Pomysł ogólnopolskiej nowenny inspirowanej pontyfikatem Jana Pawła II, prezentuje o. Maciej Zięba.
A jaki jest zamysł organizacyjny tego projektu? Czy będzie miał jakieś swoje centrum, biuro koordynacyjne?
- Niezmiernie dużo zależy tu od księży biskupów. Biskup to nie dyrektor, czy zarządca diecezji tylko „locus theologicus” w Kościele – wszystkie sakramenty sprawuje się w łączności z biskupem i każda szersza akcja duszpasterska powinna posiadać misję kanoniczną. Biskupi odpowiadają za przekaz wiary.
Rozmawiałem, wraz z przyjaciółmi, z wieloma ważnymi postaciami Kościoła w Polsce i wszyscy odnieśli się do tego projektu co najmniej życzliwie, a często bardzo życzliwie. Mam więc nadzieję że księża biskupi nakreślą ramy, a my postaramy się pomóc te ramy wypełnić. Mówiąc „my” mam na myśli Ruch Lednica 2000, Fundację Dzieło Nowego Tysiąclecia, Centrum Myśli Jana Pawła II i Instytut Tertio Millennio. Wszystkie te instytucje mają nie tylko duże doświadczenie w twórczym propagowaniu nauczania Jana Pawła II, ale też w pracy z młodzieżą. A to dopiero początek - wierzę, że jeszcze wiele innych instytucji do nas dołączy.
Powinniśmy koncentrować się na trzech wymiarach: modlitewno-liturgicznym, formacyjnym i społecznym oraz na trzech poziomach: ogólnopolskim, diecezjalnym i parafialnym. Dlatego tak potrzebne jest włączenie się Episkopatu. Jeżeli księża biskupi zaaprobują taki pomysł, to oczywiście konieczne będzie powołanie centrum opracowujące projekty możliwych działań, a potem wspierające i koordynujące wielorakie inicjatywy.
A wszystko to ma jeden cel, by pogłębić i odnowić nasze chrześcijaństwa. Jako duszpasterz widzę jak wiele jest do zrobienia.
Na przykład?
– Zaczyna się dziać coś złego z naszą religijnością. W dużym kryzysie jest spowiedź. Dokonuje się jej „psychologizowanie”, często dziś spowiadamy się nie z grzechów ale z problemów, dylematów, emocji czy trudności. A niemniej często pojawia się „demonizowanie”. Ludzie przestają się spowiadać ze złych czynów, a mówią o złych mocach czy o szatanie, które przymusiły ich do złego przez przedmioty, które posiadali, muzykę której słuchali, czy winy ich przodków. Zanika człowiek z jego wolną wolą, podmiot, który grzeszy i jest za ten grzech odpowiedzialny.
Odnowy wymaga także rozumienie sakramentu Eucharystii. Co prawda uczestniczy w niej co tydzień ok. 40 % Polaków, ale brakuje przeżywania Eucharystii w sposób głębszy - wspólnotowy. Eucharystia tworzy „communnio”, „koinonia” – głęboką wspólnotę. Jeśli przyjmuję komunię św. to mam być człowiekiem komunii. To nie jest tylko moja komunia z Panem Jezusem, ale też akt tworzący komunię między Jego wyznawcami. I to komunię niesłychanie głęboką. Przecież Pan Jezus nie powiedział: „Bierz i jedz”, ale „bierzcie i jedzcie” – jako wspólnota. Dlatego Dzieje Apostolskie choć często piszą o sporach, a nawet kłótniach wśród Apostołów, to zawsze są oni świadomi swojej fundamentalnej jedności w Chrystusie. A u nas w Polsce są „dobrzy” papieże i papieże „niedobrzy”, „dobrzy” i „niedobrzy” biskupi i księża, „prawdziwi katolicy” – to moja grupa i „fałszywi” – to ci inni.
Innym problemem jest coraz częstsze mieszanie nacjonalizmu z wiarą i wtedy zamiast chrześcijańskiego patriotyzmu otrzymujemy jakiś fałszywy teologicznie polski mesjanizm.
Wciąż pamiętam okres tzw. karnawału „Solidarności”, bez żadnego mesjanizmu, wydobył on z prawie całego społeczeństwa olbrzymie pokłady dobrej energii. Owszem wtedy też rywalizowaliśmy, kłóciliśmy się, niekiedy nawet żarliśmy się pomiędzy sobą, ale jednak byliśmy wspólnotą – te miliony zwykłych „zjadaczy chleba” robiło mnóstwo dobrych rzeczy. Jestem pewien, że takie pokłady dobrej energii są i dziś, ale nikt ich nie uruchamia. Kiedy patrzę na młodą generację Polaków, widzę mnóstwo świetnych ludzi. Jednak gdy zabrakło Jana Pawła II, nie mamy katalizatora, który byłby w stanie wyzwalać tą energię na zewnątrz.
Czy projekt „Niech zstąpi Duch Twój...” miałby być takim właśnie katalizatorem?
– Tak, bo ufam, że św. Jan Paweł II za nami oręduje. Jeśli księża biskupi przychylnie się do tego pomysłu odniosą, to nie tylko w metropoliach, ale i w każdej polskiej wsi czy przysiółku można będzie coś zrobić: nabożeństwo, spotkanie, czy aukcję charytatywną. Mogą powstać miliony takich inicjatyw. Ludzie chcą robić dobre rzeczy, tylko należy im stworzyć do tego przestrzeń.
Czym nowenna winna być dla samego Kościoła?
– Punktem wyjścia, inspiracją do duchowej i eklezjalnej odnowy Kościoła w Polsce: na poziomie centralnym, diecezjalnym i parafialnym. Musi być to bliskie idei „duszpasterskiego nawrócenia”, o której mówi Franciszek. W nowennę winno być włączone także nauczanie Benedykta XVI, Franciszka i jego następców. Taka otwartość jest integralnie wpisana w wizję Kościoła Jana Pawła II.
Wiąże się z tym pytanie, na ile dzisiejszy Kościół w Polsce jest tym „Kościołem Jana Pawła II”?
– Kościołowi zawsze grożą dwa niebezpieczeństwa: „dopasowania się”, czyli akomodacji do otaczającej rzeczywistości oraz „sztywności”, zamknięcia się w formach z przeszłości, które straciły już swą aktualność. Kościół jest cały czas pomiędzy Scyllą dopasowania a Charybdą sztywności.
Kiedy zbytnio „dostosowujemy się” do świata, na przykład dlatego, że spada liczba powołań zniesiemy celibat, będzie to samobójstwo. Jeśli zrezygnujemy z wymagań moralnych jakie stawia Kościół, to będzie dramat. Zbytnie „dopasowywanie się” do świata jest zdradą i autodestrukcją. Ale zdradą byłaby też zbytnia „sztywność” jaką widzimy w kręgach integrystycznych, bycie kustoszami w muzeum, zamiast odważnego wyjścia do świata z Ewangelią.
Jan Paweł II proponował wizję Kościoła, który żyje pomiędzy ekstremami „dostosowania się” i „sztywności”. Nazywam to „samoświadomością Kościoła otwartego”. Jest to Kościół głęboko świadomy posiadanego depozytu wiary oraz swej misji, tego, że niekiedy ma być „znakiem sprzeciwu”, ale który wychodzi na zewnątrz do świata i podejmuje z nim dialog, a nie przyjmuje postawę obronną.
Kościół nigdy, nawet w najbardziej niebezpiecznych czasach prześladowań, nie formułował filozofii „oblężonej twierdzy”. Jezus mówił do apostołów, tych niedouczonych chłopaków, którzy żyli w Galilei, a dla których Jerozolima była krańcem świata: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię! No i poszli do Aten, Koryntu i Rzymu. A potem dalej i dalej!
I tego dynamizmu, tego otwarcia bardzo nam dziś w Kościele potrzeba. Musi ono płynąć z doświadczenia wiary, z permanentnej formacji oraz z doświadczenia wspólnoty wiary.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.