O nieomylności, herezji i spokoju

Nie każde nauczanie Kościoła jest nieomylne w takim znaczeniu tego słowa, jak je rozumiemy dzisiaj, to znaczy: niezmienne. Ale zawsze jest godne zaufania.

Reklama

W ostatnich dniach w publicznym dyskursie pojawiły się kwestie dogmatyczne. Nauczanie Kościoła to sprawa ważna, warto poświęcić jej nieco uwagi.

Sprawa pierwsza, czyli nieomylność. Kościół, mając namaszczenie od Świętego, nie może zbłądzić w wierze. W konstytucji Dei Filius Soboru Watykańskiego I napisano: (...) wiarą boską i katolicką należy wierzyć w to wszystko, co jest zawarte w słowie Bożym spisanym lub przekazanym Tradycją i przez Kościół jest podawane do wierzenia jako przez Boga objawione, czy to w uroczystym orzeczeniu, czy to w zwyczajnym i powszechnym nauczaniu.

Uroczyste orzeczenie jest prostsze, zacznijmy od końca. Określenie zwyczajne-i-powszechne nauczanie (oba człony należy uwzględniać łącznie) oznacza, że jakiejś prawdy wprawdzie nie określono uroczyście, ale nauczano jej powszechnie "w czasie i przestrzeni". To znaczy: od początku, przez wszystkie wieki. Przykład? Odkupienie. Tę prawdę Kościół wyznaje od zawsze, wymienia w Symbolach wiary, ale nigdy nie stała się ona przedmiotem uroczystej definicji.

Uroczysta definicja może być wydana przez sobór powszechny albo w ramach formalnego sprawowania nieomylności papieskiej. Wyraźne i niebudzące wątpliwości przykłady tej ostatniej to dogmaty maryjne: o niepokalanym poczęciu i wniebowzięciu NMP. Uroczysta definicja, czyli wypowiedź papieża ex cathedra, powinna obecnie spełniać ściśle określone kryteria. Warto też przywołać zasadę zapisaną w Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1917 r., że żaden punkt nie powinien być rozumiany jako określony lub zdefiniowany dogmatycznie, chyba że jest wyraźnie oczywisty. Prawo kościelne się zmieniło, ale ta zasada pozostała aktualna.

Pozostałe wypowiedzi papieskie mają różną rangę, ale przywilej nieomylności ich nie dotyczy, o ile oczywiście papież nie przywołuje w danym momencie jakiejś prawdy wiary.

O jeszcze jednej formie sprawowania magisterium przez papieża można przeczytać w Wyjaśnieniu doktrynalnym dotyczącym końcowej części formuły Wyznania Wiary, podpisanej przez kard. Ratzingera i abpa Bertone. Stwierdza się tam: W przypadku aktu niedefiniującego określona doktryna jest głoszona w sposób nieomylny przez nauczanie zwyczajne i powszechne biskupów całego świata w komunii z Następcą św. Piotra. Biskup Rzymu może taką doktrynę zatwierdzić lub potwierdzić, nie uciekając się nawet do definicji uroczystej i nie deklarując jednoznacznie, że należy ona do nauczania zwyczajnego i powszechnego jako prawda objawiona przez Boga (pierwszy akapit) lub jako prawda doktryny katolickiej (drugi akapit). Deklaracja taka nie jest ogłoszeniem nowego dogmatu, ale potwierdzeniem prawdy istniejącej – wyjaśniono dalej w dokumencie.

Do powyższych rozróżnień należy dodać pytanie, czy papieską wypowiedź o rozstrzygnięciu „ostatecznym” należy rozumieć w sensie jurydycznym (prawnym) czy teologicznym. To ważna różnica. W pierwszym przypadku orzeczenie można porównać do wyroku sądu najwyższej instancji, od którego nie ma odwołania. W tym sensie decyzja jest ostateczna i zamyka dyskusję. Ale – co ważne – nie jest nieomylna i przez kolejnego papieża może być zmieniona. W drugim przypadku - ostateczne orzeczenie teologiczne oznacza rozstrzygnięcie jakiejś prawdy wiary.

Jak widać, nie zawsze kwestia nieomylności konkretnej papieskiej wypowiedzi jest oczywista. Jeśli jest w Kościele dyskutowana przez ludzi głęboko znających temat lepiej byłoby, by publicyści powstrzymali się od ostatecznych orzeczeń.

Sprawa druga. Prawdy wiary, które Kościół do wierzenia podaje, należy rozumieć tak, jak je rozumie sam Kościół. Niekoniecznie tak, jak mnie samemu się wydaje na podstawie samego sformułowania, odczytywanego dosłownie i bez odpowiedniej wiedzy. Upieranie się przy prywatnych interpretacjach może skończyć się nawet ekskomuniką, jak zdarzyło się to pewnemu amerykańskiemu jezuicie, który formułę „poza Kościołem nie ma zbawienia” upierał się interpretować jako „tylko katolik może być zbawiony”. Święte Oficjum (bo rok był 1949) taką interpretację potępiło, a ponieważ wspomniany jezuita mimo suspensy i groźby ekskomuniki nie zamierzał zmienić swoich poglądów, w roku 1953 został formalnie ekskomunikowany.

Proszę zwrócić uwagę na upływ czasu. Nawet Święte Oficjum nie działało w trybie natychmiastowym. Zwyczajną procedurą w przypadkach, gdy czyjeś wypowiedzi budzą wątpliwości doktrynalne, jest najpierw ustalenie bez najmniejszych wątpliwości, jak sam autor rozumie słowa, które wypowiada. Czasem wymaga to szczegółowych i długotrwających wyjaśnień. W każdym razie: w herezję nie można popaść ani przypadkiem, ani przez przejęzyczenie, ani w wyniku skrótu myślowego. Tym, którzy usiłują być bardziej radykalni niż Święte Oficjum doradzałabym nieco więcej spokoju. Zwłaszcza jeśli wypowiedź została natychmiast wyjaśniona.

I ostatnia kwestia. Skoro zwyczajne nauczanie papieskie nie jest objęte przywilejem nieomylności, w jakim stopniu jego nauczanie jest obowiązujące dla Kościoła? Przywołam tu ostatnie stwierdzenie, pochodzące z Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1983 r. W podobny sposób wypowiadał się jednak także pośrednio kodeks z roku 1917, a potem Sobór Watykański II. Brzmi ono:

Wprawdzie nie akt wiary, niemniej jednak religijne posłuszeństwo rozumu i woli należy okazywać nauce, którą głosi Papież lub Kolegium Biskupów w sprawach wiary i obyczajów, gdy sprawują autentyczne nauczanie, chociaż nie zamierzają przedstawić jej w sposób definitywny.

W historii bywały sytuacje, gdy nauczanie Kościoła w jakiejś kwestii moralnej zmieniało się radykalnie. Najbardziej spektakularny jest chyba przykład pożyczania pieniędzy na procent, niegdyś potępiany jako lichwa, dziś przyjęty. Nie czas i nie miejsce, by teraz omawiać tę sytuację.

Nie każde nauczanie Kościoła jest nieomylne w takim znaczeniu tego słowa, jak je rozumiemy dzisiaj, to znaczy: niezmienne. Kościół jednak – dzięki obecności w nim Ducha Świętego – nie może się mylić gdy naucza lud chrześcijański tego, co konieczne do osiągnięcia zbawienia. Nawet, jeśli w innym kontekście historycznym, x lat później, to nauczanie zmieni.

Właściwie to jedyny prawdziwy powód, dla którego warto mu zaufać. Zarówno wtedy, gdy mówi coś, co jest trudne i niezrozumiałe, jak i wtedy, gdy w wydawaniu sądów jest ostrożny.

 

Korzystałam z książki Bernarda Sesboue SJ „Władza w Kościele”, wydanej nakładem wydawnictwa M, Kraków 2003.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7