Kiedy coś idzie nie tak, ktoś czy coś być musi. Pytanie tylko czy chcemy widzieć prawdę czy znaleźć kozła ofiarnego.
Kościół ma się coraz gorzej – twierdzi czasem ten i ów wskazując na pustoszejące w tym czy innym kraju kościoły. Czyja wina? Nie, no, nie Tuska. Temu to akurat winny jest Sobór Watykański II. Teza ta, uparcie lansowana przez różnych tradycjonalistów. powoli staje się w dyskusjach z nimi niepodważalnym dogmatem. Tymczasem tak się ma ona do prawdy, jak twierdzenie deszcz sprowadzają na ziemię nisko latające jaskółki. Coś przecież niby w tym jest, prawda?
Przede wszystkim trudno mi powiedzieć, czy posługując się statystyką można adekwatnie ocenić stan wiary społeczeństw. Gdyby tak było, można by zresztą mówić o wzroście Kościoła, bo w liczbach to on w świecie ciągle rośnie. Ale ograniczmy się do Europy. Czy to, że mniej jest uczęszczających na niedzielną Mszę koniecznie musi znaczyć, że wiara słabnie? No a jeśli jednocześnie ci, którzy przychodzą, częściej przystępują do Komunii? A znajomość prawd wiary wśród wierzących? A życie zasadami, które wskazuje Ewangelia? Czy lepsza wiara letnia, ograniczająca się do rytuału, bo nie pójść do kościoła oznaczałoby narazić się na krzywe spojrzenia, czy taka, która świadomie wybiera Chrystusa i która idzie na spotkanie z Nim, choć inni z tego się wyśmiewają? Czy wielki, ale letni Kościół jest lepszy od małego, ale znacznie bardziej ciepłego? Ja nie umiem tego jednoznacznie ocenić. Wie to pewnie tylko sam Bóg.
Ale jest jeszcze i druga rzecz: nawet jeśli przyjmiemy, że wiara w Europie faktycznie słabnie pozostanie jeszcze pytanie dlaczego. Bo ostatni sobór nauczył ludzi bezbożności i lekceważenia wiary, bo zreformował liturgię odzierając ją z sacrum, bo pozwolono na komunię na rękę i na stojąco, bo Sobór zachęcał do ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego – już bez zastanowienia się powiedzą tradycjonaliści. Czemu ten sam Sobór w Polsce wiary nie osłabił? Bo nie pozwolono na wszystkie jego reformy – padnie odpowiedź.
Tymczasem jak wyglądałby Kościół gdyby nie ostatni sobór tak naprawdę nie wiemy. Bo sobór się odbył i tylko ten wariant historii się wydarzył. Nie mamy z czym tego porównać. Ci, którzy twierdzą, że bez soboru Kościół rozwijałby się lepiej mają na poparcie swojej tezy tylko gdybania. Tak naprawdę nie wiemy jak Kościół ten przetrwałby rewolucję roku ’68, nie wiemy jak odpowiedziałby na wzrost konsupcjonizmu, jaka byłaby jego pozycja w sporze ze współczesnymi prądami światopoglądowymi. Nie wiemy, bo ten wariant możliwej historii nigdy się nie wydarzył.
Wiemy za to, jak wyglądał Kościół czasów przedsoborowych. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że od dawna w chrześcijańskiej Europie i niby też chrześcijańskiej Ameryce trapiony był wieloma problemami. Rewolucji francuskiej nie przeprowadzili ani muzułmanie ani buddyści, ale ludzie wyrośli z korzeni chrześcijańskich. Co się stało, że aż tylu ludzi tak mocno w tym czasie nienawidziło wiary?
Podobne pytania można by stawiać, gdy chodzi o wiek XIX i jeszcze bardziej XX. Co się stało, że w chrześcijańskiej Europie zlikwidowano Państwo Kościelne, a potem możliwe były dwie wojny światowe i wielkie sukcesy narodowego socjalizmu oraz komunizmu? Wina masonów, protestantów i prawosławnych? Kościół katolicki niczego tu nie zawalił?
W sumie to aż się dziwię, że za odejście wielu od wiary nie obwinia się dziś głośno Soboru Watykańskiego I. Nie chodzi o to, ze dogmat o nieomylności papieża spowodował powstanie starokatolicyzmu. Ale że dogmat ten, razem z dogmatem o możliwości rozumowego poznania Boga spowodował, że Kościół zaczął obawiać się wszelkich nowinek. I zamiast konsekwentnie dyskutować ze światem nauki, także naukami społecznymi (co robił jeszcze Leon XIII) ostatecznie defensywnie zamknął się za przysięgą antymodernistyczną.
Głupoty wypisuję? Ha. Przecież nie wiemy jak potoczyłyby się losy Kościoła i świata, gdyby ten pierwszy tak się w pewnym czasie nie zamykał na wszelkie nowości. W czym moje gdybanie gorsze od gdybania krytyków Soboru Watykańskiego II?
Tak naprawdę zamiast wytykać palcami kto winny powinniśmy wszyscy ostro zabrać się do pracy. Mamy religię w szkołach, mamy ograniczoną jedynie naszą wyobraźnią możliwość działania w parafiach. Tyle że łatwiej wzruszyć ramionami i powiedzieć, że istniejących okolicznościach nic ode mnie nie zależy (bo mnie, prawdziwego proroka nikt nie chce słuchać) i zwalić winę na innych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.