Zamknięte bramy miłosierdzia

Jeśli zaczniemy znaki zastępować ich znakami, to grozi nam , że już nikt niczego nie będzie rozumiał.

Reklama

Wiele lat temu śp. ks. Roman Kempny, późniejszy redaktor Gościa Niedzielnego, prowadził podczas dnia skupienia dla katechetów konferencję na temat potrzeby troski o czytelność znaków. Przyznam, trochę mnie to wtedy zirytowało. Nie, nie jakobym miał coś przeciwko trosce o czytelność znaków. Tylko nie ci adresaci. [Dodaję po komentarzach czytelniczki: bardzo ceniłem i cenię ks. Kempnego, nie mam mu niczego za złe, nie miałem racji irytując się; dziś jego konferencję doceniam, bo dzięki niej po 20 latach pamiętam, że trzeba dbać o czytelność znaków i dlatego piszę ten komentarz; więc jestem mu wdzięczny za tę konferencję] Katecheci mają raczej mało okazji, by taką troską o czytelność znaków się wykazać. To od proboszczów zależy przecież, czy Liturgia Wigilii Paschalnej sprawowana jest w nocy, czy też tę noc wierni muszą sobie wyobrazić.  Od księży zależy jak sprawowana jest Eucharystia, jak udzielana Komunia, jak sprawowane są inne sakramenty. Niestety, czytelność znaków bywa czasami zaciemniana przez względy praktyczne. Czasem, jak w przypadku narzucenia na chrzczonego białej szatki, zamiast ubrania go w nią albo komunię pod jedną postacią, nawet to rozumiem. Ale czasem...

Ot, mamy rok miłosierdzia. W wielu parafiach, nie tylko tych wyznaczonych przez biskupa, brama miłosierdzia. Odpust jak odpust. Ale symbol piękny: czekają tu także na grzeszników. Nie witają chlebem i solą, na szyję też nikt z radości się nie rzuca, ale przynajmniej drzwi pięknie przystrojone. Na spotkanie ważnych przecież gości, szukających Boga grzeszników.  To nic, że wielu będzie musiało przejść jeszcze przez małe drzwiczki konfesjonału. Ale to dla zagubionych owiec, zgubionych drachm albo marnotrawnych synów czy córek ważny znak: Kościół jest też dla ciebie, serdecznie witamy.

Dlatego trochę dziwi mnie, gdy spotykam się z sytuacją, gdy brama miłosierdzia... jest zamknięta. Nie no, nie na noc. W ciągu dnia. Nawet gdy drzwi obok są otwarte. Nie zakładam, że to też symbol: u nas miłosierdzia nie znajdziesz, wynoś się. Myślę, że to owe względy praktyczne; drzwi wielkie, wejście używane tylko w wielkie uroczystości, niepraktycznie cały dzień trzymać je otwarte. Zwłaszcza gdy zimno na dworze. No ale może nie trzeba było akurat tych robić bramą miłosierdzia?

Kiedy znak – otwarta i przystrojona brama miłosierdzia – zostaje zastąpiony swoim symbolem – brama przystrojona, ale grzesznik ma sobie wyobrazić, że przez nią wchodzi – wszystko zaczyna być już mało zrozumiałe. Nie ma wtedy co się dziwić, że dla kogoś małe, rude, z kitką skaczące po drzewach, jak na lekcji religii,  to nie wiewiórka, a Pan Jezus. Ciekawe jednak co by było, gdyby wierni w takim kościele rzucanie na tacę też potraktowali symbolicznie. Ot, każdy po jednym (wdowim!) groszu...

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama