Krew prześladowanych w Iraku chrześcijan i cierpienie tamtejszych rodzin to także nasza ofiara wnoszona w prace Synodu.
Mówi o tym małżeństwo z Bagdadu uczestniczące w pracach Synodu o rodzinie. Suhaila Salim i Wisam Marqus Odeesho zaznaczają, że swym świadectwem iraccy chrześcijanie mówią światu, iż wierność nauczaniu Chrystusa ma sens.
„Rodziny w Iraku przeżywają ogromne trudności. Brakuje pracy, a przede wszystkim bezpieczeństwa. Dzięki wierze w Chrystusa i pokładanej w Nim nadziei jesteśmy jednak w stanie stawiać czoło trudnościom – mówił w rozmowie z Radiem Watykańskim Wisam. - Przy naszej parafii w Bagdadzie schroniło się wielu uchodźców. Otaczamy ich konkretną opieką materialną, ponieważ stracili wszystko. Sami wielokrotnie ryzykowaliśmy życiem. Kiedyś szliśmy ulicą i gdyby pociski spadły na nią kilka minut wcześniej, nie byłoby nas tutaj. Znamy chrześcijan wygnanych z Mosulu. Stracili wszystko poza wiarą. Ona jest naszą siłą. Wcześniej mieliśmy dobre relacje z wyznawcami innych religii, także muzułmanami. Za rządów Państwa Islamskiego jest to niemożliwe, ponieważ podważa ono to pokojowe współistnienie. Liczymy że Synod upomni się o nasz los, a kraje Zachodu pomogą nam pozostać w naszej ziemi. Nie chcemy uciekać. Chrześcijanie muszą pozostać w Iraku”.
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.