Wielu chciałoby, by religijne praktyki załatwić szybko i by religia nie wtrącała się za bardzo do życia. Duchowe dzieci Stygmatyka modlą się długo, żyją bezkompromisowo i rozwijają się na potęgę.
Jan Rząca, animator grupy ze Stróż, jeździł najpierw na spotkania jako szofer swej żony. – Gdy ona się modliła, zachodziłem na kawkę do teściowej. Potem wpadł mi w ręce „Dzienniczek” s. Faustyny. Zrozumiałem, że dziewczyna nie mająca nawet trzech klas nie mogła tego po prostu zmyślić. Zacząłem wiarę traktować na serio – opowiada Jan. Maria Zakrzowska mówi, że jej dotychczasowe życie religijne było zwyczajne, normalne, standardowe: głównie godzina dziennie w niedzielę. – Przez modlitwę i katechezę w grupie zrozumiałam, że wiara nie może polegać na spełnianiu obowiązkowych praktyk, tylko jest życiem w Bogu i z Nim – mówi.
Góry jeszcze na miejscu
Członkowie grup podkreślają wzniosły i skuteczny charakter modlitwy wspólnotowej. Może dlatego, że zgromadzeni modlą się przede wszystkim za innych. – Szczególnym charyzmatem grup, jak powiedział Don Vicenzo d`Arenzo, wicedyrektor Centrum Grup Modlitwy Ojca Pio w San Giovanni Rotondo, jest modlitwa wstawiennicza. To nie tylko modlitwa ustna, ale modlitwa serca, poświęcenie swojego życia za kogoś. Ojciec Pio to przeżył i chciał tego nauczyć swoje duchowe dzieci, czyli także nas – podkreśla Magdalena Druszka. Spotkania modlitewne sądeckiej grupy trwają do 4 godzin, bo każdorazowo czyta się nawet 800 próśb, wyjmowanych z puszek, przychodzących pocztą, mailem czy telefonicznie.
– Proszą dzieci za rodziców, rodzice za dzieci, o zdrowie, o dar rodzicielstwa i w wielu, wielu innych sprawach. Ojciec Pio, który zna ludzkie problemy, jest pośrednikiem. Wiele jednak zależy od wiary człowieka. Chrystus nas uczy, że gdyby była jak ziarno gorczycy, to byśmy góry przenosili – dodaje M. Druszka. W Beskidzie Sądeckim wszystkie szczyty stoją na razie na miejscu. – Bo tu nie chodzi o spektakularne cuda, choć takie też są, i nie o materialne, choć i takie się zdarzają, ale chodzi o te najważniejsze cuda, dziejące się w ludzkim sercu, dotyczące duszy – przekonuje Jan Rząca.
Świat w świetle wiary
***
Jacek Burnat z Gromnika
– Ganiałem za pieniędzmi, żeby się dorobić. Ciągle mnie w domu nie było, nie miałem czasu dla rodziny. Pojawiły się problemy ze zdrowiem, także finansowe. Zacząłem się zastanawiać, co jest nie tak. Znajoma zainteresowała nas Medjugoriem. Wzięliśmy kredyt i pojechaliśmy tam. To najlepiej zainwestowane pieniądze w życiu. Tamto doświadczenie modlitwy nas odmieniło. Jak się ma Boga w sercu, to człowiek chce się nim dzielić, a my wręcz kipieliśmy Bogiem. Trafiliśmy do grupy o. Pio. Problemy dziś bywają te same, co kiedyś, ale łatwiej sobie z nimi radzimy. W moim małżeństwie zaś, po 25 latach, nigdy tak dobrze nie było jak teraz.
Maria Zakrzowska z Nowego Sącza
– Po trzygodzinnym czuwaniu nikt nie wychodzi z kościoła. Ludzie zostają, modlą się dalej. Często jeszcze pod kościołem ludzie dzielą się doświadczeniem modlitwy. Zresztą w grupie powstały przyjaźnie, znajomości i wspólnota, która nikogo nie pozostawia bez pomocy. Katechezy i konferencje uzmysławiają, jak ciągle niedoskonałą istotą jestem. Ale doświadczenie Boga powoduje, że jest lżej żyć, zwłaszcza kiedy przychodzą problemy. Wszystko inaczej wygląda w świetle wiary. Trzeba to zrozumieć i tego doświadczyć.
Urszula i Janusz Maligowie z Krakowa
– Kiedy po raz pierwszy wzięliśmy udział w spotkaniu, o tym, że minęło trzy i pół godziny, dowiedzieliśmy się dopiero, kiedy wyszliśmy z kościoła. Jeździmy do Sącza na spotkania z Krakowa od 6 lat. Urszula: – W 1994 roku byłam na pielgrzymce w San Giovanni Rotondo i doznałam duchowego ukojenia. Do uczestnictwa namówiłam męża. Janusz: – W ciągu minionych 3 lat przeżyłem sporo problemów związanych z pracą. Były duże zawirowania, wiele nie do końca sprawiedliwych decyzji, ludzkiej małostkowości. Gdyby nie spotkania, modlitwa, wiara rozwijana w czasie spotkań, trudno byłoby mi przejść nad tym spokojnie, przebaczyć tym, którzy wyrządzili mi krzywdę. Czujemy olbrzymie wsparcie i siłę. Zawierzamy wszystko Bogu i o nic się nie martwimy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.