Choroby genetyczne są poważnym problemem. Chcielibyśmy móc je leczyć. Kościół co do zasady nie mówi “nie”. Ale stawia warunki.
“Uważamy, że edycja genonu nie jest sama w sobie nieakceptowalna moralnie – powiedziała Karen Yeung, przewidnicząca Komisji Bioetycznej przy Uniwersytecie w Birmingham – Nie ma powodu, by z zasady ją wykluczać.” Informacja na ten temat pojawiła się w mediach tydzień temu i wywołała spory odzew. Powstaje pytanie: jakie zdanie ma na ten temat Kościół? Czy istnieją jakieś jego wiążące wypowiedzi? Czy z zacytowaną wyżej wypowiedzią brytyjskiej bioetyczki (wyjętą z kontekstu) można się zgodzić?
Dziesięć lat temu Kongregacja Nauki Wiary wydała instrukcję dotyczącą niektórych problemów bioetycznych (Dignitas personae, Godność osoby). Znajduje się w niej także fragment poświęcony terapiom genowym. Do tego dokumentu odwołuje się, przekazując wnioski, nowsza Karta Pracowników Służby Zdrowia. Co i dlaczego mówi zatem Kościół?
1. Terapia genowa dotycząca komórek somatycznych (czyli w praktyce wszystkich komórek naszego ciała, poza rozrodczymi), przy zastrzeżeniu że chodzi o cele ściśle terapeutyczne, jest z zasady moralnie godziwa [DP, 26]. To pierwsze istotne stwierdzenie. Możemy ingerować w genom człowieka po to, by go wyleczyć lub przynajmniej zmniejszyć skutki choroby. Takie działanie jest dobre, zarówno wtedy, gdy dotyczy dziecka jeszcze nienarodzonego (płodu), jak i dorosłego.
Kolejne pytanie. Czy można ingerować w genom komórek rozrodczych, z zamiarem zapobieżenia dalszemu przekazywaniu wady genetycznej? Inaczej: czy możemy tylko leczyć, czy także zapobiegać? Czy możemy spróbować sprawić, by osoba, którą leczyliśmy, nie musiała obawiać się, że jej dzieci także będą chore?
2. “Zważywszy, że ryzyko związane z każdą manipulacją genetyczną jest wysokie i jak dotąd trudne do kontrolowania przy obecnym stanie badań działanie powodujące przechodzenie na potomstwo potencjalnych szkód, nie jest moralnie dopuszczalne.” To watykańska instrukcja. Warto zwrócić uwagę na uzasadnienie. Takie stwierdzenie znaczy, że problemem nie jest sama modyfikacja, ale fakt, że nie ma gwarancji, że szkody nie będą znacznie większe niż korzyści.
Innymi słowy: gdybyśmy na skutek postępu nauki uzyskali pewność, że zmiana nie przyniesie w przyszłości (u dzieci, wnuków, prawnuków i dalej) innych szkód, tego typu zabiegi mogłyby być – teoretycznie - wykonywane.
Dochodzimy do sedna problemu, czyli pytania o to, czy moralna może być terapia genowa embrionów. Kościół odpowiada:
3. “W chwili obecnej terapia genowa komórek zarodkowych, we wszystkich swoich formach, jest niedopuszczalna”.
Dlaczego? Jeden powód wymieniono wyżej. Modyfikując geny zarodka wpływamy na wszystkie jego przyszłe komórki. Także na komórki rozrodcze. Drugi powód jest taki, że technikę tę można dziś stosować jedynie w kontekście zapłodnienia in vitro. Nie mamy możliwości manipulacji genami dziecka, które poczęło się w sposób naturalny. Zwyczajnie nie mamy do niego dostępu.
Czy – gdyby powyższe zastrzeżenia zostały usunięte – terapia genowa embrionów mogłaby być dopuszczalna? Z watykańskiego dokumentu wynika, że tak. Problemem nie jest sam fakt edycji genomu, ale zbyt mała wiedza, by robić to odpowiedzialnie i używane niemoralne środki do celu.
Podkreślę: cały czas mówimy o działaniach podejmowanych dla celów ściśle terapeutycznych. Metod inżynierii genetycznych można użyć także w celu “poprawiania człowieka” czy wręcz po to, by stworzyć “dziecko idealne”, według założeń rodziców (i nie tylko rodziców). Tego typu działania stoją w sprzeczności z godnością człowieka: nikt z nas nie może być traktowany jak produkt na zamówienie. Ale to już odrębne zagadnienie.
Choroby genetyczne są poważnym problemem. Chcielibyśmy móc je leczyć. Warto mieć świadomość, że Kościół co do zasady nie mówi “nie”. Ale musimy więcej wiedzieć, by nie eksperymentować na ślepo na przyszłych pokoleniach, i pod warunkiem, że znajdziemy sposób na uniknięcie “po drodze” niemoralnych metod. Cel nie uświęca środków.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.