa. Dziś bardziej z Zachodu, spod Rzeszowa. Ale zawsze, obok katolików, grekokatolicy i prawosławni.
Przez konfesjonał
Piękna Tyś jest jak słońce, jasna jak blask księżyca, śpiewa przed kalwaryjską Madonną Paweł: – Matka Boża ma ciemną karnację, przepiękne oczy, trzyma Jezusa, jakby chciała pokazać go światu – mówi. Kiedy się idzie na klęczkach wokół obrazu, widać, jak w górze błyska rubin w koronie Maryi. Po prawej stronie ołtarza gorąco od świec i modlitw. Pątnicy wypisują na kartkach swoje prośby. Żarliwie, bez skrępowania, nie tając niczego. – Ona słyszy, ma widoczne ucho, proporcjonalne do twarzy – opisuje brat Łukasz. – Tu można nauczyć się wierzyć w cuda, księża też mają z tym problemy – mówi o. Paweł. – Dwa lata temu pani z Holandii, pochodząca z Przemyśla, poprosiła nas o Mszę w konkretnym terminie.
W zeszłym roku przyjechała na odpust i powiedziała, że miała wyznaczoną datę operacji raka narządów kobiecych. W czasie badań, tuż przed zabiegiem, okazało się, że jest zdrowa. Ma na to dokumentację lekarską. Ludzie proszą o zdrowie, uwolnienie z nałogów, pracę. – Żeby wnuczki szkoły pokończyły, żeby dostały dobrych człowieków – wyznaje Katarzyna Sopel z Łukawca. – Ja zawsze o wytrwanie – mówi brat Łukasz. – Łatwo zbłądzić. Tak było od początku, kiedy cudowny wizerunek wisiał u franciszkanów w Kamieńcu Podolskim. W XVII w., po zdobyciu twierdzy przez Turków, przewieziono go do Kalwarii. Kiedy wioskę i klasztor spustoszyły dwa pożary, Maryja ocaliła świątynię. – Matka Boża prowadzi do siebie przez konfesjonał – mówi ojciec Jakub. – W czasie odpustu od rana do wieczora stale spowiada 13 księży.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.