O sensie rekolekcji wielkopostnych oraz o tym, co jeszcze można zrobić przed świętami w naszym życiu duchowym, mówi misjonarz o. Zbigniew Bruzi CSsR.
Ks. Rafał Starkowicz: Jak często zdarza się Ojcu prowadzić rekolekcje parafialne?
O. Zbigniew Bruzi: Średnio prowadzę około 25 rekolekcyjnych sesji w ciągu roku. Jednak takie jak w tym roku w katedrze oliwskiej – połączone z wprowadzeniem ikony Matki Bożej Nieustającej Pomocy – zdarzają mi się nieco rzadziej. W ostatnich latach prowadziłem dwie serie podobnych rekolekcji.
Czy dzisiaj, w dobie rozwiniętych mediów, rekolekcje są w ogóle potrzebne?
Współczesny człowiek jest niezwykle skupiony na tym, co materialne. Można powiedzieć, że rekolekcje to taki przegląd techniczny ducha. Trzeba sprawdzić, co działa, co jest zepsute, i podjąć konkretne kroki. Ale to nie tylko nasz wysiłek, to także czas łaski. To nade wszystko działanie Pana Boga, który chce docierać do naszych serc. Głoszenie słowa Bożego, modlitwa, sakramenty – zwłaszcza Eucharystia i pokuta – mają sprawić, że otworzymy się na Jego działanie.
Dzisiejszy człowiek raczej nie lubi wysiłku...
Pociąga nas łatwe życie. Ten kult łatwego życia przekłada się także na duchowość. A chrześcijaństwo to przecież nie tylko Msza św. niedzielna, i to od czasu do czasu; spowiedź dwa razy w roku. Koszyczek wielkanocny, palemka, baranek na stół – one nikogo nie zbawią.
Przykład Maryi ma nas nauczyć oddania Bogu?
Maryja była zaręczona z Józefem. Miała swoje – bardzo pobożne – plany na życie. Ale Pan Bóg zmienił je diametralnie. A Ona potrafiła się podporządkować Jego woli. Kiedy Maryja mówi: „Oto ja służebnica Pańska”, Jej życie przewraca się do góry nogami. Posłuszeństwo Maryi wynikało z miłości i zaufania do Pana Boga. Idąc Jej drogą, zrozumiemy, że to, co dzieje się w naszym życiu, pochodzi od Boga. Do posłuszeństwa Bogu trzeba jednak dorastać. Bo całe nasze życie jest drogą. A celem jest nasze ostateczne „tak” i otwarcie się na to, co Pan Bóg chce zdziałać w naszym życiu.
Ale jest przecież także coś takiego jak kara Boża...
Kara Boża to upomnienie. To nie jest nawet bezpośrednie działanie Pana Boga, ale konsekwencja naszych działań. Jeżeli ktoś wyskakuje z dziesiątego piętra, trudno, by się spodziewał, że na dole będzie cały. Ludzie nie chcą tego dostrzegać. Pan Bóg ma do nas wielką cierpliwość. Jego gniew skierowany jest przeciwko grzechowi, zwłaszcza zatwardziałości, przewrotności i obłudzie. Dlatego Jezus tak mocno piętnował faryzeuszy, a miał ogromnie wiele cierpliwości wobec celników i jawnogrzesznic. Ci drudzy to ludzie zranieni grzechem, którzy nie wiedzieli, jak rozwiązać swój problem. Faryzeusze i uczeni w Piśmie wiedzieli, co mają czynić, ale nie chcieli się do tego zastosować. Dzisiejszy człowiek niestety często bywa bliższy faryzeuszom. Próbujemy zamieniać miejscami dobro i zło. Poddajemy się kaprysom. Nie chcemy czynić dobra, bo to jest wymagające. Dlatego oprócz miłosierdzia także gniew Boży wisi nad światem. Ale nawet te cierpienia, które wynikają z naszych grzechów, w jakiś sposób są nakierowane na życie wieczne. Przez doświadczenia, które zwalają nas z nóg, uczymy się, czym jest cierpienie. Rodzą one refleksję, że skoro ziemskie cierpienia są dla nas tak trudne, to czym byłoby dla nas wieczne doświadczenie piekła.
Kończy się Wielki Post. Co mogą zrobić ci, którzy go przespali?
Na nawrócenie nigdy nie jest za późno. Trzeba zostawić wszystko i skoncentrować się na liturgii Triduum Paschalnego. Przeżyć Mszę Wieczerzy Pańskiej, liturgię Wielkiego Piątku i zapaść w ciszę Wielkiej Soboty. Wszystko po to, żeby w poranek wielkanocny wykrzyczeć: „Chrystus zmartwychwstał!”. Nie jako prawdę ogólną, ale taką, którą człowiek przeżył i – z pewnym zdumieniem – jej doświadczył.
Czy ikona Matki Bożej może nam w jakiś sposób pomóc w doświadczeniu tej prawdy?
Ten wizerunek jest wyjątkowy przede wszystkim dla nas, redemptorystów. Niesie ze sobą przesłanie odkupienia. Mały Jezus patrzy na krzyż, a z nogi spada Mu bucik. To starożytny symbol zawarcia umowy. W tym przypadku umowy z Ojcem, która ma na celu zbawienie ludzi. Wizerunek został nam powierzony przez papieża Piusa IX. Powiedział on wówczas redemptorystom: „Zróbcie wszystko, by była znana na całym świecie”. Człowiek nieustannie potrzebuje pomocy. Maryja daje nam najważniejszą pomoc – swojego Syna. Bez Niego nie doświadczymy zbawienia. Myślę, że skoro tu, na Wybrzeżu, zrodziła się idea Solidarności, to Matka Boża Nieustającej Pomocy z nowenną nieustanną jest dla nas wielką szansą, byśmy na nowo odkryli, czym w istocie jest solidarność. Warunkiem tego jest dostrzeżenie drugiego człowieka i miłość. Maryja jest najpiękniejszym dziełem Boga, bo pełna jest miłości. My także jesteśmy najpiękniejsi, kiedy kochamy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na czym polega model francuskiej laïcité i jakie są jego paradoksy?
Jej ponowne otwarcie i rekonsekracja nastąpi w najbliższy weekend.