„Hebrajskie słowo rahămim oznacza, oprócz miłosierdzia, także łono kobiety. Na poziomie semantycznym Bóg związał ze sobą te dwie rzeczywistości i chce, żeby dzięki miłosierdziu człowiek doświadczał nowego życia” – wyjaśnia w rozmowie z KAI o. Rafał Sztejka SJ, misjonarz miłosierdzia.
Czym jest miłosierdzie?
Moja ulubiona definicja miłosierdzia, to nowe życie. Hebrajskie słowo rahămim oznacza oprócz miłosierdzia, także łono kobiety. Na poziomie semantycznym Bóg związał ze sobą te dwie rzeczywistości i chce, żeby dzięki miłosierdziu człowiek doświadczał nowego życia. Bóg pragnie także, abyśmy świadcząc miłosierdzie sobie nawzajem, odkrywali nowe życie. Miłosierdzie powinno przejawiać się w rzeczach wielkich i małych, abyśmy przebaczając nieustannie, rodzili się na nowo do życia.
Jaka jest różnica między miłosierdziem a miłością?
Zasadniczo to pojęcia tożsame, a różnice są subtelne. Miłosierdzie trzeba przyjąć, żeby zaistniało. Miłości nie, bo ona i tak będzie istnieć. W każdej miłości musi być zgoda na przebaczanie, ofiarowanie siebie, czyli na miłosierdzie. Jeśli kogoś kocham, to pragnę ciągle darować mu nowe życie, chcę, by rodził się na nowo, aby wielkanocny poranek w jego życiu był w każdej godzinie, a jest to możliwe tylko dzięki miłosierdziu. Miłosierdzie powinno być zaraźliwe. Jeśli go doświadczamy, powinniśmy go świadczyć wobec innych. W Kanie Galilejskiej mamy piękną oblubieńczą miłość, pełną radości i wesela, a miłosierdzie jest wyprowadzane ze stągwi do żydowskich oczyszczeń, czyli słabości i brudu, kiedy to Jezus przemienił znajdującą się w nich wodę w wyborne wino. Miłosierdzie przemienia to, co słabe w to, co wielkie i piękne. Franciszek nazywa ludzi, którzy nie otwierają się na miłosierdzie – niemoralnymi. Ja mogę się nie otworzyć na miłość, choć ktoś mnie będzie kochał. Ale jeśli nie wpuszczę miłosierdzia do swojego życia, jeśli nie przyjmę tego daru, to go nie doświadczę.
Czy w Starym Testamencie Bóg objawiał się jako miłosierny?
Pierwszym aktem miłosierdzia Boga było stworzenie świata i człowieka. Cała historia zbawienia opowiada o miłosierdziu Boga. Gdy Franciszek rozsyłał w Środę Popielcową misjonarzy miłosierdzia, to wskazał nam właśnie starotestamentalny wzór synów Noego. Gdy zbudował Noe arkę, upił się i leżał nagi. Ten sprawiedliwy człowiek popełnił błąd, zgrzeszył, ale jego dzieci nakryły go płaszczem. Franciszek polecił nam, abyśmy wszystkie ludzkie nagości przykrywali płaszczem miłosierdzia, jak czyni to kochający Bóg.
Dlaczego kult Bożego miłosierdzia stał się tak popularny w XX wieku?
Nikt jeszcze batem nikogo nie nawrócił, ani karabinem nie zmusił do wierzenia. Serce człowieka i jego sumienie zmienia się tylko poprzez doświadczenie miłości, czułości, przebaczenia i miłosierdzia. Nie ma innej drogi na tamę zła jak dobro. W historii ilekroć człowiek stawiał na siebie, że zbawi się sam poprzez mnożenie praktyk religijnych i surową pokutę, wtedy Bóg przypominał, że to Jego miłosierdzie jest drogą do zbawienia. W wieku XX naznaczonym totalitaryzmami, wojnami i zbrodniami, musiało się obficie rozlać miłosierdzie, bo Bóg chciał wziąć zagubionego i poranionego człowieka w Swoje ramiona.
Nieco się wolnością zachłysnęliśmy i zapomnieliśmy, że o wolność trzeba dbać.
Abp Paul Richard Gallagher mówił o charakterystyce watykańskiej dyplomacji.