To pozdrowienie okazało się silniejsze od totalitaryzmu i sekularyzacji. Przetrwało także w epoce Facebooka. Jest błogosławieństwem.
Na Górnym Śląsku pozdrowienie „Szczęść Boże!” popularne jest przede wszystkim wśród górników. Dobrze znają je uczestnicy majowej pielgrzymki mężczyzn i młodzieńców do Piekar, którzy głośno skandując, witają nim biskupów i księży, celebrujących liturgię na wzgórzu kalwaryjskim. Starsze pokolenie pamięta, że w okresie PRL-u pielgrzymkowy okrzyk „Szczęść Boże” był odtrutką na brak wolności słowa i kneblowanie wszelkiej spontaniczności. Wykrzyczane w Piekarach przez sto tysięcy męskich gardeł robiło wtedy ogromne wrażenie, miało szczególną moc łączącą i uwalniającą od lęku. A były to czasy, kiedy w Piekarach upominano się głośno o prawa ludzi pracy, w tym wolną niedzielę w górnictwie. Świadkiem tego wyrażania myśli i uczuć bywał także arcybiskup krakowski Karol Wojtyła, częsty uczestnik pielgrzymek piekarskich.
Górnicze pozdrowienie
Dziś pozdrowienie „Szczęść Boże” kojarzy się niemal wyłącznie ze Śląskiem i z górnictwem. Jest to zwykłe codzienne pozdrowienie górników między sobą, powtarzane przy każdym pierwszym spotkaniu. Najczęściej pozdrawiają się w ten sposób górnicy zatrudnieni bezpośrednio przy wydobyciu, ze sztygarami włącznie. Dziś powszechnie akceptowane jest także przez wyższe szarże górnicze (ministrów, prezesów kompanii i holdingów, dyrektorów), co w okresie PRL mogło być tylko pobożnym życzeniem. Górnictwo stało się tak naturalnym środowiskiem dla tego pozdrowienia, że nie udało się go wyrugować z użycia nawet w czasach stalinowskich. Próby zastąpienia go pozdrowieniem „Cześć pracy!”, niezbyt zresztą natarczywe, spełzły na niczym. Zakorzenienie w miejscową tradycję było tak silne, że spotykamy je nawet w literaturze socrealistycznej, gdzie pisane bywało też jako jeden wyraz: szczęśćboże (razem i od małej litery). Etnolog prof. Irena Bukowska-Floreńska, która dogłębnie zbadała ten temat, wskazuje ponadto na liczne, wciąż żywe konteksty parafialne i rodzinne, w których możemy je usłyszeć: „… przy spotkaniu z księdzem, zakonnikami, przy dosiadaniu się do ławki w kościele, czasem też przy spotkaniu na cmentarzu. Jeszcze do niedawna formy tej wielu używało, wychodząc z domu do pracy, do szkoły, przy pożegnaniu się po rodzinnym spotkaniu, zwykłych odwiedzinach w sąsiedztwie itp.”.
Zdař Buh, Glück auf
Górnicze pozdrowienie używane jest także u naszych sąsiadów i ma swoje odpowiedniki w językach niemieckim i czeskim. Zarówno Polacy, jak i Czesi życzą szczęścia bliźniemu w podobny sposób, prosząc o nie Boga, dawcę wszelkiego dobra. Górnicy czescy czynią to w formie „Zdař Buh”. W górnictwie niemieckim używana jest forma „Glück auf”, bez odniesienia do Boga; emocjonalnym odpowiednikiem mogłoby tu być polskie pozdrowienie „Powodzenia!”. Co ciekawe, bliskie naszemu „Szczęść Boże” jest niemieckie ludowe „Grüss Gott”, powszechnie do dziś używane w Bawarii, również w zupełnie świeckich okolicznościach. Jeśli na Śląsku za niemiecki odpowiednik „Szczęść Boże” uważamy jednak „Glück auf”, to dlatego, że to ono właśnie stało się pozdrowieniem niemieckich pracowników górnictwa w tym regionie, kultywowanym tu niegdyś głównie przez dozór i warstwę urzędniczą. Spotykane w górniczych miastach (Zabrze, Ruda Śląska, Gliwice, Bytom czy Rybnik) ulice o nazwie „Szczęść Boże” w większości przypadków są właśnie tłumaczeniem wcześniejszego nazewnictwa niemieckiego („Glück auf”).
Pozdrowienie pracujących na roli
Mimo że pozdrowienie „Szczęść Boże” tak bardzo kojarzone jest z górnictwem, pierwotnie było pozdrowieniem wiejskim, używanym przez chłopów i szeroko rozpowszechnionym nie tylko na śląskiej wsi, ale w całej Polsce. Miało też swoje poboczne formy i różne odpowiedzi – „Daj Boże”, „Daj Panie Boże”, „Bóg zapłać”, które można jeszcze dziś usłyszeć. W górnictwie przyjęła się forma identyczna, czyli w odpowiedzi na „Szczęść Boże” słyszymy to samo: „Szczęść Boże”. Ze wsi do miasta ten zwyczaj przeszedł wraz z migracją zarobkową. Kiedy w XIX wieku wydobycie węgla na Górnym Śląsku rozpoczęło się na dużą skalę, zaczęło wzrastać też zapotrzebowanie na górników. Ponieważ trudno było znaleźć pracowników w mieszczańskich społecznościach pobliskich miast: Gliwic czy Bytomia, najmowano ich w okolicznych wsiach. Wokół kopalń zaczęły powstawać osiedla, będące zalążkiem wielkich miast przemysłowych. Jednak ludzie tak szybko się nie zmieniali i pochodzący ze wsi górnicy zachowali wiele ze swoich tradycji. Świadczą o tym stroje ludowe, chlewiki przy familokach, charakterystyczne dla wsi wnętrza mieszkalne, a także odziedziczone z pracy na roli „Szczęść Boże”. Tradycja wiejska w środowisku górniczym zaczęła się zespalać z wyraźnie mieszczańskimi elementami, takimi jak mundury, kirchgangi (uroczyste przemarsze do kościoła), kult św. Barbary czy różne insygnia, świadczące dziś o odrębności i wyjątkowości kulturowej górniczego stanu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.