– Tu odpoczywa nasze mleko na śniadanie – mówi Jacek, wskazując na krowę o sympatycznie zblazowanym spojrzeniu. – A tu odpoczywa nasz obiad – uśmiecha się Piotrek, pokazując dwie świnie. Panowie, panie, jesteśmy w śląskim Cenacolo.
Perły do wypolerowania
– Mnie do głowy przede wszystkim przychodzi jedno wielkie „dziękuję” mamie Elvirze. Dzięki niej wyrwałem się z moich uzależnień – mówi Piotrek. – Dziś Elvira jest już schorowana, ma swoje lata, ale ciągle dotykają mnie jej słowa, gdy porównuje nas do pereł, które gdzieś się zabrudziły. Wystarczy je troszeczkę wyczyścić, wypielęgnować, żeby na nowo nabrały połysku. Taki właśnie jestem też ja. Sam nie wierzyłem, że jest dla mnie jakakolwiek szansa. Na początku w świecie iluzji i kłamstwa wydawało mi się, że jestem zdolny pokonać wszystko. Wiele razy skrzywdziłem najbliższych, przyjaciół, moją mamę. Robiłem, co chciałem, dom traktowałem jak hotel. Wyłudzałem pieniądze, manipulowałem, kłamałem. Pojawiły się narkotyki, hazard, alkohol. Nie widziałem bez tego życia. Na pewno jedną nogą byłem już na tamtym świecie – przyznaje. – Były takie momenty, kiedy narkotyki brałem cały czas. Dziękuję mojej mamie, która wstawiała się za mną do Matki Bożej.
Na początku, kiedy wstąpiłem do wspólnoty, nie wierzyłem, że ci ludzie będą w stanie mi pomóc. Dotyka mnie tu prosty styl życia, bliskość drugiej osoby – to jest bezcenne. Kiedy na początku miałem trudności, kiedy chciałem wracać do domu, zawsze mogłem liczyć na drugą osobę. I to było piękne, dlatego że nigdy w życiu nie miałem prawdziwego przyjaciela. Myślałem, że ich mam, ale kiedy wszystko w moim życiu się posypało, kiedy byłem na dnie, była ze mną tylko moja mama. Tu wiedziałem, do kogo się zwrócić, kiedy upadałem. Przede wszystkim do Jezusa, który jest w kaplicy, ale i do braci, którzy nigdy mnie nie porzucili. Nie ma tu lekarzy, nie ma psychoterapeutów. Są też trudne momenty, ale jest i prawdziwa przyjaźń – opowiada.
W Krzyżowicach, domu wspólnoty, który 15 lat temu Cenacolo otrzymało od sióstr służebniczek, obecnie mieszka 10 chłopaków z różnych stron Polski. Na początku mieszkańcy wsi bardzo się buntowali, słysząc o nowym towarzystwie.
– Nie mamy do nich pretensji. To normalna rzecz, żyli spokojnie i nagle okazało się, że mają przyjść tu narkomani. Kto by chciał mieć takie towarzystwo? Dziś są naszymi przyjaciółmi, modlą się z nami, są blisko nas. Daliśmy im świadectwo naszym życiem – przyznaje Jacek. Wielkim przyjacielem domu jest także ks. Jan Grzegorzek, były proboszcz z Krzyżowic, obecnie już na emeryturze. Na swoje 15-lecie wspólnota chce wymienić dach w liczącym ponad 100 lat budynku. Chłopaki nie zrobią jednak tego sami, potrzebują fachowej firmy.
Więcej o nich znaleźć można na: www.nie-narkotykom.sos.pl.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Przypomina też, że szkoła jest miejscem, w którym uczymy się otwierać umysł i serce na świat.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.