Wychodzę do ogrodu i niezależnie od aury podnoszę ręce do góry i uwielbiam Boga. Chciałbym się nauczyć chodzić w świetle Jezusa. Moim celem jest niebo. Chcę być świętym – mówili uczestnicy rekolekcji z o. Jamesem Manjackalem.
Wichury i awarie prądu rozregulowały zegar sterujący ogrzewaniem i w sobotni poranek zabrakło ciepłej wody. Pięcioosobowa rodzina krząta się podekscytowana po domu. Trudno się wyrobić z czasem, a trzeba jeszcze dojechać do Krosna Odrzańskiego, by zdążyć na pierwszą konferencję o. Jamesa Manjackala.
Żeby pootwierać zakamarki serca
W końcu z kranu popłynęła ciepła woda, a rwetes wydaje się już mniejszy. Pomimo zgiełku najmłodszy w rodzinie Franek śpi w najlepsze. Kolejne cenne minuty umykają. Uff, w końcu się udało, cała rodzina rusza na spotkanie z indyjskim misjonarzem miłosierdzia.
– Zachwyca mnie, że są ludzie prowadzeni przez Boga, mający taką odwagę, że głoszą słowo Boże bez żadnych kompromisów. To jest nam bardzo potrzebne. Pracujemy, wychowujemy dzieci, uczestniczymy w otaczającym nas świecie i dlatego bardzo ważne jest porządkowanie wnętrza, tym bardziej, że jesteśmy słabi. Potrzebujemy zapewnienia, że może być lepiej i ciągle można zmieniać drogę, żeby dojść do świętości. Bardzo łatwo przychodzi mi dzisiaj postawienie sobie wyraźnego celu. Jest nim niebo. I tego samego chcę również dla mojej rodziny. Nie chcę obłudy, nieprawości, ale daję sobie szansę bycia z Jezusem, tak na całego, nie „na niby”. Jestem niezmiernie szczęśliwa, że czas na rekolekcjach możemy oddać tylko Panu Jezusowi, otworzyć serca na Jego słowo oraz że jesteśmy tutaj całą rodziną – mówiła Agnieszka.
Rodzinne rekolekcje były konsekwencją poszukiwań i osobistych decyzji Agnieszki i Stanisława Ładyszów z Radomi pod Zieloną Góra. – W pewnym momencie postanowiłem, że chcę pójść do nieba. Te rekolekcje są małym krokiem na drodze do spełnienia marzenia. Tak jak Agnieszka powiedziała, chcemy umocnić nasze życie, uporządkować je, pootwierać zakamarki serca i zdecydowanie odciąć się od kompromisów i umizgiwania się do rzeczywistości. Chciałbym skończyć z ciągłym licytowaniem, co jest jeszcze dobre, a co już nie, a może jeszcze trochę, a może to nie jest jeszcze najgorsze... Te paskudne rzeczy zbyt mocno nas absorbują i nasiąkamy nimi na co dzień. Podczas rekolekcji prowadzonych przez ojca Jamesa doświadczam „rąbnięcia”, takiego wprost. Ojciec nazywa rzeczy po imieniu, i tyle – dodał Stanisław.
Weekendowe rekolekcje ewangelizacyjne dały szansę rodzinie z Radomi, aby wszyscy mogli wziąć w nich udział. Po zakończeniu rekolekcji w 2016 r. bez zastanowienia zapisali się na kolejną, tegoroczną edycję. W ubiegłym roku najmłodszy Franek był bardzo malutki, ale to wcale nie przeszkadzało w przeżyciu duchowej odnowy.
– Jesteśmy dopiero 16 lat małżeństwem, to nie jest bardzo długo, ale inspirowani nauczaniem o. Jamesa Manjackala, chcemy się uczyć, jak kochać drugiego człowieka, i to nie przez własny pryzmat. O tym mówi się niestety za mało, nie uczy się rezygnacji z siebie, nie pokazuje, że można kochać inaczej. To jest bardzo trudne i mało akceptowalne przez większość. Staramy się sobie pomagać, ciągniemy siebie nawzajem i, co jest najważniejsze, szczerze przyznajemy się przed sobą i przed dziećmi do naszych słabości, nie oszukujemy. Idziemy razem do kościoła, uczestniczymy w pierwszosobotnich nabożeństwach ku czci Maryi. Tłumaczymy dzieciom, że wszystko, cokolwiek robimy, niezależnie od naszego wykształcenia, jest niemożliwe do zrealizowania bez modlitwy, Eucharystii, spowiedzi. Bez Boga łatwo będziemy zwiedzeni. Z Wiktorią i Kacprem staramy się dużo rozmawiać na temat świętości, co oznacza oddanie się Bogu w całości – opowiadała Agnieszka.
Całkowite zaufanie Bogu pozwalało w rodzinnym domu państwa Ładyszów na przeżywanie wyjątkowych okresów wspólnej modlitwy, czytania Pisma Świętego, dlatego udział w rekolekcjach ewangelizacyjnych był inspiracją, aby powrócić do pięknego czasu rodzinnej modlitwy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).