"Przystanek Jezus" powstał przed 10 laty jako akcja ewangelizacyjna, skierowana do uczestników festiwalu "Przystanek Woodstock", organizowanego przez Jerzego Owsiaka. Nie obyło się bez napięć, ale obie te imprezy współistnieją ze sobą. Ich tegoroczne edycje odbędą się na przełomie lipca i sierpnia.
Czy „Przystanek Jezus” to nie jest jednak pójście na łatwiznę? Korzystacie przecież z tego, że na Woodstock ściągają tłumy.
– Można też dyskutować, czy robić kaplicę w hipermarkecie, czy nie. Teolodzy będą dzielić włos na czworo, znajdować argumenty za i przeciw. A ja zadam pytanie: gdyby Pan Jezus przyszedł dzisiaj, to gdzie by poszedł? Poszedłby do hipermarketu, bo tam są ludzie. I Pan Jezus poszedłby też na Woodstock.
Pomijam już aspekt prawny, polegający na tym, że tam są ludzie ochrzczeni, którzy mają prawo do opieki duszpasterskiej.
A gdyby stroskany rodzic zapytał Księdza, czy puścić na Woodstock swoje 15-letnie dziecko?
– Gdybym miał dziecko, które chciałoby jechać na Woodstock, to pojechałbym razem z nim. Nie po to, żeby je kontrolować, ale żeby przeżyć to razem z nim. Poznać jego kolegów, koleżanki. Nie gorszyć się, nie moralizować, ale uczestniczyć w życiu. Najgorsze, co robią dorośli, to wyłączanie się ze świata dziecka na zasadzie: „skoro ty podejmujesz taką decyzję (o wyjeździe, na który ja się nie zgadzam), to ja się wyłączam”. Tracimy wtedy relację z dzieciakiem. Spotykałem już na Woodstock rodziny, które przyjechały razem.
A czym jest „Przystanek” dla księży?
– Spotkałem na „Przystanku Jezus” księży, którzy mówią, że mogą tu pooddychać normalnością, że nie mieszczą się w stereotypowym duszpasterstwie: kancelaria, konfesjonał, katecheza.
I taki ksiądz nie może robić u siebie tego samego co na „Przystanku Jezus”?
– Myślę, że chce to robić i przyjeżdża na „Przystanek”, żeby nabrać do tego sił. Natomiast opór materii, który jest w strukturach kościelnych, powoduje, że ci młodzi księża bardzo często nie otrzymują wsparcia od swoich współpracowników i proboszczów.
Może dlatego, że szukają nadzwyczajności, podczas gdy zadaniem księdza jest odprawiać Msze, głosić kazania, spowiadać, prowadzić katechezy…
– Pierwsze zadanie księdza to jest: iść i głosić. Chodzi o pierwsze głoszenie Jezusa tam, gdzie On nie jest znany. Dopiero potem trzeba udzielać sakramentów i katechizować. Niepokoi mnie, że to idzie tak wolno, ale są już seminaria duchowne, które otwierają się na nowe formy. Na przykład mieliśmy ostatnio na ewangelizacyjnym Kursie Pawła rektora seminarium z Elbląga, który przyjechał ze swoimi klerykami. Razem z nimi ewangelizował w więzieniu. W ten sposób rozpoczęła się relacja, która nie jest już tylko relacją zależności prawnej, ale zależności serca. To było cudowne doświadczenie. Wie pan, dlaczego księża na „Przystanku Jezus” są tak kochani? Dlaczego nie muszą być sztucznie dowartościowywani przez jakieś nagrody czy stopnie kościelne? Tam nikt nie zakłada jakichś śmiesznych firanek, żeby lepiej się poczuć. Prostota! Ci księża przyjeżdżają na „Przystanek”, bo czują się kochani przez młodych ludzi i dlatego, że kochają młodych ludzi.
To taki okres romantyczny. Z czasem wszystko urzędniczeje.
– Nie wiem. Po 15 latach kapłaństwa nic mi nie zurzędniczało. Bronię się przed tym rękami i nogami.
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
» | »»