– Kiedy myślę o swoim powołaniu, widzę wierność Pana Boga. Nie moją, ale Boga – podkreśla s. Damaris.
Rodzinny dom – zwyczajna rodzina mieszkająca na osiedlu przy ogromnej cementowni. – Mama i tata byli robotnikami, a ja byłam najmłodsza z czworga rodzeństwa. Szybko zostałam w domu z rodzicami sama. Rodzina bez wielkich tradycji katolickich. Ale na pewno doświadczyłam w niej wielkiej miłości, co miało ogromne znaczenie – wspomina s. Damaris Suchenia PDDM. Kiedy miała 13 lat, zmarła jej mama. – Zostałam w domu z tatą. To wtedy rozpoczął się ważny dla mnie czas – wyznaje siostra.
Dobry mąż?
Lata 80. ubiegłego wieku. Na osiedlu powstała parafia. – Na blokowisku rozpoczęło się nowe życie Kościoła. W tamtych czasach dla młodzieży w takich miejscach nie było żadnych atrakcji. Możliwość włączenia się w tworzenie parafii i w jej życie okazało się czymś niezwykłym. Pod koniec szkoły podstawowej związałam się ze scholą, pomagałam przy parafii. Później powstała wspólnota Ruchu Światło–Życie. Dla mnie, młodej dziewczyny, był to rzeczywiście start w nowe życie. I chyba dzięki temu zaczęłam powoli doświadczać Boga. To był pierwszy bardziej świadomy moment zetknięcia się z Kościołem – mówi.
Wówczas jeszcze zupełnie nie myślała o zakonie. – Wyobrażałam sobie życie w rodzinie, przy boku dobrego męża, z gromadką dzieci. Tak naprawdę jeszcze wtedy nie miałam możliwości poznania sióstr zakonnych. Nie było żadnego zgromadzenia przy parafii. Ale Pan Bóg już wtedy miał wobec mnie doskonały plan. Powoli wprowadzał mnie poprzez formację w nowe życie – wspomina.
Okres burz
Szkoła średnia. Grono przyjaciół, nauka i kościół na osiedlu. – Po drugiej klasie pojechałam po raz pierwszy na rekolekcje. Wyjazd zaproponowała mi moja przyjaciółka Renata. Ona myślała o życiu zakonnym. Dziś ma wspaniałą rodzinę, czterech synów. Dzięki niej pojechałam na rekolekcje do Zgromadzenia Sióstr Pobożnych Uczennic Boskiego Mistrza. I zaczęłam do nich jeździć regularnie. W czasie ferii, na wakacje. Tam Pan Bóg mnie zaskoczył swoim zaproszeniem: „Pójdź za Mną, tu jest twoje miejsce”. Było oczywiście trochę burz, niepewności, wątpliwości. Nawet stawiałam pewne warunki Panu Bogu – śmieje się na to wspomnienie s. Damaris.
Na rok przed maturą w pełni uświadomiła sobie, że to wezwanie, którego nie może zignorować. W podjęciu decyzji pomogła jej adoracja Najświętszego Sakramentu. – Kiedy wstępowałam do zgromadzenia, a był to koniec lat 80., jeszcze za wiele nie mówiło się o tym, czym siostry się zajmują. W czasach komunistycznych nie mogły o tym opowiadać, bo wszystko było traktowane przez władze jako praca przeciwko państwu. Więc tak naprawdę niewiele wiedziałam o codziennym życiu sióstr. Jedyna rzecz, w której mogłam uczestniczyć, to była właśnie adoracja eucharystyczna – wspomina.
Dla służby innym
Nadszedł dzień wyjazdu z rodzinnego domu. Tata, jej brat i bratowa zawieźli ją do Częstochowy, gdzie znajduje się dom uczennic Boskiego Mistrza. – Jestem stanowcza. Kiedy Bogu powiedziałam „tak”, nie patrzyłam wstecz – mówi s. Damaris. Pamięta dobrze ten dzień, 26 sierpnia 1989 r., na Jasnej Górze odbywały się uroczystości Matki Bożej Częstochowskiej. Wszędzie mnóstwo pielgrzymów, siostry zabiegane, pochłonięte masą obowiązków. – Zanim wprowadzono mnie do domu za klauzurę, większość dnia spędziłam w korytarzu. Tak zewnętrznie pierwszy dzień nie wyglądał najlepiej. Natomiast wewnętrznie towarzyszyły mi pokój i radość – wspomina.
Nadszedł dzień ślubów, 29 czerwca 1993 r. – Dużo się działo. Na śluby przyjeżdżają rodziny, ogromna liczba osób. Uroczysta liturgia. Dla mnie był to ważny czas. Weszłam w życie po ślubach bardzo spokojnie, co nie oznacza, że bez emocji. Czuję ogromną wdzięczność Panu Bogu, że mnie prowadzi – uśmiecha się s. Damaris. – Kiedy myślę o swoim powołaniu, widzę wierność Pana Boga. Nie moją, ale Boga. Moje życie uświadamia mi, że gdyby nie Jego łaska, prowadzenie, wielokrotnie nie poszłabym dalej. To, co najbardziej mi towarzyszy, to Boże miłosierdzie. Dzięki niemu jestem tu dzisiaj. Moje powołanie nie jest dla mnie, jest dla służby drugiemu człowiekowi – wyznaje.
Obecnie s. Damaris jest przełożoną wspólnoty sióstr uczennic Boskiego Mistrza w Olsztynie, odpowiedzialną za współpracowników Rodziny św. Pawła w Olsztynie. – Siostrę poznaliśmy, kiedy byliśmy w Warszawie, w ich domu. Mieliśmy wolny czas, a s. Damaris oprowadzała nas po Powązkach. Później była przełożoną w Olsztynie. Teraz pełni tę funkcję trzeci raz. To właśnie ona współorganizowała od 2002 r. dom zakonny w Olsztynie – wspominają Teresa i Marian z Rodziny św. Pawła.
– Jest przygotowana do prowadzenia wspólnot, wykształcona, uduchowiona, prowadzi lectio divina. Potrafi podsuwać pomysły. To świetna organizatorka. Zawsze ma czas dla każdego, kto potrzebuje rozmowy – podkreślają.
Uroczystość jubileuszowa 25-lecia ślubów s. Damaris odbyła się w konkatedrze św. Jakuba w Olsztynie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.