W Różanymstoku pachnie lipami, jaśminem, liliami, stokrotkami, rozchodnikiem, różami... Tyle zapachów, ile cudów, które zdarzały się w tym miejscu przez ponad 300 lat.
Próbowali zastąpić słynny obraz innymi (także pędzla ucznia Matejki), ale ludzie ich nie zaakceptowali. Przez 13 lat boczny ołtarz czekał na swoją Matkę Bożą. Tę, która przywróci do tego miejsca łaski. Stało się tak, gdy przywieziono w 1929 r. Madonnę namalowaną w pracowni Włodzimierza Tura. Dopiero niedawno, podczas renowacji obrazu, kiedy zdjęto sukienki, odkryto nazwisko autora: Jan Sawczyk, 1928. – Zadzwoniłem do ASP w Warszawie, jakaś pani powiedziała, że w rejestrze Szkoły Rzemiosł jest taki malarz, ale nie pozostawił nic, chyba zginął w powstaniu warszawskim – wspomina proboszcz. – Powiedziałem: Niech sobie pani zapisze, że jeden obraz namalował. Cudowny.
Mama w koronie
Nikt nie oszczędzał miejsca położonego na granicy państw i diecezji. Podczas II wojny Sowieci spalili „burżuazyjny”, liczący 10 tys. księgozbiór salezjańskiej biblioteki. W 1956 sam gen. Mieczysław Moczar przyjechał, żeby wysiedlić stąd salezjanów. Kult wizerunku jednak przetrwał osierocenie przez opiekunów. Po uroczystości 300-lecia królowania Matki Kresów zaczęto przygotowywać się do koronacji. W tym roku mija 25-lecie włożenia koron. Dokładnie w rocznicę, 28 czerwca, przyjechał tu dziękować za 25 lat posługi biskupiej abp Stanisław Szymecki z Siostrami Służebniczkami, które (też od 25 lat) pracują w diecezji białostockiej. – Tu jest moja ziemia obiecana, tu się odnajduję – powiedział.
Proboszcz Sławomir Goworek też zawsze żywił głęboki kult maryjny. Przed ich domem w rodzinnej Sterdyni stała kapliczka z Matką Bożą, gdzie cała wieś zbierała się na nabożeństwa. Kiedy miał 16 lat, zmarła mu mama Jadwiga. Wtedy zaczął myśleć o Matce w niebie. Potem było technikum elektryczne, przedłużona służba wojskowa (musiał bronić „władzy ludowej” pod Stocznią Warskiego) i trochę późne powołanie do salezjanów. Do Matki Różanostockiej przyszedł w roku 2000 i po kolei dźwigał z ruiny zabudowania zakonne. Dziś w Bursie uczy się w gimnazjum 40 chłopców, w Salezjańskim Ośrodku Wychowawczym resocjalizuje 65, z podstawówki i gimnazjum, a 30 dzieciakami z patologicznych rodzin zajmują się siostry salezjanki. – Matka Boża też mnie wysłuchiwała, to były prawdziwe cuda finansowe – opowiada. – Zabrakło nam pieniędzy na wyposażenie kuchni w ośrodku i na busa. Zaczęliśmy się modlić i następnego dnia zadzwonił emerytowany lekarz z Lublina, deklarując dokładnie taką kwotę, jakiej potrzebowaliśmy.
SMS z różą
– Jak się włoży tyle wysiłku w pielgrzymowanie, to ma się potem większą śmiałość, by prosić – mówi Ela, katechetka z Michałowa. – Jak siądę tu, to Ona mnie widzi, a jak tam, też na mnie patrzy – mówi o Maryi z obrazu Eryka Brzostowska z V klasy podstawówki. Z rodzicami i bratem Kamilem przyjechała spod Nowego Sącza na wakacje do babci Janiny. – O łaski prosimy, chcemy stworzyć rodzinę zastępczą – tłumaczy jej mama. A babcia dodaje: – Za wszystkich 9 wnuczków się modliłam. „Proszę o zięcia, żeby nie unikał Kościoła”; „Żeby Janek zwrócił na mnie uwagę”; „ O trzeźwość taty”; „Dziękuję za zdrowie mamy !” – piszą pątnicy.
Jadwiga i Wacław Makarewiczowie do dziś na wspomnienie cudownego uzdrowienia nie mogą powstrzymać łez. W listopadzie 1987 ich córka Dorota została potrącona przez żuka: – Była nieprzytomna. Doktorzy w Białymstoku nie dawali szans. Modliliśmy się do Matki Różanostockiej. 13. dnia odzyskała przytomność. To był dzień jej urodzin. Dorota, dziś Lewkowicz, mówi, wstrzymując się od płaczu: – Uważam, że to cud.
Anna i Piotr Sawastyczowiczowie do dziś dziękują za życie przejechanej w 1995 przez koła ciągnika córeczki Jadzi. – Daliśmy na Msze, wzywaliśmy imię Maryi – wspomina jej ojciec. – To wydarzenie rzutuje na całe nasze życie. Przed jasnym obrazem Maryi zawsze pachnie trzysta róż z plantacji państwa Wilczewskich z Białousów. A mnie, kiedy pisałam ten tekst, ktoś przysłał SMS-a z ikonką... róży.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).