To są najważniejsze słowa w moim życiu: „Jezu, ufam Tobie”. Daj szansę Jezusowi zagościć w twoim sercu. Wiem, co mówię, bo 20 lat temu też byłem na ulicy – mówił Andrzej Sitarz uczestnikom rekolekcji „Krzyż nadziei wbrew nadziei”.
Decyzja zaufania
Lech Malinowski, który od ponad 28 lat ewangelizuje na oddziale odwykowym w Andrychowie i był tam także z krzyżem nadziei, dodaje: – To nie było nic nadzwyczajnego. Robimy to samo od lat, w każdy poniedziałek. My nie jesteśmy tam terapeutami. My jedziemy głosić Dobrą Nowinę. Było tak samo jak zawsze, a jednak ja wyszedłem z odkryciem życia z Jezusem na nowo – bez Niego nic nie mogę uczynić – przyznaje.
– Jak zwykle pod koniec spotkania zaproponowaliśmy każdemu, kto chce, by został na modlitwie, w czasie której będzie okazja oddania życia Jezusowi. Czasem wydaje się nam, że spotkanie nie było nadzwyczajne, a zostaje nawet kilkanaście osób. Tym razem nie został nikt. To uczy pokory, ale i zaufania Panu Bogu – opowiada. – Bywa, że decyzję o oddaniu życia Jezusowi ktoś podejmuje za trzecim, czwartym, piątym, albo kolejnym spotkaniem – dodaje Miłosz Jastrząb, który także posługiwał w Andrychowie. – Naszą rolą jest siać. Nie siłą, nie mocą naszą dzieje się reszta…
Na koniec spotkania zawsze rozdajemy kartki, na których każdy może zapisać swoją intencję, w której modlą się potem członkowie naszej wspólnoty. Tym razem kartek było wyjątkowo dużo. Dramatyczne prośby o modlitwę za siebie, za rodzinę, za wiele trudnych spraw. Dla mnie to już jest decyzja zaufania Jezusowi. – Jestem wdzięczny tym wszystkim ludziom, którzy chcieli do nas przyjść – mówi Krzysztof Brożek, jeden z uczestników rekolekcji u Brata Alberta. – Dziś wiem, że muszę być lepszym człowiekiem. Pomagać ludziom, pomimo że często nie mam na to ochoty. Ale teraz muszę. W każdy możliwy sposób – podaniem ręki, radą, słowem. Ludzie, którzy przychodzili do nas, mówili o różnych zawirowaniach. Każdy z nich niesie krzyż z Jezusem. Ja jestem od 30 lat na ulicy. To jest mój krzyż i chcę go nieść aż do śmierci. Czasem jest ciężko, ale dziś wiem, że cierpienie ma sens, ale wtedy, kiedy się krzyż niesie z Jezusem.
Kotwica
– Mam nadzieję, że rekolekcje te wlewają nadzieję w nasze serca, bo gdy patrzymy na rzeczywistość wokół, to czasem możemy doświadczać beznadziei – mówił ks. Sebastian Rucki podczas Mszy św. wieńczącej rekolekcje, którą w bielskim kościele przy dworcu sprawowali wraz z nim ks. Ryszard Knapik i ks. Marcin Żydzik SDS. Odwołując się do „Boskiej komedii” Dantego i słów na bramie piekła: „Porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy tu wchodzicie”, ks. Rucki podkreślił: – Piekło, to jest stan beznadziei. Taki stan, że coś niedobrego już nigdy się nie skończy… Dlatego chcemy się uchwycić krzyża, chcemy w nim widzieć znak nadziei. Krzyż daje nadzieję, że nie ma takiego dołu, z którego by Chrystus człowieka nie wyciągnął. Nie spotkałem człowieka, który by oddał swoje życie Chrystusowi i kiedyś tego żałował.
Duszpasterz przywołał symbol kotwicy – jeden ze znaków nadziei. Taki kształt ma także stojący przy ołtarzu w kościele przy dworcu krzyż. – Serce każdego, kto oddał życie Jezusowi jest w Nim zakotwiczone. Ta kotwica spoczywa w domu Ojca, w miejscu wiecznej uczty, w naszej prawdziwej ojczyźnie, we wspólnocie z Panem Bogiem. Podczas gościny kończącej rekolekcje, Andrzej Sitarz dzielił się swoim świadectwem z przeżytych rekolekcji. Zachęcając do zaufania Jezusowi i powierzenia Mu wszystkich swoich spraw, dodał: – Jeśli się odmieni twoje życie, tak jak moje, może powiesz: to niesamowite… A jeśli nie, to pamiętaj, że Jezus powiedział, że w domu naszego Ojca jest mieszkań wiele – tylko ufaj, a na pewno się spotkamy…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.