Płakał razem ze mną, kiedy przedstawiałem mu incydenty do jakich dochodziło - tymi słowami opisał Juan Carlos Cruz, ofiara pedofilii chilijskiego duchownego, swoje sobotnie spotkanie w Filadelfii z abp Charlesem Scicluną, metropolitą Malty i przewodniczącym Kolegium ds. Rozpatrywania Odwołań ws. najbardziej poważnych przestępstw (w tym seksualnych) w watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary.
Jako papieski wysłannik hierarcha z USA udał się do Santiago de Chile, aby wysłuchać osoby oskarżające ordynariusza diecezji Osorno, Juana de la Cruz Barrosa o tuszowanie przypadków pedofilii jednego z księży.
Mianowany w 2015 r. bp. Juan Barros, ordynariusz diecezji Osorno jest oskarżany o to, że wiedział o nadużyciach seksualnych ks. Fernando Karadimy, którego Stolica Apostolska uznała winnym i zawiesiła w 2011 r. w czynnościach kapłańskich. Podczas swojej niedawnej podróży do Chile papież Franciszek bronił bp Barrosa mówiąc, że nie ma potwierdzenia winy chilijskiego biskupa oskarżanego o tuszowanie czynów pedofilskich ks. Karadimy.
W czasie konferencji prasowej na pokładzie samolotu, którym wracał do Rzymu z podroży do Chile i Peru papież stwierdził, że nie ma potwierdzenia winy chilijskiego biskupa. Przypomniał swoje stanowisko ws. pedofilii, wyrażone w wielu przemówieniach, o zerowej tolerancji dla takich czynów. Dodał, że sprawa bp. Barrosa jest bardzo poważna, studiował ją i jest przekonany, że nie ma dowodów winy hierarchy. - Czekam na dowody, by zmienić zdanie - stwierdził papież, dodając, że w przeciwnym wypadku należy domniemywać niewinność biskupa.
Ojciec Święty mówił też o dramacie ofiar pedofilii, które nie przedstawiają dowodów tego, co się wydarzyło. Przyznał, że słowo „dowód” nie jest zbyt szczęśliwe, ale nie można nikogo skazywać bez moralnej pewności, że popełniono przestępstwo.
Franciszek przypomniał, że ordynariusz Osorno jest jednym z czterech chilijskich biskupów, którzy byli wychowankami ks. Karadimy. Ujawnił, że zastanawiano się, czy nie lepiej by się stało, gdyby bp Barros złożył dymisję, jednak papież odrzucił to rozwiązanie, uznając, że byłoby to przyznaniem się biskupa do winy.
- Nie mogę go skazać, bo nie mam dowodów. Ale jestem także przekonany, że jest niewinny - zaznaczył Ojciec Święty. Dodał, że przeprasza za użycie nieszczęśliwego słowa „dowód”, które zraniło ofiary, choć nie było to jego zamiarem. Spotkał się w czasie podróży z ich przedstawicielami i wie, jak cierpią. Jednocześnie powtórzył, że musi potwierdzić oskarżenia wobec biskupa, by móc go skazać.
Niedługo po powrocie do Rzymu Franciszek mianował abp Sciclunę swoim wysłannikiem do zbadania zarzutów wobec bp Barrosa. Po wizycie w USA arcybiskup udał się do Chile, aby przesłuchać więcej świadków. Ponadto spotka się w diecezji Osorno z świecką organizacją, która wzywa do odwołania kontrowersyjnego biskupa.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.