Bezradni czy obojętni?

Nie ma co liczyć na poparcie wielkich tego świata. Trzeba zawsze samemu być człowiekiem i chrześcijaninem.

Wielki Tydzień. W liturgii Ewangelia o wskazaniu zdrajcy. I o zagęszczającej się wokół Jezusa atmosferze. A w życiu?  To zależy jak na sprawy spojrzeć. Wiele różnych rzeczy się dzieje. Ale między innymi i to, że ciągle gdzieś nasi bracia w Chrystusie mają podstawy do obaw o swoje życie. Ot, doniesienia z wczoraj: w Kongo ciężko raniono księdza i jego kierowcę, oraz jadącą razem z nimi w samochodzie na mszę dziewczynkę.  To najprawdopodobniej zemsta za działania zbrojne kongijskiego wojska przeciw przebywającym w tym kraju rwandyjskim rebeliantom. Sprawcy wiedzieli do kogo strzelają? Może i nie.

Wczoraj też dowiedzieliśmy się, że chrześcijanie zaczynają wracać do syryjskiego Homs. Uciekli prawie trzy lata temu przed bojownikami Państwa Islamskiego. Teraz gromadzą się wokół grobu o. Fransa Van der Lugta, bestialsko zamordowanego przez dżihadystów. Z Indii napłynęły zaś doniesienia o pobiciach i profanacjach, jakich na chrześcijanach dopuszczają się hinduistyczni fundamentaliści.

Także z wczoraj pochodzi inna wiadomość: patriarcha Moskwy, Cyryl I przypomniał, że „rocznie mordowanych jest ponad sto tysięcy chrześcijan, dziennie około trzystu, a w ciągu pięciu minut ginie za wiarę jeden wyznawca Chrystusa”. Jego zdaniem rozmiar obecnych prześladowań jest nieporównywalny z tym, co działo się kiedyś w Imprium Rzymskim  czy nawet sowieckim. A co świat na to? „A my żyjemy, jakby nic się nie działo, wszakże nas nie prześladują, prześladują gdzieś tam daleko” –  z goryczą stwierdził Patriarcha.

Sporo tego. I marna pociecha w tym, że Zachód  powoli zaczyna zauważać, że te prześladowania przybierają formy ludobójstwa. Obawiam się, że nie tylko zrobi znacznie mniej, niż gdyby chodziło o interesy gospodarcze czy wpływy polityczne, ale dla interesów gospodarczych czy wpływów politycznych wręcz poświęci chrześcijan. Ostatecznie cóż to znaczy parę więcej trupów w jakimś dalekim i dzikim kraju? O!, gdyby zabito obywateli USA, Wielkiej Brytanii czy Francji, to byłby powód do wszczęcia konkretnych działań, wzniecenia wojny nie wyłączając....

„Krew męczenników jest zasiewem chrześcijan”. Słysząc o zainteresowaniu, jakim jeszcze dwadzieścia lat od śmierci cieszą się męczennicy z Tibhirine mam nadzieję, ze faktycznie tak jest. Z drugiej pamiętam, że w dziejach świata już zdarzało się, że w tym czy innym rejonie świata chrześcijan wymordowano i na długie wieki Kościół, jeśli przetrwał, to w formie szczątkowej. Jak będzie teraz? To zapowiedź rozkwitu chrześcijaństwa czy jego zepchnięcia do katakumb? Nie wiem...

Wiem za to, że jeśli chcemy być autentycznymi świadkami Jezusa, musimy na serio przejąć się Jego nauką. Mądrzejsi o lekcję, jaką dały nam ostatnie dni ziemskiego życia Jezusa. Że drogą chrześcijanina jest nie upieranie się przy jakiejś filozoficzno-teologicznej koncepcji, ale wierne trwanie w wierności Ojcu. Jeśli trzeba, to aż po krzyż.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8