(...) Dla mnie szczególnie ważne jest to, że szczytem „drabiny”, ostatnimi stopniami są równocześnie cnoty fundamentalne, pierwsze i najprostsze: wiara, nadzieja i miłość. Są one dostępne nie tylko herosom moralnym, lecz są darem Boga dla wszystkich ochrzczonych: w nich wzrasta również nasze życie. Początek jest także końcem, punkt wyjścia jest też punktem dojścia.
Ostatnią fazą tej drogi jest doskonałość chrześcijańska, rozwijająca się na ostatnich siedmiu stopniach drabiny. Są to najwyższe stadia życia duchowego, których doświadczać mogą „hezychaści” – ludzie samotni, którzy osiągnęli wyciszenie i pokój wewnętrzny. Są one jednak również dostępne dla najgorliwszych cenobitów. Spośród trzech pierwszych: prostoty, pokory i zdolności rozeznawania, Jan – zgodnie z nauczaniem Ojców Pustyni – uważa za najważniejszy ten ostatni, to znaczy zdolność rozeznawania. Każde zachowanie należy poddać ocenie. Wszystko bowiem zależy od głębokich motywacji, które należy przesiać. Wkraczamy tutaj w istotę osoby i chodzi o wzbudzenie w pustelniku, w chrześcijaninie wrażliwości duchowej oraz „zmysłu serca”, będących darami Boga: „Po Bogu, we wszystkim jako za przewodnikiem i regułą winniśmy iść za naszym sumieniem” (26/1,5; 1013). W ten sposób osiąga się wyciszenie duszy, hezychazm dzięki któremu dusza może wychylić się ku otchłani Bożych tajemnic.
Stan wyciszenia, pokoju wewnętrznego przygotowuje hezychastę do modlitwy, która ma u Jana dwojaki charakter: „modlitwa cielesna” i „modlitwa serca”. Pierwsza jest właściwa ludziom potrzebującym wsparcia przez postawy ciała: wyciąganie rąk, wydawanie jęków, bicie się w piersi itd. (15,26; 900). Druga jest spontaniczna, ponieważ wynika z przebudzenia wrażliwości duchowej, daru Bożego dla osób oddających się modlitwie cielesnej. U Jana przybiera ona nazwę „modlitwy Jezusowej” (Iesoû euché) i polega na przyzywaniu wyłącznie imienia Jezusa, ciągłego jak oddech: „Niech pamięć o Jezusie zjednoczy się w pełni z twym oddechem, a wówczas poznasz użyteczność hezychazmu”, pokoju wewnętrznego (27/2,26; 1112). W końcu modlitwa staje się bardzo prosta, po prostu słowo „Jezus” staje się jedno z naszym oddechem.
Ostatni stopień drabiny (30), ubarwiony „trzeźwym upojeniem ducha”, jest poświęcony najwyższej „trójcy cnót”: wierze, nadziei i przede wszystkim miłości. Jan mówi o miłości także jako o „eros” (ludzkiej miłości) – symbolu oblubieńczej jedności duszy z Bogiem. Wybiera następnie obraz ognia, by wyrazić żar, światło, oczyszczenie miłości przez Boga. Moc ludzkiej miłości może być skierowana na nowo ku Bogu, podobnie jak dziczkę oliwną można wszczepić w oliwkę szlachetną (por. Rz 11,24) (15,66; 893). Jan jest przekonany, że intensywne doświadczenie tego erosu sprawia, iż duszę rozwija się znacznie bardziej niż twarda walka z namiętnościami, gdyż ma ono wielką moc. Dominuje więc pozytywny charakter na naszej drodze. Miłość postrzegana jest jednak także w ścisłym powiązaniu z nadzieją. „Siłą miłości jest nadzieja: dzięki niej oczekujemy odpłaty miłości... Nadzieja jest bramą miłości... Brak nadziei niweczy miłość: są z nią powiązane nasze trudy, to ona podtrzymuje nasze zmagania i dzięki niej jesteśmy otoczeni Bożym miłosierdziem” (30,16; 1157).
Zwieńczenie Drabiny zawiera syntezę dzieła w słowach, które autor wkłada w usta samego Boga: „Niech ta drabina nauczy cię duchowej podatności na cnoty. Stoję u wierzchołka tej drabiny, jak powiedział ten mój wielki wtajemniczony (św. Paweł): „Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość” (1 Kor, 13,13) (30,18; 1160).
W tym miejscu nasuwa się ostatnie pytanie: czy „Drabina”, dzieło napisane przez mnicha-pustelnika, który żył tysiąc czterysta lat temu, może nam dziś coś jeszcze powiedzieć? Czy duchowe itinerarium człowieka, który zawsze mieszkał na górze Synaj, w tak odległym okresie może być dla nas w jakiś sposób aktualne? W pierwszej chwili mogłoby się zdawać, że nasza odpowiedź powinna brzmieć „nie”, gdyż św. Jan Klimak jest dla nas zbyt odległy. Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej, zauważymy, iż owo życie monastyczne jest jedynie wielkim symbolem życia chrzcielnego, życia chrześcijańskiego. Można powiedzieć, że wielkimi literami ukazuje to, co my wypisujemy codziennie małymi. Chodzi o symbol prorocki, ukazujący czym powinno być życie człowieka ochrzczonego, w komunii z Chrystusem, z Jego śmiercią i zmartwychwstaniem.
Dla mnie szczególnie ważne jest to, że szczytem „drabiny”, ostatnimi stopniami są równocześnie cnoty fundamentalne, pierwsze i najprostsze: wiara, nadzieja i miłość. Są one dostępne nie tylko herosom moralnym, lecz są darem Boga dla wszystkich ochrzczonych: w nich wzrasta również nasze życie. Początek jest także końcem, punkt wyjścia jest też punktem dojścia. Cała droga zmierza ku coraz bardziej radykalnej realizacji wiary, nadziei i miłości. W cnotach tych obecna jest cała drabina. Wymiar fundamentalny ma wiara, ponieważ cnota ta zakłada, iż wyrzekam się swej arogancji, swojej myśli, roszczenia do samodzielnego osądzania, bez zawierzenia innym. Konieczna jest ta droga ku pokorze, ku duchowemu dziecięctwu. Trzeba przezwyciężyć postawę arogancji mówiącej: wiem lepiej w moim dwudziestym pierwszym wieku, niż ludzie tamtych czasów. Trzeba raczej zaufać jedynie Pismu Świętemu, Słowu Bożemu, pokornie pojawić się na horyzoncie wiary, aby w ten sposób wejść w niezmiernie rozległy świat powszechny, świat Boga. Tak wzrasta nasza dusza, nasza wrażliwość serca na Boga.
Słusznie św. Jan Klimak mówi, iż jedynie nadzieja uzdalnia nas do życia miłością. Nadzieja, w której przekraczamy wydarzenia dnia codziennego, nie oczekujemy sukcesu w życiu doczesnym, lecz u kresu oczekujemy objawienia samego Boga. Jedynie w owym poszerzeniu naszej duszy, w przekraczaniu samego siebie, nasze życie staje się wielkie i możemy znosić codzienne trudy i rozczarowania, możemy być dobrzy wobec innych, nie oczekując wynagrodzenia. Jedynie jeśli jest Bóg, owa wielka nadzieja, do której zmierzam, mogę każdego dnia stawiać małe kroki swego życia i w ten sposób uczyć się miłości. W miłości kryje się tajemnica modlitwy, osobistej znajomości Jezusa: prosta modlitwa, która zmierza tylko do dotknięcia serca Boskiego Nauczyciela. W ten sposób otwiera się nasze serce, uczymy się od Niego samego dobra, Jego Miłości. Korzystajmy więc z tej „drabiny” wiary, nadziei i miłości. W ten sposób osiągniemy prawdziwe życie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.