Ze względu na istotną więź między przynależnością do Kościoła a Eucharystią nie jest możliwe udzielanie Komunii Świętej protestantom, związanym sakramentem małżeństwa ze współmałżonkiem katolickim – uważa były prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kard. Gerhard Ludwig Müller.
W naszych czasach mediów społecznościowych, komunikacji cyfrowej i totalitarnego włączania w główny nurt, najważniejsze jest nie to, czy papież i biskupi docierają do ludzi, ale raczej, czy poprzez ich przesłanie Chrystus dociera do ludzi, Chrystus, który jest prawdą i życiem Boga. Dlatego też, jako jeden i jedyny niepodzielny Urząd Nauczycielski Kościoła, papież i biskupi pozostający z nim w jedności ponoszą najpoważniejszą odpowiedzialność za to, aby nie wypływały od nich jakiekolwiek znaki dwuznaczne czy też nauczanie niejasne, myląc wiernych lub usypiając ich w fałszywym poczuciu bezpieczeństwa. Dla papieża i biskupów częścią ich „ryzyka zawodowego” jest znalezienie się w sytuacji, w której liderzy opinii i możni tego świata oskarżają ich o to, że nie mają kontaktu z rzeczywistością, są wrogo nastawieni do życia lub utknęli w średniowieczu. Dawni prorocy byli prześladowani. Jezus przestrzegał swoich uczniów, że ludzie będą mówić „kłamliwie wszystko złe na was” z powodu prawdziwej wiary (por. Mt 5, 11). Dlaczego zatem biskupi, jako następcy Apostołów, uważają, że powodem prześladowań i oszczerstw jest jedynie fałszywa polityka medialna, którą można łatwo naprawić dzięki lepszym umiejętnościom komunikacyjnym?
W epoce dogmatycznego relatywizmu, który szybko przeradza się w słowne i brutalne prześladowanie świadków prawdy objawionej, potrzebna jest klarowność myślenia teologicznego i odwaga męczenników, aby dać świadectwo prawdzie, tak jak Jezus uczynił przed Piłatem. Troską Kościoła jest podążanie za Chrystusem w Bożej prawdzie, a nie za władzami świata. Ale chcemy być świadkami wiary katolickiej i być jej żywymi wzorami w taki sposób, który pozwala nam iść razem z chrześcijanami z Kościołów prawosławnych i innych denominacji na drodze do pełnej jedności Kościoła, tak jak tego pragnie jego założyciel, Jezus Chrystus.
W chwili ustanawiania Eucharystii Jezus nie udzielił szczegółowych odpowiedzi na wszystkie poszczególne pytania, które pojawiłyby się w późniejszej refleksji. Ale wszystkie stwierdzenia dogmatyczne Kościoła opierają się na naturze tego sakramentu, tak jak ustanowił go Jezus. Każdy, kto chce otrzymać sakramentalne Ciało i Krew Chrystusa, musi już być włączony do tego ciała Chrystusa, którym jest Kościół, przez wyznanie wiary i sakrament chrztu św. Tak więc nie ma mistycznej, indywidualistycznej i uczuciowej komunii z Chrystusem, którą można by postrzegać pomijając chrzest i przynależność do Kościoła. Ostatecznie Chrystus jest zawsze Głową swego ciała, a Jego ciałem jest Kościół. Nie istnieje żadna mistyczna i indywidualistyczna komunia z Chrystusem, oparta na uczuciach, pomijająca członkostwo w kościelnym Ciele Chrystusa.
Dla każdego katolika zawsze było jasne, że aby prawomocnie i owocnie przyjąć Ciało i Krew Chrystusa w Eucharystii trzeba być w pełnej jedności z kościelnym Ciałem Chrystusa w wyznaniu wiary, w sakramentach oraz w hierarchicznej strukturze widzialnego Kościoła. Ponadto wierzący muszą być w stanie łaski uświęcającej - to znaczy, muszą szczerze żałować wszelkich grzechów śmiertelnych i wyznać je, stanowczo postanawiając już więcej nie grzeszyć. Normalnie wierni są uwalniani od grzechu ciężkiego, który radykalnie oddziela ich od Boga i Kościoła, przez rozgrzeszenie sakramentalne.
Kiedy papieże i sobory ekskomunikowały heretyków i schizmatyków, wykluczały tych ochrzczonych wiernych z Komunii eucharystycznej, aż do dnia, kiedy się nawrócili i pojednali z Bogiem i Kościołem. I odwrotnie także innowiercy, którzy uważali się za ortodoksów, odmawiali komunii kościelnej katolikom, nie udzielając im komunii eucharystycznej.
Dopiero w Konkordii Leuenberskiej między Kościołami wywodzącymi się z Reformacji w Europie w 1973 r. luteranie i protestanci reformowani zezwolili swoim członkom na uczestniczenie nawzajem w celebracjach Wieczerzy Pańskiej i pozwolili swojemu duchowieństwu głosić kazania w zborach drugiego z Kościołów. Aż do tej chwili trzymali się bowiem mocno zasady, która sięga Kościoła pierwszych wieków, a mianowicie, że komunii sakramentalnej nie można oddzielać od komunii kościelnej. I rzeczywiście, nie wszystkie wspólnoty kościelne wywodzące się z Reformacji przystąpiły do Konkordii Leuenberskiej. Dla niektórych rozwiązała ona kontrowersje dotyczące rzeczywistej obecności Chrystusa w Wieczerzy Pańskiej w sposób, który nadmiernie faworyzował pogląd kalwinistyczny, a tym samym nie doszło do prawdziwej jedności wiary w tej kwestii.
Z pewnością nastąpił znaczny postęp w dialogu Kościoła katolickiego z różnymi wspólnotami protestanckimi. Niemniej jednak Kościół katolicki nie może odejść od zasadniczych doktryn wiary, które dotyczą jego własnej misji i udzielanych sakramentów. Gdyby tak uczynił, stałby się niewierny Chrystusowi. Nie wystarczy, aby chrześcijanin niekatolicki selektywnie zaakceptował dla siebie niektóre nauki Kościoła i odrzucił inne lub uznał je za nieistotne. W nauczaniu o Eucharystii istnieje niemal całkowite porozumienie między Kościołem katolickim a Kościołami prawosławnymi (rzeczywista obecność, ofiarniczy charakter Mszy Świętej, konieczność wyświęconego kapłana, bez którego nie ma Eucharystii). Istnieje częściowa zgoda między Kościołem katolickim a niektórymi wspólnotami protestanckimi, zwłaszcza luteranami.
Dla katolików, sakramenty nie są jedynie znakami usprawiedliwienia grzesznika, które już się dokonało jedynie dzięki wierze. Są one raczej znakami, które sprawiają to, co oznaczają. I owszem, mogą istnieć okoliczności, w których sakramenty łaski nie mogą być udzielane jako znaki widzialne, a Bóg mimo wszystko przekazuje sakramentalną łaskę tym, którzy otwierają się przed Nim w wierze, nadziei i miłości. Ale czyni to dla zbawienia ludzi, nie czyniąc tym samym mniej istotnym widzialnego, sakramentalnego pośrednictwa zbawienia, które opiera się na Wcieleniu i jest zgodne z naturą ludzką.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.