Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim "nova et vetera" - rzeczy nowe i stare. Te "stare" nie starzeją się nigdy. A "nowe" nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo. - abp Alfons Nossol
74. Czy muszę mieć wszystko?
“Ani żadnej rzeczy, która jego jest!”
Obserwowałem dzieci na wakacyjnej wycieczce. Pierwsza godzina podróży, mieliśmy przesiadkę. Na peronie kiosk, a w nim dużo rzeczy - potrzebnych i niepotrzebnych. Bo czy np. maskota w postaci zajączka jest w podróży potrzebna? Moje dzieci obległy kiosk, noski przy szybie. Za chwilę w ruch poszedł pierwszy portfelik. Paweł nakupił całe naręcze różności. Tego pluszowego zajączka też. “Paweł, mówię do niego, pieniędzy ci na końcu braknie”. Popatrzył na mnie, machnął ręką i przeciągle powiedział: “Nie braaaknie”. A jednak brakło. “Może mi ksiądz pożyczyć?” Nie, nie pożyczyłem, ucz się i umiaru, i gospodarzenia swoim pieniądzem. Za rok pojechaliśmy znowu. Ciąg dalszy obserwacji. Iza stoi przed stoiskiem ze słodyczami i przelicza drobne w garści. Zauważyła mnie i jakby się speszyła. Pytam: “Masz za mało?” Energicznie pokręciła główką. “Nie, wystarczy, ale na dziś się skończyły. No i czy muszę mieć wszystko?” Pomyślałem tylko, że nauka nie idzie w las. Bo przed rokiem to i jej po dwóch dniach brakło kieszonkowego. A wszystko streszcza się w jednym słowie - i w postawie człowieka: umiar. Zresztą, gdyby tylko o te dziecięce drobiazgi chodziło! Umiar potrzebny jest we wszystkim i każdemu.
We wszystkim - bo nawet najlepsza, najpiękniejsza, ba! - nawet najświętsza sprawa może stać się powodem zła. Nie ona sama - lecz brak umiaru ze strony człowieka. Umiar jest konieczny. Brakło kiedyś umiaru jednemu z nowoupieczonych ministrantów. Służył na każdej Mszy. “Nie przychodź jutro, nie masz dyżuru” - mówię. “Ale ksiądz jest! Wypędza ze Mszy, a ja chcę służyć Panu Jezusowi…” Po kilku tygodniach nie ma go w niedzielę. Spotykam go w poniedziałek w szkole. “Byliście wczoraj u babci?” Głowa spuszczona, kręci nią i cicho mówi: “Nie. Ale ja już nie miałem siły znowu iść do kościoła”. Umiar we wszystkim.
A zwłaszcza tam, gdzie chodzi o sprawy niezupełnie potrzebne, wątpliwe, bezwartościowe. Bo zatracenie umiaru przyniesie wtedy na pewno grzech, nieraz ciężki i brzemienny w skutki. I dlatego wśród przykazań Dekalogu zostało dane człowiekowi i to: “Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego”. Katechizm skrócił nieco biblijny tekst, i dobrze. Bo większość nas nie ma sposobności pożądać osła i niewolnicy swego bliźniego. Dziś trzeba by powiedzieć: “Nie pożądaj samochodu swego bliźniego, ani jego sekretarki, ani jego anteny satelitarnej, ani konta bankowego”. Warunki życia się zmieniają, ale napięcie pomiędzy potrzebą umiaru, a presją pożądania zostaje. Może nawet dziś jest większe, niż wtedy, czterdzieści bez mała wieków temu. Bo dziś więcej mamy - dlatego budzi się apetyt na więcej.
Z braku umiaru rodzi się zazdrość. A zazdrość niejedno ma oblicze. Bo jest zazdrość, która jest tylko ukłuciem serca. Jest zazdrość, która mobilizuje do wysiłku. Jest zazdrość gotowa drugiemu szkodzić. Jest wreszcie zazdrość, która każe drugiego zniszczyć. To ukłucie w sercu - to naturalny i zwyczajny odruch człowieka. Jeśli potrafisz i starasz się nad nim panować - zachowałeś przykazanie i siebie samego. Jeśli zazdrość zmobilizowała cię do bardziej wytężonej pracy, by kupić elegantszy samochód niż ma sąsiad - to potrzeba tylko jednego: czujności, by nie zatracić umiaru. Ale jeśli budzi się zazdrość rodząca szkodę, niszcząca wszystko dookoła - pamiętaj, że zniszczysz w końcu samego siebie. Zawsze tak jest. Destrukcyjna siła pożądania karmionego zazdrością ma w sobie coś szatańskiego. Toż to w końcu piekielna pycha, krewniaczka zazdrości, kazała zbuntowanym aniołom rzucić Bogu w twarz: “Nie będę służył!” Anioł przemienił się w szatana. Nic nie zyskał. Tak i ludzkie pożądanie pomnożone przez zazdrość, karmiące się pychą niszczy najpierw wszystkich wokół, a potem człowiek ów zniszczy siebie. Innych scenariuszy w życiu nie widziałem.
A ów mój ministrant wydający kieszonkowe? No cóż, jego pieniądze, a więc jego problem - powie ktoś. Ja powiem jednak inaczej. Zło nie od zbrodni się zaczyna. Zawsze najpierw jest jakieś małe ziarenko. Jeszcze nie zło, dopiero ziarenko. Nie wiadomo, co z niego wyrośnie. Musi ktoś czuwać nad człowiekiem, zwłaszcza młodym, by nauczył się umiaru i rozsądku. Gdy człowiek dorośnie, musi sam, do śmierci pilnować, by rozsądku i umiaru nie zatracić. We wszystkim. Bo gdy braknie umiaru - cały Dekalog przestanie cokolwiek znaczyć. A bez Dekalogu ani siebie, ani świata nie uratujemy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).