– Tu odpoczywa nasze mleko na śniadanie – mówi Jacek, wskazując na krowę o sympatycznie zblazowanym spojrzeniu. – A tu odpoczywa nasz obiad – uśmiecha się Piotrek, pokazując dwie świnie. Panowie, panie, jesteśmy w śląskim Cenacolo.
Mąka z nieba
Jacek przywołuje historię, jaka wydarzyła się w innym domu wspólnoty, w Porębie Radlnej koło Tarnowa. Kiedy budynek czekał remont, ósemka najstarszych chłopaków postanowiła w tej intencji modlić się do Boga. – Wstawaliśmy o 2.00 w nocy przez 9 dni. Dziękowaliśmy Panu Bogu i prosiliśmy, żeby dalej się nami opiekował. Pierwszego poranka do naszego domu przyszedł sąsiad i dał nam kwiaty do kaplicy. Zrozumieliśmy, że Panu Bogu podoba się nasza modlitwa. Po 7–8 dniach przychodziły takie rzeczy, że naprawdę doświadczaliśmy mocy tej modlitwy – wspomina.
Innym razem w tym samym domu zaczęło brakować mąki. Nie była to dobra wiadomość, bo akurat pod Tarnowem chłopaki sami pieką chleb. – Pan Bóg często przez magazyn żywności pokazuje nam, jak żyjemy. W tym czasie jako dom, jako braterstwo nie żyliśmy dobrze. Zaczęło brakować produktów – przyznaje Jacek. – Poszliśmy do kaplicy się modlić. Któregoś dnia podczas obiadu podjechał samochód. Ktoś wyciągnął z niego 350 kg mąki i odjechał. Do dziś nie wiemy, kto to był.
Młodzi uzależnieni od narkotyków w Cenacolo nie otrzymują porad żadnego terapeuty. Ich psychologiem i terapeutą są Jezus i brat, były narkoman. – Kiedy wstępujemy do wspólnoty, dostajemy „anioła stróża”, chłopaka, który pomaga nam przejść z jednego świata do drugiego. Z ciemności do światła. Pokazuje, czym jest wspólnota – mówią Piotrek i Jacek.
– Pewnie na początku chce się go zabić? – dopytujemy. – Bywa i tak. Chociaż z reguły jest to nasz pierwszy przyjaciel. Jest z nami 24 godziny na dobę, kiedy jest nam źle i dobrze.
– Mnie przede wszystkim pomaga modlitwa i to, że mieszkamy pod jednym dachem z Panem Jezusem. Od narkotyków i przyjemności tego świata byłem uzależniony przez ponad 20 lat. Całe moje życie to było poszukiwanie szczęścia, miłości, we wspólnocie zrozumiałem, że tak naprawdę poszukiwałem Jezusa – mówi Jacek. – Pan Bóg wysłuchał modlitwy mojej mamy i mojej chrzestnej. Przez wiele lat modliły się o moje uzdrowienie. Pan Bóg postawił na mojej drodze dominikanina o. Gabriela, który, widząc mnie, zapytał, czy mam jakieś problemy. Ja miałem problemy wypisane w oczach – 25 lat brałem narkotyki, żyłem źle. Odpowiedziałem, że problemów nie mam, zakładając kolejną maskę. On zostawił numer telefonu i adres do wspólnoty. I stał się cud. Doprowadziłem się do stanu używalności, poprosiłem mamę i brata o pomoc.
Zadzwoniłem do wspólnoty i tak jestem w niej od 8 lat. Jezus dał mi się poznać, dał mi nowe życie. Wstąpiłem do domu pod Tarnowem, po 4 latach trafiłem tutaj. Ten dom jest dla mnie bardzo wyjątkowy. Tutaj dokonały się wielkie rzeczy w moim sercu. W tej kaplicy, ponieważ wcześniej mieszkały tu siostry, modlitwa trwa od ponad 100 lat. I to się czuje. Tutaj pytałem Pana Boga, co dalej robimy z moim życiem. Wielu osobom pokazałem świat narkotyków. Przyjaciołom, osobom obcym, wielu przez to nie żyje. Miłość Pana Boga i Jego miłosierdzie są ponad wszystko. Dziś mogę pomagać chłopakom, a to działa w obie strony – opowiada.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).