Ten klasztor powstał, bo pewnemu luteraninowi przyśniło się dwóch świętych.
Dopiero niedawno badacz doznał olśnienia. - Kiedy odwiedzałem katedrę we Fromborku, spostrzegłem w jednym z bocznych ołtarzy obraz św. Antoniego. I wtedy zrozumiałem, że to jest obraz kadyński. - Kanonicy warmińscy uznali po prostu, że najgodniejszym miejscem dla tego wspaniałego obrazu będzie katedra. I to się wydawało im wówczas tak oczywiste, że nawet nie wpisano tego do żadnych dokumentów.
W pierwszej połowie XIX wieku, kiedy w Prusach likwidowano wszystkie zakony, podobny los spotkał klasztor kadyński. - Jeszcze po 1826 roku kilku zakonników mieszkało w Kadynach, ale większość z nich wyjechała do Królestwa Polskiego czy zaboru rosyjskiego - kiedy zmarli ci ostatni, klasztor naturalnie przestał funkcjonować.
Władze pruskie w porozumieniu z diecezją warmińską chciały jakoś zagospodarować opuszczone budynki. - Próbowano tam jeszcze stworzyć Demeriten Anstalt, czyli dom dla "księży demerytów". Emeritus to po łacinie zasłużony, a demeritus to wręcz przeciwnie. Czyli miał to być taki dom poprawczy dla księży, którzy weszli w kolizję z prawem kanonicznym bądź świeckim - wyjaśnia ksiądz profesor. Formalnie jednak taki zakład nigdy nie powstał.
Przez następne dziesiątki lat w budynkach klasztoru mieściła się szkoła wiejska w Kadynach. - Kościół zaś był zamknięty i popadał w ruinę - opowiada badacz.
Jeszcze ciekawsze pomysły na wykorzystanie poklasztornych budynków mieli komuniści. Miał tam powstać dom pracy twórczej. - Te plany były bardzo rozległe. Wokół domu miały być wybudowane wyciągi narciarskie, tory saneczkowe, bobslejowe, restauracje - to wszystko, jak wyjaśnia autor publikacji, miało przyciągnąć turystów ze Skandynawii.
- Ruch miał być tutaj olbrzymi. Zaczęto nawet odbudowywać ten klasztor - ksiądz pokazuje fotografie z ogromnymi betonowymi słupami i balkonami, które dobudowano do klasztoru. - Ale jak to często w komunie było, zabrakło pieniędzy i wszystkie projekty władz spaliły na panewce.
Ponowna odbudowa klasztoru nastąpiła w 1991 roku. - Ówczesny biskup warmiński Edmund Piszcz zwrócił się do prowincjała franciszkanów w Poznaniu z propozycją przekazania tych zabudowań z powrotem zakonowi - mówi ks. W. Zawadzki. I tak po 166 latach bernardyni powrócili na kadyńskie wzgórze, na którym pracują do dziś.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
13 maja br. grupa osób skrzywdzonych w Kościele skierowała list do Rady Stałej Episkopatu Polski.