Chrześcijanin nie może milczeć w obliczu grzechu. Braterskie upomnienie to przejaw miłosierdzia wobec grzesznika.
Upominać, ale kogo i jak?
Kto kogo ma prawo, a nawet obowiązek upominać? Zasada jest taka: im bardziej kogoś kocham, tym bardziej za niego odpowiadam i tym większe mam prawo i obowiązek upomnienia. Milczenie w sytuacji, gdy bliski mi człowiek czyni zło, prowadzi do osłabienia lub wręcz zniszczenia tej więzi.
Upominanie powinno mieć miejsce w małżeństwie i w rodzinie. Rodzice powinni napominać swoje dzieci. Unikanie karcenia, by nie narażać dziecka na stres, to prosta droga do wychowawczej katastrofy. Oczywiście zawsze jest pytanie, jak robić to mądrze, czyli z miłością i skutecznie. Nie ma chyba jednej cudownej recepty. Na pewno trzeba mieć pod kontrolą własne negatywne emocje (choć chyba nawet świętemu nie zawsze to się udaje). Na pewno nie wolno upokarzać karconego. Ale nie można też uwierzyć w to, że dziecko jest z natury dobre i samo wie, co mu wolno, a czego nie. Dziecko jest z natury egoistyczne, chce wszystkiego dla siebie. Wychowanie to właśnie system korekty tego „naturalnego” egoizmu (skutki grzechu pierworodnego). Jasne, że nie wychowuje się przez same tylko upomnienia. Miłość i prawda muszą iść w parze.
Sprawa staje się trudniejsza, gdy dzieci są już dorosłe. Wielu rodziców boryka się z problemem, jak reagować, gdy dorosłe już dziecko decyduje się na życie z tzw. partnerem bez ślubu lub przestaje chodzić do kościoła. Upominać czy milczeć? Miłość i prawda muszą iść w parze. Ta zasada obowiązuje. Rodzice zawsze mają prawo i obowiązek napominania swoich dzieci, także dorosłych. Chodzi o jasny sygnał: „Kocham cię, bo jesteś moim dzieckiem i zawsze będę kochać, i właśnie dlatego muszę ci powiedzieć, że twoje zachowanie jest grzeszne, że szkodzisz sobie i innym. To mnie boli, tego nie mogę akceptować”. Trzeba liczyć się z faktem, że nie każde upomnienie zostanie przyjęte. Pociechą jest to, że Bóg ma ten sam problem na większą skalę z każdym z nas.
Bywa i tak, że dziecko powinno upomnieć ojca lub matkę. Duszpasterze napominają owce, ale nieraz i pasterzowi potrzebne jest napomnienie ze strony owiec.
Jak upominać? Rozumnie i z miłością. Warto starannie dobierać słowa i znaleźć właściwy moment. Warto unikać ogólnych sformułowań typu „zawsze się spóźniasz” albo „jesteś kłamcą”. Takie właśnie ogólne zdania, w których padają słowa „zawsze” czy „nigdy”, są na ogół nieprawdziwe i zazwyczaj nieskuteczne. Ogólniki zamykają karconego na przyjęcie krytyki. Lepiej jest nazywać sprawy po imieniu, bardzo konkretnie powiedzieć, jakie zło dostrzegamy w czyimś postępowaniu, zastrzegając, że możemy nie znać wszystkich okoliczności czy intencji. Nieraz chętnie i z detalami opowiadamy o grzechach innych, ale za ich plecami. Miłość wymaga, by powiedzieć to bliźniemu w oczy.
Upominanie jest po ludzku bardzo trudne dla obu stron. Upominający naraża się bowiem na utratę sympatii czy przyjaźni. Ryzykuje, że usłyszy: „ty nie jesteś lepszy” albo „ty mnie nie kochasz”, „ty nie rozumiesz”. To normalne reakcje obronne. Nikt nie lubi być upominanym, bo jest to moment upokarzający, bolesny, zmuszający do zmiany. Ale braterskie upomnienie jest nieodzowne dla rozwoju człowieka. Jest czymś niezbędnym w wychowaniu, w rodzinie, w szkole i w Kościele. Jest także miarą autentyczności ludzkiej relacji. Jest posługą miłosierdzia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.