Mówią, że życie w USA nie jest takie proste, a zwrot „God Bless You” za wielką wodą czasami niewiele znaczy. Zachwycił ich za to lubelski skansen i smak pierogów.
W większości są dziećmi lub wnukami imigrantów z Europy lub Meksyku. Tylko kilka osób w sześćdziesięcioosobowej grupie Amerykanów, którzy przylecieli do Lublina, w tym Julio – mogą powiedzieć, że ich rodziny żyją w USA od pokoleń.
– Nie jestem pewnie typowym przykładem Amerykanina. Nie lubię mrożonej kawy, choć wasza zimna zupa mi smakuje – mówi o chłodniku Julio z Kalifornii. Studiuje psychologię i zna całkiem nieźle historię Polski. Przyjechał przygotowany. Nie stracił zainteresowania nawet, gdy przewodnik tłumaczył szczegółowo kwestie dotyczące pańszczyzny.
– Chcę zrobić coś ze swoim życiem, nie chcę cały czas grać w gry wideo. Dla typowego Amerykanina nic, co wykracza poza granice stanu w którym mieszka, nie ma znaczenia. Inny kraj jest perspektywą wręcz kosmiczną – tłumaczy.
Paradoksem jest, zdaniem Julio, to, że Amerykanie się niczym specjalnie nie interesują, a o Ameryce mówi głośno cały świat. – Nawet mieszkańcy Lublina są zorientowani w przebiegu kampanii prezydenckiej w USA, choć nie chciałbym drążyć tego tematu. Normalnie mało interesuje nas polityka, teraz to co innego, jest kampania prezydencka. Ale i tak wolę porozmawiać na temat Soundgarden i tego, kiedy nagrają nową płytę – śmieje się student psychologii z Kalifornii.
Yaneli Godinez uważa, że społeczeństwo amerykańskie jest podzielone według linii wyznaczonej przez republikanów i demokratów. – Mamy poważny dylemat przed nadchodzącymi wyborami jako katolicy, bo żaden kandydat nie jest dla nas idealny. Ale też nie załamujemy rąk, bo dużo zależy od każdego z nas – wyjaśnia.
Rosario miała 13 lat, gdy wraz z rodzeństwem i mamą wyemigrowała z Meksyku do USA. – Mój tata pracował nielegalnie w Stanach Zjednoczonych długi czas, ale potem wszystko się ułożyło i mogliśmy zamieszkać razem. Dla nas to był poważny przeskok, mieliśmy lepsze życie, lepszą edukację. W Meksyku nie jest aż tak niebezpiecznie jak się powszechnie uważa, choć rzeczywiście istnieje problem narkotykowy, a nasza policja nie zawsze jest lojalna. Wielu Meksykanów marzy o tym by się przenieść do USA – opisuje Rosario. Podkreśla, że w Lublinie zaskoczyła ją gościnność. A głównym powodem przyjazdu do Polski jest spotkanie z papieżem, który pochodzi z Ameryki Łacińskiej.
Natomiast Emmanuel Perez uważa, że Amerykanie marnotrawią wiele rzeczy, zwłaszcza jedzenie. – Zauważyłem przez ten krótki czas pobytu w Polsce, że korzystacie z tego, co potrzebne, nie kupujecie ton jedzenia i sterty ubrań. Jest taki umiar i oszczędność – dziwi się.
Wycieczkę do skansenu zorganizowała parafia św. Antoniego Padewskiego w Lublinie. Zwiedzanie skansenu zakończyło się piknikiem, gdzie wszyscy zachwycali się smakiem pierogów w czterech smakach. Gościom smakował również chłodnik. W role kelnerów wcielili się księża Leszek i Paweł, wikariusze z parafii św. Antoniego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.