Pomagać należy. Trzeba jednak postawić samemu sobie pytanie, dlaczego właściwie pomagam? Jakich korzyści oczekuję?
Styczeń to dobry czas do rozmów o pomaganiu. Jeszcze niedawno było Boże Narodzenie, jeszcze śpiewamy kolędy, początek roku to też czas nowych decyzji. Pomagać należy. To chyba dla nikogo nie ulega wątpliwości. Trzeba jednak postawić samemu sobie pytanie, dlaczego właściwie pomagam? Jakich korzyści oczekuję?
Nie warto się oszukiwać: nigdy nie ma tak, by z pomagania nie wynosiło się żadnych korzyści. Nawet jeśli nikt poza nami o tym nie wie i nie może docenić, nawet jeśli nie zależy nam na satysfakcji, że jesteśmy dobrymi ludźmi /chrześcijanami, to zostaje przynajmniej bardzo głęboka radość z tego, że przez moje ręce dzieje się konkretne dobro. To wielka nagroda, choć dyskretna.
Pytanie jednak zadać trzeba. Nie tylko dla samoświadomości. Przede wszystkim dlatego, że bardzo odbija się to na sposobie, w jaki działamy. Zwłaszcza, gdy nie chodzi o wrzucenie monety do puszki czy zakupienie świeczki, ale gdy wchodzimy w relację z konkretnym człowiekiem. O kogo nam chodzi? O tego człowieka czy o nas samych?
Nie, proszę się nie zasłaniać stwierdzeniem, że "o Boga". "O Boga" też może chodzić różnie. Motywacją może być zyskanie zasługi u Boga, albo dostrzeżenie w drugim brata, bo Bóg jest naszym wspólnym Ojcem. Można przez Boga widzieć człowieka i można tak się zająć Bogiem, że drugi człowiek jest tylko koniecznym przedmiotem na drodze do mojej więzi z Nim.
Trzeba pamiętać, że konieczność korzystania z pomocy drugiego człowieka nie nobilituje. Wręcz przeciwnie. Co więcej: stawia w sytuacji zależności, którą niezmiernie łatwo wykorzystać. Można "pomocą" zniszczyć drugiego człowieka, nie szanując jego podmiotowości, jego wolności, jego człowieczeństwa. Trzeba wielkiego wysiłku i delikatności, by na każdy ruch uzyskać zgodę człowieka, któremu pomagamy, by nie próbować sterować i wymuszać decyzji, które my byśmy podjęli na jego miejscu.
Trzeba się nauczyć przyjmować, czasem największym darem, jaki komuś można dać, jest przyjęcie jego daru. To dający jest silny, biorący słaby, prawda? Biorąc możesz dać komuś siłę. Przywrócić poczucie godności i sprawczości. Jeśli nigdy nie chcę nic wziąć, czy aby nie boję się słabości? Czy z pomagania nie czerpię poczucia własnej siły, czyimś kosztem?
To trudne pytania. Burzące misternie zbudowane konstrukcje myślenia o sobie i o tym, co robię. Ale warto je sobie zadać, zamiast zasłaniać się gładkimi słowami. Dla siebie i dla innych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Piotr Sikora o odzyskaniu tożsamości, którą Kościół przez wieki stracił.